Rozdział 49

21.5K 865 259
                                    


Kochani! 

Rozdział jest mega krótki o połowę krótszy niż zazwyczaj :( Jednak nie jestem w stanie na razie nic innego wymyślić :( Więc dodaje to co mam. Tak jak zawsze mówiłam. Nie chce dodawać byle czego byle by tylko było:(

Uwielbiam was!


Laura

Myslę, że to już naprawdę najwyższa pora, żeby pójść do domu. Do ojca. Może powinnam to już zrobić wcześniej? Może powinnam do niego pójść od razu? A może on wcale nie czeka na moje odwiedziny?

Jednak czuje, że przyszła pora żeby zmierzyć się ze swoim dawnym życiem. Ja to po prostu wiem.

Chce z nim porozmawiać. Mimo wszytko się z nim zobaczyć. Poza tym stęskniłam się za moją Mery. Williama akurat nie mam ochoty oglądać, przypuszczam że nawet się może ze mną nie przywitać. Naprawdę nie wiem za co, on mnie tak nie nawidzi. Sama nie wiem czego mam się spodziewać po wizycie w domu... Przecież ojciec doskonale wiedział, że jestem w Kanadzie. Bruno na pewno ich poinformował o mojej obecności, a mimo to nie chcieli się ze mną zobaczyć. Merry już wcześniej prosiła, żebym przyjechała do domu albo chociaż z samą nią się spotkał ale nie miałam do tego wcześniej kompletnie głowy. Zresztą teraz też nie mam ale czuje, że chce tam iść. Swoją drogą to to naprawdę przykre, że gosposia się o wiele bardziej troszczy o ciebie i tęskni niż rodzina, chociaż to własnie ona jest dla mnie bardziej rodziną niż oni. Oczywiście jest jeszcze Charlotte, żona moje brata. Ja naprawdę nie wiem co taka dobra dziewczyna widzi w takim wyrachowanym gnoju...

Im jestem bliżej domu tym zaczynam bardziej się stresować, tak właściwie nie wiem co mam im powiedzieć, kiedy wejdę do środka. Ojciec od progu z pewnością będzie na mnie wściekły, że miałam czelność odejść od Bruna. Pocieram nerwowo dłońmi o siebie i układam sobie w głowie co mam powiedzieć, kiedy ich zobaczę. Chociaz pewnie kiedy stanę z nimi twarzą w twarz wszystko to co chciałam powiedzieć, nie przejdzie mi przez gardło.

Staje przed drzwiami a serce zaczyna mi bić coraz mocniej. Może powinnam wejść od razu? Nie. Zapukam.

– Laura kochanie! Boże jak się cieszę, że przyjechałaś. – drzwi oczywiście otworzyła mi Merry i od raz rzuciła mi się na szyję niemalże dusząć przy tym. – Jak ja za tobą dziecinko tęskniłam i martwiłam się o ciebie. Laura ale jak ty zmarniałaś jesteś blada, oczy podpuchnięte. – mierzy mnie od góry do dołu wzrokiem i od razu karci.

– Też się cieszę, że cię widzę, też tęskniłam za tobą. – przytulam się do niej i zamykam za sobą drzwi wchodząc do środka. Rozglądam się dookoło domu i czuje takie dziwne uczucie w środku, na widok domu w którym spędziłam dwadzieścia lat życia, domu mojego dzieciństwa i co mnie dziwi najbardziej nie czuje się tu teraz swobodnie...

– Chodź zrobię ci coś do jedzenia i ciepłej herbaty.

– Co tu robisz? Dalej odstawiasz ten cyrk? – kiedy przechodzimy przez salon nagle jak spod ziemi wyrasta przed nami ojciec. Trzyma w ręku szklankę z brązowym trunkiem i patrzy na mnie zimnym wzrokiem.

– Też się cieszę tato, że cie widzę. Miłe przywitanie. W ogóle się za mną nie stęskniłeś tatusiu? Nie interesuje cię co u mnie? – wymuszam uśmiech na twarzy.

– Przypuszczam, że krzywda ci się tam nie dzieje i niczego ci nie brakuje. Taka była kolej rzeczy, żebyś się wyprowadziła z domu i znalazła męża. Najwyższy czas. – zaciskam usta z całej siły i biorę głęboki oddech, aby nie wyprowadzić się z równowagi.

Przyzwyczaj się do mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz