Rozdział 16. Nikt, wizja i ulga

497 50 38
                                    

Sakura wciągnęła potężny haust powietrza, będąc totalnie zaskoczona ostatnimi słowami Kakashiego. Nie mogła pojąć... Nie, to nawet nie to. Ona nie potrafiła zrozumieć, jak narodziny dziecka, mogły by być początkiem jakiegokolwiek problemu. W końcu dzieci to największe szczęście galaktyki. Są źródłem siły, nowym początkiem i dowodem na piękno działania mocy. Są kwintesencją życia. Sakura do dziś pamiętała, jak wiele razy w świątyni jedi, spędzała czas z młodszymi padawanami, organizując im zabawy w tym krótkim acz ważnym czasie "przerw", od codziennych treningów i dyscypliny panującej w zakonie. Swego czasu, miała okazje nawet trzymać w rękach malutkie, wręcz kilkudniowe maleństwo. Tego ciepłego uczucia i absolutnej słodkości, jaką wtedy poczuła, nigdy nie będzie potrafiła zapomnieć. Zwłaszcza z jednego powodu... Jako jedi, ona nie mogła nawet marzyć o posiadaniu własnego dziecka. To było za wielkie ryzyko... Stromy spadek do otchłani ciemnej strony...

Ale czy na pewno? Jak? Jak miłość do własnego dziecka, może być zła i niebezpieczna?

Jej umysł, nagle wypełnił się iluzorycznymi obrazami i dźwiękami. Drobny i cieniutki głosik, rozprowadzał się w jej ciele, niczym fale morza, a zaraz potem ujrzała ona niewyraźny obraz, tuż przed sobą. Tuż przed nią nagle pojawiło się dziecko, jednakże jakby było ono zatopione w gęstej mgle. Nawet się starając, nie mogła dostrzec jego cech fizycznych, płci, czy też twarzy. Dostrzegała jedynie rozmyte kolory ubrań, oraz urywane dźwięki, które musiałby być słowami, ale w jakiś pokręcony sposób, nie docierały do niej, rozbijane przez niewidzialną barierę. Sakura mimowolnie sięgnęła ręka do przodu, skupiając się na mocy, starając się rozerwać przestrzeń mgły, by dostać się do ów dziecka. Nastąpił syk i huk, a mgła zaczęła się powoli rozrzedzać. Ujawniając po chwili kolejne drobne szczegóły. 

Czerń włosów, zbyt długich jak na chłopaka, ale jednocześnie, też nie typowo "dziewczyńskich". Drobny acz kształtny nos. Szaro-czerwona tunika... A potem... ukazała się jej cała twarz i Sakura zachłysnęła się powietrzem, tak mocno, że omal nie odkaszlnęła. 

Te oczy... Których źrenice były idealną kopią jej samych, różniące się tylko jedną rzeczą. Tylko jednym elementem.

Były czarne. Mroczne, pochłaniające je umysł i serce bez granic.

Czerń tak podobna do...

A potem był pierwszy zrozumiany przez jej słów potok słów... Głos...

- "Mamo pośpiesz się!!! Tatuś i wujek już czekają!!! Zaraz ruszamy!!!"

Sakura omal się nie zatrzęsła, gdy instynktownie rozwarła swoje usta by odpowiedzieć dziecku. Nagle poczuła dziwny ścisk i chłód, który w jednej chwili niemal, że rozdarł wizje dziecka i sprawił, że Haruno w jednym ruchu odwróciła się zaskoczona. 

Tuż za nią stali wszyscy członkowie zakonu, jakich miała w życiu spotkać. Ci którzy żyli... Jak i ci którzy polegli już w bitwach. Jej oczy rozszerzyły się gwałtownie, porażone gniewem i nienawiścią, zawartą w ich spojrzeniach.

- "Zdrajczyni. Zdradziłaś zakon. Swoich przyjaciół... Mentorów... Jesteś potworem!"

- Nie to nie tak! Ja... Tylko...

- "Zdradziłaś mnie Sakuro... Jak mogłaś..." - przedarł się nagle głos, który Sakura poznałaby i na końcu świata.

- Mistrzyni Tsunade...

- "Opuściłaś nas...Zdradziłaś mnie... Uległaś ciemnej stronie... Jesteś zakałą, całego zakonu! Nie chce cię znać!"

- Nie!!! Proszę nie! To nie tak! Ja nie zdradziłam was!

Ale jej słowa zostały zagłuszone przez huk, jak i potok tak jasnego światła, że Sakura czuła się niczym oślepiona, a zaraz potem... Poczuła ciepło na twarzy... I usłyszała mocny i męski głos, tuż obok siebie.

Sasusaku - Dzieci Mocy [PL]Where stories live. Discover now