Rozdział dwudziesty piąty

31.2K 1.2K 173
                                    

Rachel

- Dzień dobry, proszę siadać pani... - zaczęła pani doktor, zerkając na mnie pod koniec.

- Pani Samdors - dokończyłam za nią, miło się uśmiechając.

- Dobrze, a więc... - otworzyła kartkę, wygodniej się usadawiając na swoim krześle. Skrępowana obserwowałam jej ruchy, nie czułam się przyjemnie w towarzystwie jakichkolwiek lekarzy. - Proszę się nie krępować, krzesło jest wolne - rzuciła przyjaźnie, posyłając mi lekki uśmiech.

- Em, dobrze - odparłam, niepewnie zasiadając na plastikowym krześle dokładnie naprzeciwko niej.

Na swoim dużym, wykonanym z drewna biurku, leżały niezliczone ilości papierowych kartotek, recept czy też niektórych przyrządów lekarskich.

- Czyli, jak rozumiem, nie jest pani na nic chora, na przeziębioną też pani nie wygląda, więc... Jaki jest powód pani wizyty? - zapytała doktor Pringles, zsuwając swoje okulary do nasody nosa i uważnie mi się wpatrując. Mocniej przycisnęłam do ciała swoją czarną torbę, spoczywającą na kolanach.

Cholera.

- Ja, em... Źle się czuje od jakiegoś czasu - odparłam zdawkowo, delikatnie się uśmiechając, kiedy lekarka obrzuciła mnie sfurstrowanym spojrzeniem.

No co mam poradzić , że nienawidzę lekarzy, hm?

- Jakie objawy? - zapytała rzeczowo, zapisując coś w swoim notesie. Gula ogrzęzła mi w gardle, jednak zdołałam coś wykrztusić.

- Bóle głowy, częste bóle brzucha i Em... wymioty od około dwóch tygodni - wyjaśniłam, zaciskać wargi.

Doktor zmarszczyła brwi, pospiesznie zapisała coś w swoim notesiku i poprawiał okulary na nosie.

- Życie seksualne? - zapytała lekko, na co szeroko otworzyłam swoje oczy.

Co kurwa?

- Słucham?! - prawie wrzasnęłam, zdumiona patrząc się na jej twarz na której powoli zaczął pojawiać się kpiący uśmieszek.

- Stosunek, współżycie, seks. Chyba nie są to dla pani obce określenia - powiedziała, mierząc mnie wzrokiem. O mało nie prychnełam na jej zjadliwą uwagę. - Chyba, że woli pani rżenie - dodała, na co zakrztusiłam się śliną.

- Nie wiem do czego jest to pani potrzebne - wysuczałam prze zęby, pomimo ogromnego gorąca wpływającego na moje poliki.

- Cóż, podejrzewam ciążę. To jak? Miała pani jakiś fizyczny kontakt z mężczyzną? - zapytała trzydziestolatka, unosząc brązową brew ku górze.

- T-tak - wykrztusiłam, poprawiając zestresowana włosy. - To było jakieś trzy tygodnie temu, jednak to niemożliwe. Zabezpieczaliśmy się i... - zaczełam, jednak ten babsztyl musiał wtrącić swoje trzy grosze, oczywiście.

- Środki antykoncepcyjne nigdy nie dają stu procentowej pewności - rzuciła nonszalancko, tak jakby właśnie cały mój świat nie legł w gruzach. Praca, marzenia, Colin, Blaise... To wszystko, to wszystko miało się posypać przez jeden, pijacki wieczór? - Niestety nie posiadam tutaj specjalistycznego sprzętu. Proszę udać się w najbliższym czasie do swojego ginekologa. Zalecam wprowadzić zdrową dietę, nie przemęczać się, unikać stresów, a kiedy ból zacznie doskwierać radzę wziąć urlop w pracy - tłumaczyła, zapisując coś, jednak ja byłam kompletnie wyłączona. Bodźce ze świata zewnętrznego, docierały do mnie z otępieniem, powoli, tak jakby całe informacje ześlizgiwały się ze mnie, docierając jedynie do czubków palców u stóp, które powoli, nigdzie się nie spiesząc przykazywały mi te informacje do mózgu. - Proszę o to recepta i skierowanie, do widzenia - zza zadumy wyrwał mnie ochrypły głos pani Marthy, ponaglający mnie do wyjścia. W locie porwałam jakąś kartkę, która z pewnością była receptą, nieudolnie ściskając szczupłą dłoń kobiety. Rzuciwszy szybkie pożegnanie, wyszłam na korytarz, na którym nie było ani żywej duszy. Zamknęłam na ułamek oczy, opierając się o pobliską ścianę.

Ciąży, ciąża, ciąża, ciąża.

Te jedno słowo, na okrągło huczało w mojej głowie, rozbrzmiewając raz za razem co raz głośniej i głośniej.

Jak w amoku wyszłam z kliniki, odpaliłam auto i pojechałam dobrze znaną sobie drogą do mieszkania.

***

- Będzie negatywny. Musi być - mówiłam do siebie, trzymając dwa testy, na które dosłownie chwilę temu nasikałam. Wzięłam głęboki oddech, odkładając je na szafkę w łazience i przeczesują drżącymi dłońmi fałdy bluzki. Odruchowo dotknęłam swojego płaskiego brzucha, w którym, według doktora, rozwijało się kolejny życie. Moje dziecko, moje malutkie dziecko.

Zdusiwszy w sobie płacz, zerknełam na zegar wiszący nad pralką. Za dwadzieścia minut Blaise odbierze Colin'a z przedszkola. Miałam pół godziny, nim wejdą do mieszkania. Wystarczająca ilość czasu na ogarnięcie się.

Myślałam tak długo nad tym jak się nasze życie zmieni, że nie zauważyłam kiedy minęły dwie minuty, pięć minut i nawet siedem. Rozszerzyłam oczy, wstałam z toalety i na miękkich nogach, zrobiłam dwa kroki, aby dotrzec do niewielkiej szafeczki stojącej naprzeciwko wanny.

Wystarczyło jedno zerknięcie, jedno spojrzenie abym rozpłakała się na dobre. Zsunęłam się po śnieżnobiałej ścianie, zanosząc się rozpoczaliwym płaczem. Dwie kreski, a w sumie cztery kreski wystarczyły abym ropłakała się w kącie łazienki. Przez słone łzy, można było zobaczyć mój uśmiech, ponieważ, cholera, ponieważ płakałam ze szczęścia. Płakałam że szczęścia, bo już zdąrzyłam pokochać tę małą istotnkę w moim wnętrzu. Zdążyłam pokochać Tobiego, Clare, Shawna czy też Agnes. Obojętnie jak się będzie nazwać ta istotka to i tak będę ją kochać, ponieważ będzie moja. Będzie moim kolejnym, małym słoneczkiem.

Po chyba kwadransie wstałam na nogi, ocierając z twarzy resztki makijażu. Zmyłam z siebie jego pozostałości, dokładnie skryłam testy ciążowe i z uśmiechem na twarzy sięgnęłam po telefon.

- Dzień dobry, tak to Rachel Samdors. Chciałabym się umówić na wizytę u mojego ginekologa, pana Smitha.

-----

Dumn, dumn, dumn!!!!

Na jak na mnie dosyć szybko to napisałam.

Wgl zaczęłam nową książkę. Nosi tytuł "Przypadkowy SMS" mam nadzieję że przypadnie wam do gustu. Będzie pisana tak łajcie, około 3 rozdziału dziennie. Maratonu oczywiście przywidziane, do udają o tym odpowiednią ilość komentarzy i głosów.

Mam nadzieję, że się podobało!

Gwiazdkujcie, komentujcie!

Wasza
Princess_of_asshole

Mom, do you love daddy?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz