Renee
Po spędzeniu popołudnia na plaży oraz zjedzeniu wieczorem kolacji w restauracji, wróciliśmy do domu. Dawno się tak nie bawiłam i cieszyłam się, że mogłam spędzić taki zwykły dzień z Natanem. Oczywiście nie obyło by się bez moich napadów paniki i wspomnień o tym, co zrobił mi Mike. Po chwili chłopak uspokajał mnie, dzięki czemu było mi trochę lepiej.
-Renee, kupię nam popcorn i może jeszcze dzisiaj obejrzymy? - zapytał, wchodząc ze mną do willi.
-Czyli ty jeszcze wychodzisz? - zdjęłam buty, kierując się do salonu. Natan nadal stał na korytarzu, szukając w kurtce portfela.
-Tak, ale za piętnaście minut będę z powrotem. W porządku?
-Pewnie, tylko kup zwykły solony. - poinformowałam, a w odpowiedzi usłyszałam śmiech bruneta. Po chwili już go nie było, a ja zdecydowałam, że poszukam jakiegoś filmu do obejrzenia.
Jednak widok, jaki zastałam w salonie - całkowicie mnie zaskoczył. Na kanapie leżał Shey, który pod nosem co chwila coś mówił. Na niewielkim, szklanym stoliku - stało kilka butelek piwa. Westchnęłam, podchodząc do niego. Po co się tak upijał? Po raz kolejny widzę go w takim stanie. Tyle tylko, że teraz jest z nim jeszcze gorzej.
-Kiedyś sobie naprawdę zaszkodzisz tym ciągłym piciem. - odezwałam się, zaczynając sprzątać puste butelki oraz śmieci, które zostawił chłopak. Były porozrzucane wokół niego, a ja miałam ochotę dać mu porządną naganę za jego zachowanie.
-Mmiłość mi szkodzi. - wybełkotał, jeżdżąc wzrokiem po suficie.
Zaprzestałam swoich czynności, będąc zainteresowana tym, co mówi niebieskooki. Usiadłam obok niego na kanapie, skupiając się na nim.
-Ile wypiłeś? - zapytałam, mrużąc oczy.
Spojrzał na mnie i szczerze mówiąc, wyglądał uroczo. Jego ciemne, kręcone włosy były w lekkim nieładzie, a oczy mimo tego, że były trochę czerwone - nadal nie traciły swojego błękitnego koloru. Uśmiechnęłam się mimowolnie, co nie uszło uwadze chłopaka.
-Dlaczego się uśmiechasz? - Kąciki jego ust poszły w górę.
Cokolwiek teraz powiem i tak nie będzie tego pamiętał. Za dużo wypił.
-Dlaczego nie odpowiadasz na moje pytanie?
Walczyliśmy na spojrzenia. Ale ani on, ani ja nie zamierzałam przegrać. Ponownie doszukiwał się czegoś w moich tęczówkach, a jego źrenice stały się znacznie większe, niż zazwyczaj.
-Wygrałeś. - fuknęłam, nie dając rady dłużej patrzeć na niego. Zawstydzał mnie samym tym, że siedzi tuż obok mnie. Na dodatek wpatruję się we mnie. Oblałam się rumieńcem. Szybko, nieudolnie zakryłam się włosami.
-Zzawsze wygrywam. - Na jego twarzy pojawił się cwaniaki uśmiech, który po chwili szybko zniknął.
-Śpij już. - odezwałam się po chwili ciszy.
-Mam jeden warunek. - Za każdym razem kiedy się odzywał, ledwo co mogłam go zrozumieć. Przez nadmiar alkoholu, nie wypowiadał do końca dobrze słów i cały czas bełkotał.
-Jaki? - Przechyliłam troszkę głowę na bok, przypatrując mu się.
Nagle mężczyzna złapał mnie w talii, rzucając się na kanapę. Leżałam na nim i chyba nie muszę wspominać o tym, że nasze twarze były bardzo blisko siebie? Ile razy mam jeszcze przeżywać z nim takie sytuacje jak ta? Moje hormony niedługo nie wytrzymają.
-Cco ty robisz? - szepnęłam, czując odór alkoholu od chłopaka.
-Zostajesz tu ze mną. - oznajmił, pokazując szereg białych zębów.
CZYTASZ
i will never let you go✔
RomanceSkrzywdzona przez innych. Nie rozumiana i bojąca się ludzi. Trafiając do rodziny, pragnącej ją poznać - spotyka jego. Historia dwóch różnych światów. Bo przecież on zawsze miał wszystko, a ona wręcz przeciwnie. ''-I heard there was somone but I kn...