13. Pępek

8 1 0
                                    

Zaczyna się

Kolejny zwykły w swej beznadziejności dzień

Jak zwykle samotność przytłacza

Rodzice nieustannie jazgoczą

Rodzeństwo głupoty robi

Pies cały czas szczeka

Znowu ciało nie zachowuje się prawidłowo

Miłość kruszy serce

Gniewu nie można odreagować

Smutek łzy wypuszcza

Bezużyteczność do szału doprowadza

Śmierć napadła na bliskich

Pieniędzy na buty nie starcza

Dom jest ciasny

Drwiny otaczają jak ciasny kokon

Tego też się nie zrobiło

Za to tamto już się zrobiło

Ale nadal źle

Nauka nie idzie

Praca taka słaba

Talentu brak

Urodą także nie grzeszę

Nic nie umiem

Naiwność wypełnia mnie

Głupie wyczyny to ma specjalność

Żal spina to razem


Wszystko moją winą

Po co żyć mam więc?


Muszę od tego odpocząć

Wychodzę więc

Słuchawki mą tarczą

I idę przed siebie

Obserwuję

Każdy mieni się innym odcieniem

Tyle niezwykłości

Różności

Ile rzeczy trwa w tym samym czasie


Śmiechy, łzy, pocałunki

Tragedie, narodziny, żałoba

Zabawa z psem, bankructwo, kąpiel w oceanie

Wypadek, tańce, pożar

Zakupy, upadek na kolana, obserwowanie natury

Złamane serca, nagła kreatywność, oszustwa


A ja tak bardzo wpatruję się w siebie

Jak gdyby klapki na oczach mych spoczywały

Gdzie inteligencja się podziała?

Życie zmienić się może szybciej

Niż mrugnie ktokolwiek

Nigdy nie wiesz

Lepiej przestać zakładać

A zacząć tworzyć, samemu zmieniać

Pomóc szczęściu, jak to mawiają

Bez prób

Przy staniu bezczynnym

Ma się mniejsze szanse

Lecz umiem to zrozumieć

Nadzieja i jej brak potrafią wiele


Ale ja w tej chwili

Widzę wszystko wkoło

I wiem już

Że mimo przytłoczenia

Każda moja mała tragedia

Każdy mój ból

Każda ma wina

Każde zmartwienie

Nie są końcem mojego


Świata

PseudowierszeWhere stories live. Discover now