Rachel
- Synku! Obiad! - zawołałam Colina, w między czasie mieszając jedzenie na patelni. Na stole były już porozstawiane talerze wraz z dwoma szklankami, wypełnionymi sokiem wieloowocowym. Z palnika zdjęłam naczynie, a jego zawartość nałożyłam na talerz, który później przyzodbiłam parmezanem. Gotowe spaghetti ułożyłam przed synem jak i sobą, a później zasiadłam na drewnianym krześle.
- Jutro do przedszkola, kochanie. - powiadomiłam trzylatki, wiedząc, że będzie niezadowolony, ale cóż... To nie od niego zależy.
- Nie - zamarudził. Niezadowolony nabił na widelczyk makaron wraz z mięskiem, a po chwili włożył go do buzi. Jego twarz był brudna od sosu, a Colin nawet nie zdawał sobie z tego sprawy.
- Tak. - powiedziałam, naśladując ton jego głosu. Chłopiec gwałtownie podniósł główkę do pionu i wbił we mnie spojrzenie tych jego niebieskich oczek.
- Nie rób tak. - zagroził Colin, wbiajac we mnie mordercze spojrzenie. Przewróciłam oczy, co chłopczyk od razu powtórzył. Zmarszczyłam brwi, co również uczynił. Zmrużyłam oczy, tworząc je małymi szparkami. Chłopiec powtórzył mój ruch, jak i również to, że sięgnełam ręką po widelec i wbiłam go w jedzenie.
- Colin. - Roześmiałam się.
- Colin. - Powtórzył i wybuchł słodkim śmiechem. Pokręciłam zrezygnowana głową i zaczęłam jeść. Chłopiec powtarzał za mną każdy ruch, nawet wtedy kiedy zaczesywałam kosmyk włosów za ucho, ten zaczesywał niewidzialne włosy.
- Jesteś słodki. - przyznałam, posyłając mu promienny uśmiech. Wiedziałam, że to go denerwuje. Chciał być dorosły i męski.
- Ej, wcale nie. - zaprotestował, gniewają sie. Naburmuszył twarz, zmrużajac gniewnie oczy i zaciskając usta w wąską kreskę. Niczym dyrygent, z zaskoczeniem wyciągnął z jedzenia brudny widelec i wycelował nim we mnie. - Jestem duzi i męski. - powiedział, ciskając we mnie gromami. Jego rączka zaczęła się chwiać, przez co miałam wrażenie, że zaraz spodnie mu na nogi. W błyskawicznym tempie wyjęłam sztućca z jego dłoni i odłożyłam go na talerz. Zszokowana spojrzałam na twarz synka, który wyrażała teraz ogromny smutek.
Mój malutki Colin płakał.
- Shh, no już. - Spróbowałam go pocieszyć, pojawiając się tuż obok niego. Delikatnie dotknęłam jego malutkich kolan, przewieszonych przez krzesło i wtuliłam się w nie. - Nie płacz, skarbie. Co się stało? - starałam się go pocieszyć, choć nie rozumiałam powodu jego nagłego płaczu.
- N-no b-bo t-tata m-mnie n-nie k-ko-ocha. - wyznał, drżącym głosem, pociągając swoim noskiem i przecierając niewielkimi piąstkami swoje załzawione oczy. Rozszerzyłem oczy, słysząc jego słowa.
Cholerny White.
- Nie prawda, skarbie. Tata cię kocha tylko... Musi to wszystko zrozumieć. Zobaczysz, wszystko będzie dobrze. - zapewniłam go, pstrykając palcem w zasmarkany nosek synka. Colin spojrzał, na mnie, zagryzając swoją dolną wargę.
- N-na pewno? - zapytał, patrząc na mnie z nadzieją w oczach. Uśmiechnęłam się do niego pokrzepiająco i cmoknełam go w polik, powoli podnosząc się z klęczek.
- Oczywiście skarbie. - zapewniłam, mrugając do niego.
***
- Co powiesz na lody w parku, hm? - zaproponowałam synkowi, kucając przed nim i bacznie obserwując jego zabawę autami.
- A będę mógł zablac McQueen'a? - zapytał Colin, wskazując na swoje czerwone autko. Uśmiechnęłam się do niego i kiwnęłam głową, wstając powoli z klęczek.
CZYTASZ
Mom, do you love daddy?
Fanfiction" - Przecież to nie możliwe - szeptałam od dobrych kilku minut. Siedziałam na zimnych kafelkach w łazience, które nieprzyjemnie wpływały na moją rozgrzaną skórę, ale się tym nie przejmowałam. W ręce trzymałam test ciążowy na którym widniały dwie kre...