13

215 19 1
                                    

Pov Cassidy


-Nieeeee!!!-usłyszałam z łóżka na przeciwko. Szybko podeszłam do Belli i ją obudziłam. Była cała przerażona.
-Co ci się śniło?
-F-Fred on... Ja n-nie mogłam nic zrobić, ale na prawdę się starałam-mówiła zapłakana.
-Hej, spokojnie. Fredowi nic nie jest. Chodź pójdziemy do niego. Co ty na to?
-D-Dobrze.
Razem wyszłyśmy z pokoju i podążyłyśmy do lokum naszych rudzielców. Bez pukania otworzyłam drzwi i przez nie przeszłam.
-Pobudka lenie!!-na mój krzyk oboje zerwali się z łóżek.
-Co jest Cass?
-George ty idziesz ze mną. Widzisz?-zapytałam Bellę.-Fredowi nic nie jest. A jak mi nie wierzysz to idź sprawdzić. Chodź George.
Razem z chłopakiem opuściliśmy pokój i przeszliśmy do mojego lokum. 
-Która jest godzina?-zapytał mnie rudzielec.
-Trzydzieści po północy, a co?
-Idziemy spać-zawołał i łapiąc mnie w pasie, rzucił nas na łóżko.
-Georgie, ja i tak nie zasnę, więc proszę puść mnie.
-O nie. Nie ma mowy. Kładź się. Przytul się do mnie i idziemy spać.
Rudzielec po chwili już cichutko chrapał, więc pomyślałam, że nie zostało mi nic innego jak również spróbować zasnąć. I co dziwne. Udało się.


Pov Bella


Obudziłam się w nocy cała przestraszona. Cass zaprowadziła mnie do pokoju chłopaków i zostawiła tam samą z Fredem.
-Bella, co ci się śniło?-zapytał przytulając mnie.
-Braliśmy udział w wojnie. Byliśmy starsi.  Było tam mnóstwo ciał, mnóstwo śmierciożerców, czarodziei i innych magicznych istot. Walczyłeś z jednym z nich. On rzucił zaklęcie, które trafiło w ścianę za tobą i...-załamał mi się głos.-I ona na ciebie poleciała. Chciałam ci pomóc. Jakoś temu zapobiec. Ale przybiegłam za późno. W-widok twojego ciała... Bez życia... Ja naprawdę chciałam ci pomóc, ale nie potrafiłam-rozpłakałam się na dobre.
-Csiii... To był tylko sen-szeptał uspokajając mnie.- Nie ma żadnej wojny. Ja jestem cały i zdrowy. Jestem przy tobie. Spróbuj zasnąć. Będę przy tobie.
Wtuliłam się w niego i zamknęłam oczy. Po dłuższej chwili, myśląc, że śpię, Fred odezwał się.
-I nigdy cię nie opuszczę.
Później poczułam muśnięcie warg na czole i dopiero wtedy zasnęłam.


Rano, po obudzeniu, spojrzałam na śpiącego jeszcze Freda i uśmiechnęłam się pod nosem. Uroczo wygląda kiedy śpi. Próbowałam jakoś oswobodzić się z uścisku chłopaka, jednak ten czując moją chęć ucieczki, zaciskał swoje ręce coraz bardziej.
-Freddie... Wstawaj... Za niedługo jest śniadanie...-w zamian nie dostałam żadnej odpowiedzi. W końcu do głowy przyszedł mi jeszcze jeden pomysł.-Jeśli wstaniesz dam ci się pocałować.
-Ktoś coś mówił o całusach?-zapytał wtulając się we mnie jeszcze bardziej.
-Śniło ci się-zaśmiałam się.
-Ejj. Tak nie wolno.
-Lepiej się zamknij i wstawaj. Przypominam ci, że w tym roku nasza kolej na kupno wszystkiego do Hogwartu.
-Jak to?
-Tak to. W tamtym roku wszystko kupili George i Cass. Teraz nasza kolej. 
-Ale mi się nie chce-zajęczał żałośnie.
-Nie pytam czy ci się chce. Ubieraj się.
Powiedziałam i sama chciałam wyjść do mojego pokoju się przebrać, ale zobaczyłam stertę moich ubrań na biurku z dołączoną karteczką, na której pisało: Nie chcę być jeszcze ciocią. A jak już to bądźcie odpowiedzialni. Pomyślałam, że przydadzą ci się ubrania na zmianę. Nie chciałam was tak z rana rozdzielać~Cassidy. Wzruszając ramionami i biorąc ubrania do ręki ruszyłam do łazienki.
Po ubraniu się, ruszyliśmy z Fredem na śniadanie. Kiedy zjedliśmy, poszliśmy na Pokątną.

Godzina później

-Mamy już wszystko?-zapytał mnie Fred.
-Musimy jeszcze kupić książki.
-W takim razie, kierunek: Esy i Floresy-zawołał i pociągnął mnie tam za rękę. Wszystkie zakupy pakujemy do mojej torebki potraktowanej zaklęciem zmniejszająco-zwiększającym. Robota Cass.
Po przejściu przez próg, od razu ruszyłam do regału gdzie powinny być księgi dla klas trzecich, a Fred do regału dla klas piątych. Znalazłam i ściągnęłam już wszystkie książki prócz jednej.Fred już od jakiegoś czasu przygląda się moim poczynaniom ponieważ on już wszystkie księgi ma. Stanęłam na palcach próbując ją dosięgnąć, jednak nadal brakowało mi kilku centymetrów. Nagle Fred objął mnie w pasie i ściągnął książkę za mnie. Odwróciłam się do niego przodem. On na mnie spojrzał, a ja zatopiłam się w jego czekoladowych oczach. Schylał się do mnie. Nie odrywaliśmy od siebie oczu. Byliśmy już blisko siebie. Kiedy usłyszałam krzyk zza chłopaka.
-Freddie!-uh to ta flądra z jego roku. Angelina Johnson i towarzyszący jej zawsze i wszędzie dziki krzyk podniecenia.
Fred zdezorientowany odwrócił się przodem do niej, a ona rzuciła mu się na szyję. 
-Co ty tu robisz z tą małolatą?
-To moja przyjaciółka Angelina-powiedział odciągając ją od siebie. Ta. Tylko przyjaciółka~pomyślałam z goryczą. 

-To ja już pójdę Fred. Do zobaczenia później-wyminęłam go i wyszłam z księgarni jak najprędzej. Słyszałam jeszcze jak próbuje mnie zawołać, ale ja się nie odwróciłam. 
Dlaczego to mnie zabolało? Przecież od zawsze byliśmy tylko przyjaciółmi. Czy coś się z mojej strony zmieniło?

Ślady ŚmierciożercyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz