Rozdział 2 Poznanie

716 29 0
                                    

  - Zaraz my, zaraz my, nie wytrzymam z tych nerwów naprawdę!
  - Patrycja, uspokój się! Bo zaraz my pójdziemy a ty zostaniesz!
  - Nie!!!!!! Nie możecie mi tego zrobić!!!
  - To się uspokój!
  Taki mniej więcej dialog prowadził się, mniej więcej od 15 minut pomiędzy mną, a Patrycją. Dlaczego? Bo Patrycja, jak już sama powiedziała, nie wytrzymywała z nerwów i zaczynała dostawać już lekkiej histerii... W końcu moja mama podała jej coś na uspokojenie.
  - Już ci lepiej? -  zapytałam, bo Pati ciągle była biała jak prześcieradło.
  - Nie wiem... Teraz po prostu nie czuję... Nic? Chyba... Sama już nie wiem... - najwyraźniej Patrycja nie odzyskała jeszcze swojej dawnej pewności siebie. Miejmy nadzieję że jej to minie, do czasu aż będziemy iść do chłopaków na spotkanie. Na całe szczęście Lena była w normalnym stanie i chociaż z nią można było normalnie porozmawiać.
  - Denerwujesz się - zapytałam Leny mając nadzieję że jednak z nią wszytko w porządku.
  - Chyba nie. No, może trochę. W porównaniu do Patrycji to ja jestem spokojna jak głaz.
  - A ja już nie żyję. - odpowiedziałam.
  Wybuchnęłyśmy śmiechem. Nawet Pati się troszkę uśmiechnęła.

15 MINUT PÓŹNIEJ...

  - A pamiętasz... - mówiła Lena starając się złapać oddech po gwałtownym napadzie śmiechu - pamiętasz jak gadałyśmy w poniedziałek na kamerkę? Co Patrycja włączała swoją kamerkę, to ty za każdym razem, krzyczałaś nazwę rzeczy którą akurat było widać na ekranie! - i znowu wszystkie trzy wybuchnęłyśmy śmiechem.
  Teraz Lena wspominała WSZYSTKIE śmieszne sytuacje, które wydarzyły się w ciągu tego miesiąca.
  Gdy już odrobinę się uspokoiłyśmy, moja mama, która dotychczas stała z boku i patrzyła się na nas badawczym wzrokiem, zawołała mnie do siebie. Ja wciąż trochę się zataczając, podeszłam do niej i zapytałam:
  - Oco chodzi?
  - Czy ty na pewno nie chcesz żebym tam z Wami poszła? - No nie. Znowu wrócił ten temat.
  - Tak, przecież już to ustalałyśmy. Damy sobie radę, nie martw się o nas.
  - Na pewno?
  - Na pewno. - Przytuliłam się do niej bo wiem że wiedziałała jaki to ważny dla mnie dzień i dlatego chce iść ze mną. - Damy sobie radę. Obiecuję że nie zrobię niczego głupiego. - uśmiechnęłyśmy się do sobie.
  - Agata, idziesz? - dobiegł mnie z daleka głos Patrycji, która na całe szczęście była już normalna.
  - No idę, idę. - okrzyknęłam.
  Jeszcze raz uściskałam mamę i pobiegłam do dziewczyn.
  - Zaraz wchodzimy. - powiedziała Lena.
  - No. Wiem. - odpowiedziałam.
  Zaczęłam się trochę denerwować, ale już nie miałam na to czasu, bo właśnie teraz ochroniarz zawołał: NASTĘPNY! Rzuciłam jeszcze ostatnie spojrzenie na mamę i weszłam za dziewczynami do ciemnego korytarza, a raczej tunelu.
  - Trochę tu ciemno - powiedziała Patrycja.
  - Jesteś niezwykle spostrzegawcza! - krzyknęłam z udawanym zdziwieniem.
  Zaśmiałyśmy się wszystkie cicho.
  W korytarzu było tak ciemno że nie wiedziałyśmy gdzie idziemy aż nagle poczułam jak na kogoś wpadam i wywracam się razem z nim na podłogę. Usłyszałam jakieś krzyki, które oznaczały, że pozostałe dziewczyny też na kogoś wpadły i również leżały teraz na podłodze.
  - Cholera... - usłyszałam głos Patrycji
  - O matko, no to są żarty... - powiedziała gniewnie Lena.
  - O jeju, przepraszam... Nic ci się nie stało? - zapytałam ciemność, bo przecież nie wiedziałam na kogo wpadłam.
  - Nie, nic chyba. A Tobie? - odpowiedziała ciemność jakimś dziwnie znajomym głosem.
  - Nie chyba nie... Zaraz... Mateusz?! - teraz sobie przypomniałam do kogo należy ten głos. Dziwnie znajomy, ale mówiący prosto do mnie po raz pierwszy w życiu. Powoli moje oczy zaczęły widzieć w ciemności.
  - Yhmm. - odpowiedział. - Chłopaki, żyjecie!?
  - Chryste, nie wrzeszcz tak! - krzyknął głos Tomka.
  - Właśnie! - krzyknął głos Kuby. - Ogłuchnąć można!
  - Sorry, ale teraz to krzyczycie już wszyscy! - krzyknął Maks.
  - Maks?!
  - Kuba?!
  Usłyszałam zduszone krzyki dziewczyn i odgłosy szamotaniny.
  - O Boże. - jęknęłam próbując wstać i nie upaść na Mateusza po raz kolejny. -  Przepraszam, że na ciebie wpadłam... To nie chcący... Ja nic nie widziałam i...
  - Nic się nie sta... - nie dokończył bo, kiedy próbował wstać, o kogoś się potknął. gwałtownie zachwiał i już leciał do tyłu co groziło rozbiciem sobie głowy, ale w ostatniej chwili załapałam go za rękę. - Dzięki. - odpowiedział nieco oszołomiony.

4Dreamers i InniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz