|9|Cześć jestem Brooklyn Gibson

682 71 11
                                    

POV Rye

Wróciłem do domu prosto z biegania cały czerwony i spocony.
Przekroczyłem ledwo próg kuchni po drodze zdejmując z siebie mokry t-shirt słysząc dzwonek do drzwi.
-A to kto?- zapytałem na głos wyjmujac z lodówki butelkę zimnej wody po czym ruszyłem do drzwi nie chcąc by który z chłopaków się obudził.
Wczoraj wpad do nas Andy i tak wyszło że poszliśmy spać praktycznie o piątej rano..
Przekreciłem zamek w drzwiach zastając przed nimi blondyna o dużych zielonych oczach. Wyjął słuchawki z uszu i jeszcze raz popatrzył na numer który znajdował się na drzwiach.
-Cześć, umm Jack? Jack Duff?- zapytał spoglądając na mnie po czym zakłopotany odwrócił wzrok
-Niestety nie- uśmiechnąłem się I dopiero po chwili zorientowałem się że stoję bez koszulki
- Oh.. przepraszam pomyliłem się..
- Ej czekaj, nie powiedziałem że tu nie mieszka. Wejdz- odparłem na co chłopak się zawrócił i ruszył za mną
-Jestes kolegą Jacka?-zapytałem podając mi zimną puszkę z piciem
- Tak właściwie to nie.. znaczy.. To jest trudne. Mógłbym z nim poprostu porozmawiać?
-Jasne już go budzę. Tak w ogóle to jestem Rye-Brooklyn- powiedział uśmiechając się przybijając ze mna piątkę
-Zaraz wrócę - podniosłem się z kanapy na której siedzieliśmy i poszedłem w kierunku pokoju w którym spał Jack.
Po drodze oczywiście zaszedłem do swojego, biorąc czystą bieliznę i ręcznik przy okazji zerkając na Fowlera rozwalonego na moim łóżku z białych bokserkach..
Z trudem wyszedłem z pomieszczenia i ruszyłem do drzwi obok

- Jack kochanie ktoś do Ciebie- powiedziałem kładąc się na chłopaku

-Rye.. jestes mokry I śmierdzisz-  odparł zaspanym głosem przecierając oczy próbując mnie z sieboe zrzucić

POV Jack

-Idź do salonu, ktoś na Ciebie czeka-powidział I zostawił mnie samego w pokoju

Przyciągnąłem się I ziewając wyszedłem z sypialni.
Wszedłem do salonu w którym siedział jakiś chłopak.
-Hej?- zapytałem rozkladając się w samych bokserkach na kanapie

-Cześć jestem Brooklyn Gibson- przedstawił się I podał mi dłoń

-Brooklyn- powtórzyłem przypominając sobie to imię..

-Więc posłuchaj mnie Jack.. - zaczął a z jego oczu poleciały łzy.
Spojrzałem na niego nie wiedząc o co w ogóle chodzi

- Ej stary nie płacz. Wszystko będzie dobrze- przybliżyłem się do niego i w pocieszającym geście gładziłem jego plecy nie mając pojęcia o co w ogóle chodzi

Nic nie odpowiedział tylko wcisnął mi do dni mała karteczkę.
Otrzymałem ja I zobaczyłem mój rysunek który wysłałem..
O mój Boże...
Wiedziałem że znam to imię.. To jest jego syn..

-Brook- zacząłem lecz blondyn nie dał mi dość do słowa wybuchając płaczem jeszcze bardziej.
Długo nie myśląc przyciągnąłem go do siebie pozwalając tym samym moczyć swój nagi tors słonymi łzami.

Od tygodnia nie dostawałem żadnych listów Ale myślałam że to z powodu przeniesienia tak jak pisał ojciec chłopaka..
Nie spodziewałem się że.. że doszło do tego..
Gdy blondyn ponownie zniósł się płaczem przypomniałem sobie list z przed ponad dwóch tygodni..
Napisał mi w nim że gdyby mu się cos stało nie wybaczył by sobie tego gdyby jego syn sobie coś zrobił i prosił mnie bym się nim zajął.. znałem tylko jego imię.. Nie wiedziałem nawet co się stało, dopiero on mi to uświadomił I mnie znalazł..

-On umarł Jack.. Nie wróci już.
A obiecał.. Nie zaufam juz nikomu..- oderwał się odemnie i przetarł twarz rekoma

-A ja obiecałem coś twojemu ojcu.. że cie nie zostawie samego i musisz mi teraz zaufać..

-Skąd go znałeś? Co ty w ogóle możesz wiedzieć jak to jest stracić rodzica- naskoczył spoglądając na mnie swoimi pięknymi zielonymi oczami, które obecnie były opuchnięte i lekko czerwone od płaczu

-Wyobraź sobie że wiem.
Straciłem oboje rodziców i to kilka lat temu..- odparłem ściskając dłoń w pięść próbując nie wybuchnąć

-J-ja- daruj sobie - przerwałem mu wstając w miejsca w którym siedziałem..

"HERO" | JACKLYN |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz