12

239 19 0
                                    

Pov Cassidy
Time skip (wakacje przed trzecim rokiem)

Za niedługo jedziemy z Bellą na trzeci rok w Hogwarcie. Właściwie to już za dwa tygodnie. Aktualnie od początku sierpnia pomieszkujemy w Dziurawym Kotle, ponieważ nasi rodzice wyjechali na miesiąc w jakichś interesach. Szczerze to mnie nie obchodzi. Jak dla mnie to mogliby nas tu zostawić do końca życia. Nie dowiedzieli się jeszcze do jakiego domu trafiłyśmy naprawdę razem z Bellą. Nie mam pojęcia jak, ale nadal nam wierzą, że trafiłyśmy do Slytherinu.

Jutro przyjeżdżają bliźniacy z rodzinką i również tu zostają do końca wakacji. Przynajmniej Bella przestanie się nudzić. Cały czas obsypuje mnie pomysłami na nowy kawał. W Hogwarcie McSztywna nazywa nas Huncwotami, a raczej ich nowym pokoleniem. Chociaż ja trzymam się raczej na uboczu i zajmuję się kwestią teoretyczną, nie mogę powiedzieć, że obeszło się bez szlabanów. Czasami chodziłam na akcje praktyczne razem z resztą i przez moją nieuwagę najczęściej kończyło się to niepowodzeniem. Dużo bardziej wolę im przygotowywać różne eliksiry lub szukać odpowiednich zaklęć. Rozmyślałabym tak dalej gdyby nie głos osoby stojącej za mną.
-Nie widzieliśmy się półtora miesiąca, a ty nawet się nie przywitasz-szepnął mi do ucha z wyrzutem.
-Musiał mnie pan z kimś pomylić-odpowiedziałam nie odwracając się.
-Jak możesz? Rozumiem, że nie poznałabyś mojego ułomnego brata, który własnie wita się z twoją siostrą, ale mnie?-poderwałam się z fotela, na którym siedziałam odwróciłam się i wręcz rzuciłam na mojego rozmówcę. Ten mnie przytulił i podniósł okręcając wokół siebie.
-Georgie!! Co wy tu robicie? Przecież mieliście być jutro-powiedziałam kiedy znów czułam grunt pod stopami.
-Nie cieszysz się? Bo jeśli nie to ja mogę wrócić do domu.
-Idioto oczywiście, że się cieszę, ale jestem trochę zaskoczona. Byłam pewna, że macie przyjechać jutro.
-Cóż... Taki był zamysł na początku, aczkolwiek okazało się, że rodzice mają coś tam jeszcze do załatwienia i postanowili nas tu wysłać dzień wcześniej, a resztę rodzinki wysłali do kochanej ciotki Muriel.
-Na Merlina. Po twoich ostatnich opowieściach o tej ciotce, aż zrobiło mi się ich żal-pod naciskiem wzroku rudzielca dodałam.-Nie, Rona nie.
-Nawet nie wiesz jak się za tobą stęskniłem-powiedział przyciągając mnie do siebie ponownie.
-Ooooo. Ja za tobą też-oznajmiłam oddając uścisk.
-Zobacz Freddie jak słodko razem wyglądają-usłyszałam obok siebie.
-Ty się siostra nie wcinaj, żebym ja ci czegoś nie powiedziała-mruknęłam.
-A co ty niby mogłabyś im o mnie powiedzieć? Ja jestem jak otwarta księga-założyła ręce na klatkę piersiową
-O. Doprawdy? Więc chłopcy, siedzę sobie w nocy bo nie umiem zasnąć, czytam sobie spokojnie książkę, kiedy nagle Bella zaczyna coś mamrotać pod nosem. Podeszłam, żeby sprawdzić co mówi. Kiedy byłam blisko, zobaczyłam, że jest cała obśliniona. A słowa, które mamrotała to...-i w tym momencie Bella dała mi swoją dłoń na usta, przez co nie mogłam już nic powiedzieć.
-Bella! Jak mogłaś? Chciałem się dowiedzieć co mówiłaś-oburzył się Fred.
-Nieważne. Może pójdziemy na lody Fred?-zapytała go.
-No okej, czemu nie. A oni?-wskazał na mnie i Georga.
-A oni niech sobie dalej spijają z dzióbków-powiedziała moja bliźniaczka i pociągnęła Freda w stronę wyjścia na Pokątną.
-A my co będziemy robić?-zapytał mnie chłopak.
-Nie wiem jak ty, ale ja powrócę do mojej czynności sprzed waszego przyjazdu. Chciałabym dzisiaj skończyć tą książkę.
-O nie. Nie ma tak-powiedział łapiąc mnie w pasie i przerzucając na ramię jak wór ziemniaków.-Jak mamy coś robić to zrobimy to razem.
-Aaaaa! George! Postaw mnie w tej chwili!
-A co jeśli tego nie zrobię krasnoludku?
-Jeśli tego nie zrobisz to złamie ci się kręgosłup. Proszę Georgie. Dbam o twoje zdrowie. Jestem ciężka. Jeśli mnie teraz postawisz to pójdziemy na spacer. Co ty na to?-zapytałam z nadzieją.
-Ty? Ciężka? Jesteś lżejsza niż kiedy miałaś jedenaście lat, co jest trochę niepokojące. A na spacer pójdziemy tak czy tak.
-Człowieku! Na mózg ci się rzuciło? Postaw mnie do cholery!
-Nie bo mi uciekniesz.
-Nie ucieknę. Obiecuję.
-Dobra postawię cię, jeśli pocałujesz mnie w policzek.
-Serio Georgie? Jesteśmy w przedszkolu? No dobrze. Jeśli tego sobie życzysz to pocałuję cię w policzek, by odzyskać upragnioną wolność-rudzielec postawił mnie, nachylił się i wskazał palcem swój policzek.
Jako iż nadal byłam niższa, wspięłam się na palce u nóg i pocałowałam go w policzek.
-A buzi w usta też dostanę?-zapytał jak pięciolatek.
-A mamusia nie dała buziaczka na pożegnanie?
-Niestety nie dostałem. Uzupełnisz tę brakującą cząstkę miłości?
-Hmmm...-zbliżyłam się do niego i powiedziałam.-Możesz pomarzyć-po czym wyminęłam go i zaczęłam uciekać w stronę parku.
-Obiecałaś, że nie będziesz uciekać!-krzyknął za mną.
-To było zanim postawiłeś mi warunek!-odkrzyknęłam i ze śmiechem uciekałam dalej. Zdążyłam jeszcze zauważyć, że George rzuca się pędem za mną. Ganialiśmy się tak przez dłuższą chwilę, podczas której George mnie doganiał. Podbiegłam do najbliższego drzewa i oparłam się o nie plecami. Musiałam chwilę odetchnąć. Obserwowałam jak rudzielec się do mnie zbliża i już wyprostowałam się gotowa do ponownego biegu, kiedy on dobiegł do mnie i oparł się rękami o to samo drzewo odcinając mi tym samym drogę ucieczki. Byłam uwięziona między nim, a rośliną.
-Już mi nie uciekniesz-wyszeptał zadowolony z siebie.
-Chyba sobie odpuszczę ucieczkę- odszepnęłam, spoglądając mu w oczy.
-Podobno oczy są odzwierciedleniem duszy-zrobił krótką pauzę.- Więc dlaczego w twoich nic nie widzę?
Jak za sprawą magicznej różdżki oprzytomniałam. Nie mogłam mu powiedzieć. Nawet Bella nie wie. Na tyle na ile było to możliwe, odsunęłam się od niego i powiedziałam chłodno:
-Robi się późno. Wracajmy już.
- Nie. Myślisz, że nie wiem, że ten chłód to system obronny? Że nie wiem jak płaczesz w nocy? Myślisz, że nie wiem, że w nocy nie potrafisz spać, bo dręczą cię koszmary? Że nie widzę jak jesz najmniej jak się da? Myślisz, że do cholery nie widzę jak się niszczysz?! Sądzisz, że cię zostawię? Myślisz, że naprawdę mógłbym to zrobić?
- W końcu każdy zostaje sam. I trzeba się z tym pogodzić.
-Ale teraz? Dziewczyno, masz trzynaście lat. Całe życie jeszcze przed tobą. Naprawdę chcesz je spędzić samotnie?
-George... Ja nie mam takiego życia jak ty... Mam dużo trudniej,,, U mnie jedynym problemem nie jest to czy mama nas rozróżni... Nie u mnie George. Wolę życie spędzić samotnie niż kogokolwiek w to wplątywać.
-Ale nie widzisz, że tym się ranisz?
-Właśnie. I to jest piękne. Ranię tylko siebie, chroniąc wszystkie bliskie mi osoby. Dzięki temu nikt nie będzie w takiej sytuacji jak ja. 
-Jakiej sytuacji? Cassidy proszę powiedz mi-powiedział wręcz błagalnie.-Ja naprawdę, z całego serca, chcę ci pomóc.
-Georgie-wyszeptałam, gładząc jego policzek.-Mnie się już nie da pomóc. Zbyt długo to wszystko już trwa, by móc to przerwać.
-Proszę powiedz mi Cassie-coś mnie tknęło. Zabrałam swoją rękę z jego policzka i powtórzyłam:
-Wracajmy już. Jeszcze zaczną się martwić.

Podczas drogi powrotnej, żadne z nas się już nie odezwało. Po dotarciu do Dziurawego Kotła zobaczyliśmy Freda i Bellę siedzących przy jednym ze stolików, kiedy do nich podeszliśmy oznajmiłam im, że pójdę się położyć. Niestety nie zasnęłam od razu tak jak bym chciała. Najpierw musiałam sobie poprzypominać te straszne rzeczy. Dopiero później mogłam zapaść w niespokojny sen, dręczony koszmarami. Dlaczego nawet we śnie nie mogę zaznać spokoju?

Ślady ŚmierciożercyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz