Rozdział 1

4.2K 176 25
                                    

Wychodząc dzisiaj z domu nawet nie przypuszczałem, że ten dzień zleci mi tak szybko. Mimo ciężkiego poranka i pół nieprzespanej nocy, wykorzystanej na dokończenie obrazu, udało mi się jakoś przetrwać dzień w szkole. Co prawda byłem zmęczony, może też nieobecny i nie raz też zwracano mi dzisiaj uwagę przez nauczycieli, ale było warto poświęcić tę jedną spokojną, noc na moje kolejne dzieło. Tak, kolejne. W tym tygodniu. Jednak mimo zmęczenia, roztargnięcia, z chęcią poszedłem na zajęcia sztuki na które uczęszczam co jakiś czas w piątek.

Były to moje ulubione zajęcia po za szkołą, ponieważ mogłem wyrwać się od obowiązków, które często nieraz doprowadzały mnie do szału. Potrzebowałem chwili dzięki której chociaż na chwilę mogłem zapomnieć o wszystkim i skupić się na swojej pasji.

Pogoda tego wieczoru jak na wczesną wiosne była naprawdę ciepła, nie było nieprzyjemnego wiatru, czy deszczu, poprostu idealnie na długie wieczorne spacery. Mimo wszystko miałem na sobie tylko czarna bluzę z kapturem i zarzuconą na nią czerwoną kurteczkę. W zupełności mi to wystarczało.

Chociaż na dworze już dawno nie świeciło słońce, a świat był pogrążony w ciemnościach, sytuacje jednak ratowały lampy uliczne. Przechadzanie się ulicami po mieście było dla mnie naprawde przyjemnie. Świeże powietrze zawsze bardzo dobrze mi służy.
Szedłem tak zamyślony ulicami wracając do domu, myśląc o tym co przyniesie mi jutrzejszy dzien. Co prawda ten męczący dzień jeszcze się nie skończył, ale nie mogłem sie doczekać na oczekującą już od poniedziałku jutrzejszą sobotę. Cieszyłem się bardzo, że nie muszę wstawać rano, specjalnie tylko po to, by iść to tej beznadziejnej szkoły. Ale wiedziałem, że to ostatni rok liceum i nie mogę go zawalić, tylko dlatego, że nie mam chęci chodzić tam aż pięć razy w tygodniu.

Bardzo chciałem iść na wymarzone studia i dalej malować, to było coś czego pragnąłem w życiu, co dawało mi radość i pewność siebie. W malarstwie odnalazłem w sobie spokój i sposób na życie. Dlatego mimo trudności które spotykają mnie w szkole, idę dalej podążając za marzeniami. To wcale nie chodzi o trudności w nauce, ponieważ z nauką idzie mi naprawde dobrze. A nawet bardzo dobrze skoro, moja kochana mama jeszcze nie zwróciła mi uwagi, że jest zawiedziona moimi wynikami w nauce. Problemem jest jednak Samotność.

To, że nie mam nikogo bliższego, oprócz mamy którą wcześniej wspomniałem. Nie miałem przyjaciół, sam nie umiałem się z nikim zaprzyjaźnić. Dlaczego? Nie wiem. Może nie umiałem poprostu odnaleźć właściwej osoby której mógłbym trzymać się blisko, powierzać swoje sekrety, czy tajemnice i czuć się przy niej pewnie. Ok, może i gadałem nie raz z paroma osobami z klasy, ale to nie wystarczało. Widocznie tak miało być. Samotność w szkole umie dokopać każdemu, ale jak widać można z tym żyć. Jeśli ja, zwykły Taehyung umiem, to każdy da sobie radę.

Idąc tak cały czas ulicą oświetloną wysokimi lampami ulicznymi, na której było mnóstwo sklepów, kawiarni, skręciłem w prawo udając sie w kierunku jedenego z głównych mostów w moim mieście. Do domu miałem jeszcze kilkanaście minut drogi, ale myślami to już byłem na miejscu.

Nie był on jakoś szczególnie wielki, był to średniej wielkości niebieski most, ale przeprowadzał drogę prowadząca do drugiej części miasta, gdzie również znajdował sie mój dom. Umiał zaskakiwać swoim wyglądem, ponieważ był naprawdę świetnie i pomyślnie skonstuowany. Już za dnia w jasny, słoneczny dzień można podziwiać jego cudną architekturę, ale gdy tylko zachodzi słońce i robi sie wieczór lub noc, most wygląda jeszcze efektowniej dzięki oświetlającym go kolorowym śmiatłom.

Lubiłem przez niego przechodzić, widoki które można było podziwiać gdy się na nim znajdowało umiały zapierać dech w piersiach. Sprawiały, że momentalnie umiem poczuć w sobie spokój. Cieszyłem się, że mogłem tędy codziennie przechodzić wracając i idąc do szkoły. Co prawda mogłem równie dobrze dojeżdżać autobusem lub inną komunikacją miejską, ale nie raz wolałem poprostu się przejść.

W końcu znalazłem sie na moście. Szedłem spokojnym krokiem po chodniku, nucąc sobie przy tym pod nosem ulubioną piosenkę. Po chwili jednak mniejwiecej na środku mostu na którym się znajdowałem dostrzegłem coś dziwnego. Zamierzałem w tamtym kierunku powolnym krokiem, żeby przyjrzeć się temu co się tam znajdowało.

Przez ten most przechodziłem codziennie, wracając, idąc do szkoły, co robiłem rutynowo.. oglądając widoki na piękną, cudowna rzekę, czy chodząc na spacery, ale ani razu nie natrafiłem na taką sytuację.

Na środku mostu, a dokładnie na metalowej barierce stał... chłopak. Stał i praktycznie się nie ruszał, tylko mocno trzymał lewą ręką metalowego słupa, jednocześnie patrząc w dół na przepływającą pod nami rzekę. Chłopak wydawał się być mniej więcej w moim wieku. Jednak nie widziałem na tyle dobrze jego twarzy, by móc się mu dobrze przyjrzeć i stwierdzić czy skądś go mogę znać. Stał ubrany w czarne rurki i zwykłą białą bluzę z kapturem. Rozumiem, że idzie wiosna, że na dworze robi się coraz cieplej, ale na zwykłą bluzę było jeszcze zdecydowanie za zimno.

Zatrzymałem się i patrzyłem na niego zastanawiając się dlaczego stoi na tej barierce. Znaczy... wiedziałem co chciał zrobić, dlatego kompletnie nie wiedziałem jak mam się w tej sytuacji zachować. Przecież nikt od tak tego nie robi.

Patrzyłem się tak przez dłuższą chwilę, zastanawiając się co mam zrobić, jak zareagować? Miałem mieszane uczucia. Po chwili jednak zdecydowałem się i powolnym krokiem podeszedłem bliżej miejsca, gdzie znajdował się chłopak.

Ten jednak w nagle odwrócił się w moją stronę i skierował wzrok prosto na mnie... Musiał mnie usłyszeć, cóż prędzej czy później i tak by mnie zauważył. Stanąłem w miejscu, spoglądając na twarz chłopaka. Mierzyłem go wzrokiem uważnie. Jego twarz, a dokładnie cera była bardzo jasna, tak blada, że niemal prawie biała. Na tyle jasna, że światła lamp ulicznych, mogły się odbijać od jego twarzy. Za to oczy... ciemne i błyszczące, wydawały się tajemnicze, ale za razem też wołały o pomoc.

Widać było, że chłopak był zdenerwowany. Nie bez powodu się tam znalazł. Doskonale wiedziałem co chciał zrobić, wiedziałem też, że muszę go przed tym powstrzymać.

W jednej chwili pomyślałem, że mogę go już gdzieś widziec. Gdzieś wcześniej musiałem go spotkać, tylko nie mogłem sobie za cholerę przypomnieć gdzie...
Na jego twarzy widniało przerażenie i bezradność. Nie ukrywał emocji które nim miotały, a nawet nie musiał tego robić. Po pewnym czasie, lekko się poruszył, chwytając się mocniej metalowego słupa i w końcu po długiej ciszy która między nami panowała, odezwał się w moim kierunku:

- Zostaw mnie... - odparł drżącym głosem. Z trudem powstrzymywał się od płaczu, a jego słowach wyczuwało się strach.
Po tych słowach zastanawiałem się przez chwilę co mam na to odpowiedzieć.

Be With Me [taegi] Where stories live. Discover now