-Zaufać uczuciom-

640 36 5
                                    

Tak jak myślałam ognisko ,, bez nauczycieli,, oznaczało ,, z alkoholem,,. W sumie nie była to najgorsza idea. Wyszliśmy z domku z Mattem, rzucił na mnie okiem i przy ognisku się rozdzieliliśmy. Ja rozmawiałam sobie z Lily, oczywiście w obecności alkoholu, ale w umiarze, nie chciałam skończyć jak ostatnio. Tym bardziej, że w nocy będę z Mattem i ciekawe co bym mogła mu powiedzieć, na tę myśl zaczęłam się krztusić napojem. Lily już praktycznie udzielała mi pierwszej pomocy, jak dla niej już się dusiłam. Bardzo się o mnie martwiła. Od czasu do czasu spojrzałam na Matthew'a, był z kolegami. Nie przeszkadzało mi to, a wręcz byłam zadowolona widząc go w towarzystwie chłopców niż dziewczyn. Oczywiście widząc to bez podtekstów, raczej nie przepadał za chłopcami w ten sposób.

Ognisko trwało już długo, według nowin miało jeszcze trochę potrwać. Od czasu do czasu wysłannicy musieli iść sprawdzić czy nauczyciele śpią, jak narazie było czysto. Ciekawe co by było gdyby do nas przyszli? wolałam nawet o tym nie myśleć i się nie przejmować.

Po północy stwierdziłyśmy z Lily, że pójdziemy nad brzeg jeziora. Weszłyśmy na pomost jeziora, woda wydawała się czarna, jak jakaś otchłań. Gdy na nią patrzyłam czułam dziwny niepokój, jakby było w niej jakieś niebezpieczeństwo.

-Tylko wiesz, uwaga z Mattem w domku - Lily zaczęła się śmiać - bo jak was nakryją to wiesz - zaczęła się dusić napojem a ja się śmiałam.

-Jasne... nakrycie na spaniu.. pewnie by nas wyrzucili ze szkoły - spojrzałam na nią poważnie.

-Idę po coś do jedzenia - pogładziła się po brzuchu i odeszła machając mi.

Nagle podeszła do mnie ta ruda, z którą prowadzał się Matthew. Była z jakimiś dwoma dziewczynami, chyba znałam je z widzenia, sama nie wiem. Szły na mnie z grobowymi minami, nie powiem, że już czułam, że stanie się coś złego. Dziewczyna ustała naprzeciw mnie mając po swoich dwóch stronach dziewczyny, wyglądające nieomal jak jej podwładne, gardziłam takim rządzeniem innymi. Stałam na samym skraju pomostu, ale nawet to mi nie odebrało odwagi.

-W jakim interesie królowa do mnie przybywa? - ukłoniłam się ironicznie prychając śmiechem.

-Nie cwaniakuj nowa. Jeszcze raz zbliżysz się do Matta to się to gorzej skończy, zobaczysz - zaczęła mi grozić, na jej twarzy rosło zadowolenie z tego co robi, nie mogłam tego tak zostawić.

-Bo co mi zrobisz? aa mam Ci nie patrzeć w twarz, bo umrę od takiego widoku? dobra już zamykam oczy - zamknęłam oczy.

Nagle poczułam jak coś mnie popycha,czy ona była niespełna rozumu?! byłam po alkoholu a woda zapewne była lodowata. Z zamkniętymi oczami wpadłam do wody, nie wiedziałam co się dzieje. Zimna woda przeszyła mnie do szpiku kości, w takich sytuacjach akurat nienawidzę być sama. Zaczęła panikować i się szarpać, choć nawet nie potrafiłam poruszyć za bardzo żadnym mięśniem. Czułam jak opadam powoli na dno, przez co jeszcze bardziej się szarpałam, to nie może być koniec. Starałam się nie oddychać na ile to możliwe w takiej sytuacji. Chyba byłam pod tą wodą już całą wieczność... nic już nie widziałam, nic nie czułam. Wszystko się kręciło i było ciemne, widziałam Matta.. tylko w moje głowie, niestety.

Matthew:

Komentując to co wydarzyło się wcześniej w lesie- od dawna miałem na to ochotę. W końcu to zrobiłem, nie wiedziałem czy była to dobra decyzja. Aczkolwiek gdy to zrobiłem poczułem to uczucie co wcześniej, ono nie było już takie nieprzyjemne, nie umiem tego określić. Zależało mi na Ash, aczkolwiek wywoływała we mnie po prostu chęć posiadania jej, jak przedmiotu. Postaram się aby tak nie było, ale nie wiem czy to się uda.

-----

Straciłem już dawno z oczu Lily i Ashelynn. Zastanawiałem się gdzie były, bo wszyscy ludzie siedzieli koło ogniska i w bliskiej okolicy mojego wzroku. Zaprzątało mi to głowę, czułem trochę dziwny niepokój. Jeszcze większy niepokój wywołało to gdy zauważyłem samą Lily.. to było dziwne, wcześniej były cały czas razem. Chwila.. nie ma Rose.. czy ona mogłaby jej coś zrobić. Przed chwilą tu była, zanim Lily tu przyszła. Zacząłem coś podejrzewać, do tego to drążące mnie uczucie. Wsłuchiwałem się w tłum, nagle usłyszałem jakby plusk czegoś, ale nie byłem pewny. Przypomniało mi się gdy spotkałem się Ash nad jeziorem, o nie. Zacząłem biec w tamtym kierunku, z daleka zauważyłem śmiejącą się Rose. Podbiegłem do nich s prędkością światła,do nich, bo nie była sama. Była z koleżankami, szczerze ledwo co je znałem, ale to nie ma znaczenia. Ważne było to, co tu się dzieje. Rose gdy mnie zobaczyła zbladła jak ściana, co ona odjebała! wrzuciła ją do wody? 

-Co tu się dzieje? gdzie jest Ashelynn - ustałem przed dziewczyną i powiedziałem wręcz wrednym i odrażającym tonem.

-Spokojnie, nic jej już nie będzie - uśmiechnęła się - zresztą nawet nie wiem gdzie jest.

Może bym jej uwierzył, gdyby to nie była ona. Do tego jedna z jej koleżanek była mocno przerażona, widziałem to. Stała za nią, pokazała mi palcem na wodę, zauważyłem na niej bąbelki. Jednak była do tego zdolna, idiotka.

-Pojebało Cię do reszty? - odepchnąłem Rose stojącą przede mną.

Bez wahania wskoczyłem do wody, była cholernie zimna. Całe szczęście byłem taki roztrzęsiony, że nawet to zimno mi nie przeszkadzało. Otworzyłem oczy pod powierzchnią wody. Nieco pode mną była Ash, woda nią pomiatała, nie ruszała się. Na ten widok mało nie zalało mi krwi w żyłach. Zanurzyłem się głębiej i ją chwyciłem za ramiona, jakoś ją wynurzyłem. Wiadomo co było dalej, to całe szamotanie się aby wyciągnąć ją na brzeg. Dla mnie trwało to kilka godzin, realnie może było to z pięć minut. Oczywiście czego miałem się podziewać, sprawczyni i jej bff'ek już nie było, norma. Ash była taka blada, zimna. Ale oddychała, to się liczyło. Nawet nie wiem jakie czynności wykonywałem aby ją ocucić, za dużo emocji.

Emocje dały mi upust gdy dziewczyna otworzyła oczy i zaczęła kaszleć. Złapałem ją szybko w pasie i wstałem razem z nią. Musiało być jej tak zimno. Biegłem z nią do domku po drodze powtarzając, że jest już dobrze.. już było dobrze.

Na całe szczęście w domku było wręcz gorąco. Postawiłem w nim dziewczynę, nie było już z nią źle, ale kazałem jej od razu iść wziąć gorący prysznic. Sam wytarłem się ręcznikiem i przebrałem w centrum domku, przecież była w łazience więc nic nie stało na przeszkodzie.

-Matt, skoro już mnie tak wepchnąłeś do te łazienki to mogłeś mi dać ubrania - powiedziała głośno Ashelynn.

-Jak dla mnie to możesz wyjść bez - uśmiechnąłem się sam do siebie.

-Uznam, że tego nie słyszałam. Daj mi jakieś ubrania.. bluzkę chociaż.

No dobra bluzkę.. ale nie będę jej grzebał po szafie, chociaż pewnie tego się spodziewała. Wziąłem bluzkę.. ale swoją z szafy. Ciekawiło mnie jak będzie w niej wyglądała, chociaż ona we wszystkim wyglądała dobrze. Podałem jej bluzkę lekko uchylając drzwi do łazienki, zobaczyłam ją w ręczniku, w sumie trochę szkoda, chyba powinienem zacząć walczyć z tym wrodzonym zboczeniem. Ale jak gdy mieszkam z kimś takim, nie ma mowy.

-Nie uważasz, że będzie troszkę za duża? -zapytała ze zdziwieniem.

-Będzie w sam raz - zaśmiałem się.

Wyszła , spojrzałem na nią. Jak ona wyglądała.. to chyba wcielenie.. nie potrafię tego nazwać, była wyjątkowa. Jej włosy były roztrzepane, bez makijażu wyglądała jeszcze lepiej niż normalnie a jej bardziej widoczne piegi dodawały jej uroku. Moja bluzka była dla niej szeroka i dość długa, jak na bluzkę. Oprócz tego miała na sobie czarne , nie, nie spodenki, domyślcie się. Wyszła do mnie tak, to już coś znaczyło. Na jej udach byłe gęste symetryczne blizny, już wiedziałem od czego, nawet nie wiem ile tak myślałem wpatrzony w nią.

-Halo? co ci jest? przecież mówiłam, że ta bluzka będzie za duża - nagle przemówiła wyrywajc mnie ze świata myśli, za duża..

-Nie, jest idealnie - powiedziałem odrywając od niej wzrok.

-Miłość zabija-Where stories live. Discover now