34. G-dragon

2.2K 121 27
                                    


***

Kosmyk wyblakłych, różowych włosów opada mi na twarz kiedy to siłuję się z choinką. Tego roku nie miałam ochoy na nic a szczególnie na "rodzinne" święta.

Rodzina moja i mojego meża ma spędzić u nas święta co jest najgorszą z możliwych opcji. Bo kiedy coś pójdzie nie tak to nie wyjdę ze swojego własnego domu.

Od kiedy tylko wyszłam za mąż poprzed aranżowane małżeństwo, granice mojej prywatności ciągle były naruszane przez moją i jego rodzinę.

Nie byłam z tym sama ponieważ w tej kwesti zgadzał się ze mną Jiyong.

Wiele naszych decyzji było podważanych - kolor ozdób, wybór na zakupach, kolory ścian czy wielkość naszego małżeńskiego łóżka. Na litość boską!

Dlatego też nie podchodziłam zbyt entuzjastycznie do świąt, spędzonych w naszym domu. A do tego doszła kwestia prezentów.

Oczywiście wszystko zostało na mojej głowie bo ukochany mąż, musiał do późnych godzin nocnych przesiadywać w rodzinnej firmie i nie miał nawet chwili by iść ze mną na zakupy czy w ogóle cokolwiek.

Prezent dla ukochanego mam od niedawna i już czeka na uroczyste rozpakowanie. Za to prezenty dla reszty rodzin kupiłam dopiero dziś, razem z nową choinką.

***

-Oh [...] nie mogłaś zdecydować się na kolor przewodni? Złoty byłby idealny!

-Oh nie Pani Kwon po prostu lubię mieć kolorowe święta - uśmiecham się, chociaż bardziej wyglądałam jak męczennik.

Podaję do stołu kimbap, mochi i ryby, które zaraz zaczniemy spożywać jeśli tylko Jiyong i nasi ojcowie raczą przestać rozmawiać o interesach w salonie.

-Pięknie wyglądasz maleńka - mówi Jiyong przesuwając dłonią po mojej satynowej asymetrycznej sukience.

-Zachowuj się Kwon Jiyong! Zachowujesz się za rozwiąźle - mówi jego matka siadając do stołu.

-Zachowuj się ble ble - przedżeźnia ją przez co zostaje spiorunowany wzrokiem matki.

Zasiadamy do stołu i w spokoju spożywamy to co przygotowałam. Smakuje im czy też nie to na szczęśćie każdy ma tyle taktu, by nie mówić o tym głośno i nie psuć atmosfery. Chociaż nie uważam się za złą kucharkę.

-Straszna ta ryba. Nie powinnaś jej tak doprawiać.

Ekhm, to co ja mówiłam? O jakimś takcie?

Srakcie chyba.

***

Kiedy zasiadamy przy kominku i oglądamy jeden ze świątecznych filmów postanawiam podejść do choinki i rozdawać prezenty. Jeden najmniejszy pakunek zostawiam na koniec ponieważ jest to prezent przygotowany dla mojej drugiej połówki.

-Oj [...] nie musiałaś - moja teściowa pewnie liczyła na jakieś brylantowe kolczyki a nie skromną złotą bransoletkę.

Uśmiecham się ale nic nie mówię.

Jiyong wydaje się oczekiwać, aż dostanie swój prezent wiec nie chcąc trzymać go dłużej w niepewności.

Podaję mu drobne pudełeczko oklejone kolorowym papierem a ten patrzyna nie z zafascynowaniem.

Widzę jak wyraz jego twarzy się zmienia i wydaję mi się, że nawet jest wzruszony. Małżeństwem jesteśmy niecałe dwa lata i jeszcze nie do końca potrafię odczytać niektóre emocje z jego twarzy. Szczególnie takie, które stara się ukrywać.

-Kocham cię

Moje serce rozpuszcza się kiedy słysze te dwa wymarzone słowa. Dwa lata znajomości połączone z małżenstwem dopiero teraz przyniosły mi te dwa słowa od niego. I to był najpiękneijszy prezent jaki mogłam dostać.

Kiedy nasze rodziny przyglądają nam się z ciekawością Jiyong poprawia swoją kolorową świąteczną marynarkę i uśmiecha się. Jego elfia twarzyczka aż promienieje.

-Będę ojcem.

***

Jest gorąco. Środek lata zdecydowanie nie był moim ulubionym czasem a tym bardziej kiedy mój brzuch wygląda jakbym połknęła piłkę lub aż dwie.

Był koniec lipca a i temperatura pokazywała że mamy całkowicy środek lata! Pięknego ale jakże gorącego.

Chwila wytchnienia na ławce to było to czego potrzebowałam. Zjadłam ulubione lody rozkoszując się cieniem, który prezentowały mi drzewa.

Wstałam z swojego miejsca spoczynku by udać się w strone postoju taksówek skąd miałam ruszyć do firmy męża jednak po mocnym skurczu i poczuciu wilgoci na udach wiedziałam co się stało.

Byłam silna i skoro byłam w stanie to sama doszłam do taksówki. Taksówkaż spanikował i chciał dzwonić po pogotowie jednak ja wrzeszcząc na niego podałam mu adres prywatnej kliniki w której miałam rodzić.

-Jiyong ty cholerny dupki twoje dzieci właśnie torują sobie drogę na świat więc zwijaj się i przyjedź!

-C-co ale gdzie?! Halo kochanie?

-Do dupy ty baranie jeden.

***

Płacz dzieci rozprzestrzenia się po całym domu a ja szczerze mówiąc mam ochotę kogoś zabić. No na przykład mojego męża.

Choinka nie przystojona a potrawy nie gotowe lub w trakcie gotowania a on tam po prostu znika zostawiając mnie z dwójką dzieci.

Najlepszym prezentem byłoby gdyby mi teraz pomógł a nie szlajał się za prezentami gwiazdkowymi. Oczywiście w tym roku też świątujemy u nas bo przecież "z dziećmi szlajać się nie będziecie. My przyjedziemy"

Chociaż w głębi czuję, że wszytsko jest dokładnie tak jak chciałam i to będą jedne z najbardziej magicznych świąt od bardzo dawna.



Azjatyckie ScenariuszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz