32. Cienie

815 71 52
                                    

Przeczesałam włosy dłońmi, tym samym odsłaniając drugie oko. Wokół panowała kompletna ciemność, każda ściana, każdy kąt, nawet najmniejszy skrawek okna pokrywały lepkie i obślizgle cienie. Nie poruszały się, po prostu były, pokazując swoją przerażającą egzystencję. Znałam je aż za dobrze, w końcu są tylko trzy osoby potrafiące nimi władać, a ja jestem jedną z nich.

Zabić! 

Okropny ból przeszył moją głowę.  Złapałam się za nią zaciskając powieki. Skrzeczący głos wkradł sie w mój umysł, to nic innego jak ciche szepty szaleństwa. Straszne ale jednocześnie tak kuszące.

Zabić!

Wierzchem dłoni otarłam łzy. Tyle że zamiast przezroczystej cieczy zobaczyłam krwisto czerwoną... Ja takiej nie mam.

Wypatroszyć!

Oparłam się o ścianę a z moich wykrzywionych w uśmiechu ust wydobył się cichy śmiech.
Ktoś mnie wysłuchał... To nie łzy tylko krew! Tak bardzo się cieszę!

Zabić!
Wypatroszyć!

Nie ...  Chcecie krwi? A może czyjegoś cierpienia ?

Cierpienia!
Krwi!

Jesteście takie przewidywalne. Kogo więc chcecie?

Daemona!

Nie! Jego nie dostaniecie!
Cienie poruszyły się rozdrażniene. Kłębiły się jak węże w leżu, niby niepozorne a tak niebezpieczne.

Kłamstwo!
Kara!
Śmierć!

Skrzywdził mnie. Nie powiedział prawdy ... ale to za mało by go zabić...

NIE!

Przyległam do ściany. Cienie poruszyły się pełznąc w moją stronę.
Szaleństwo... Nie mogę się mu...
Krzyknęłam z bólu.

Cierp!

Jeden z cieni owinął się wokół mojej szyji, mocno się zaciskając. Ucisk był tak mocny jakby chciał złamać kręgosłup. Brakowało mi powietrza a ciałem wstrząsały niekontrolowane drgawki.

Poddaj się!

N...Nie mogę.

Poddaj!

Powietrza... pomo..

Przegrałaś!

Cień boleśnie zgniatał moją tchawice. Łapałam go, jednak nie potrafiłam go dotknąć. Był tam? Czy to moje urojenia?
Zaśmiałam się psychicznie.
Przecież tu nic nie ma! Nigdy nie było i nie będzie!
Obruciłam się do drzwi odruchowo skrobiąc po nich pazurami.
Wypuść mnie! Chce wyjść!
Moje dłonie jeszcze bardziej pokryły się koscianym pancerzem. Teraz pazury zostawiały głębokie rowy w drewnianych drzwiach.
Wypuść! Duszę się! Chce wyjść! Jeść! Pić! Zabijać!
Położyłam się na ziemi, zwijajac w kulkę. Z oczu po raz kolejny popłyneła krew, teraz była czarna ...trucizna.
Duszę się... wyjść.. powietrza ...
Zerwałam się na równe nogi a spojrzenie moich czarno złotych oczu utkwiłam w uchylonym oknie.
Ja je tak zostawiłam? Już tak było?
Zaśmiałam się zmieniając się w cień.

Zabijać!

Nie tak szybko. A może na początku wydłubać im oczy?

Tak!

Co potem? Zadać im więcej bólu czy może rozkoszować się smakiem krwi?

Cierpienie!

Ich wzrok jest taki smutny. Taki piękny! Ten ból! Co jest? Czyżbyś wiedział że to twój koniec ?

Zabij!

Jaki kruchy... dlaczego już nie krzyczy? Dlaczego jego głowa leży obok?

Kolejny!

Jest nudny.  Nie daje mi tej chorej satysfakcji. Krzycz! Krzycz mówię! Dlaczego nie krzyczysz!? Błagaj o litość! Płaszcz się i licz na jakąś łaskę!

Zabić!

Już nie żyje. Był nudny... Może teraz ona? Jest w niej tyle życia. Chce ją pozbawić tej radości!

Tak!

Krzycz! Dobrze... bardzo dobrze. Wiesz że nikt ci nie pomoże? Jak się z tym czujesz? Płaczesz? Dlaczego? Bo ci smutno czy dlatego że sprawiam ci ból? Nie chcesz mi odpowiedzieć?

Krew!

Słodka, słona, kwaśna... gorzka. Obrzydliwa...

Jeść!

Słodkie, miękkie mięso. Odchodzi od kości. A to? Ble... stare i suche. Obrzydliwe...

Otworzyłam oczy. Myślałam że skrzywie się pod wpływem światła jednak otaczała mnie ciemność i las. Siedziałam na ziemi opierając się o wilgotny pień drzewa. Czułam jak powietrze wokół przesiąkniete jest zapachem lasu, wilgoci i ... krwi. Podążyłam wzrokiem w miejsce skąd dochodził zapach. Nie było daleko. Kawałek ode mnie leżały trzy martwe ciała, dziecka, kobiety i staruszka. Były w opłakanym stanie, jednak tylko ciało dziecka zostało pozbawione głowy. Ich ciała były po części zjedzone a krew wyssana.
- Dałam się owładnąć szaleństwu... - szepnełam dotykając ust, tak jak myślałam, była na nich zaschnieta krew i male kawałki mięsa.
Chciałam się podnieść jednak moją prawą nogę przeszył ból w okolicy łydki. Był w nią wbity mały sztylet. Któraś z ofiar musiała się nim bronić... chociaż ja nic takiego nie pamiętam. Wyciagnełam go, po chwili chwiejnie wstając. Ostatni raz spojrzałam na ciała nim zmieniłam się w cień i uciekłam.

Zanurzyłam się po sam nos w wannie pełnej wody, ciepłej i kojącej. Musiała zmyć z siebie ślady krwi a już na pewno zatuszować jej zapach. Najlepiej zrobić to czymś bardzo intensywnym, lawendą czy też miętą. Są tak silne że świetnie maskują takie zapachy. Bo co jeśli Leiftan czuje krew tak samo jak ja? Nie wychowywał się w Yarnam więc nie powinien umieć jej wyczuć jednak... czy na pewno?
Na samą myśl o nim zabolało mnie serce. Nie myśl teraz o nim !
Wyszłam z wanny obwiazując się ręcznikiem. Spojrzałam w lustro. Z odbicia wpatrywała się we mnie para czarno złotych oczu. Nie potrafiłam ich schować. Dopiero gdy szaleństwo ustąpi uda mi się to zrobić.
Wyszłam z łazienki. Wzrok odrazu utkwiłam w podrapanych drzwiach. Muszę je wymienić, albo zatuszować ślady szaleństwa.
Ubrałam się w czyste ubrania by w końcu pójść spać. Nadal jednak słyszałam ciche skrzeczące szepty. Czy kiedyś mnie opuszczą?

Nie!

I tak dotarliśmy do końca tego bardzo krótkiego rozdziału. Ma 800 słów, to bardzo mało bo zwykle staram się pisać po 1500 jednak muszę zrobić z tego mniejszy by zacząć główną akcję w kolejnym.
Myślę że nie będziecie bardzo źli... chyba.

Na koniec chciałam wam serdecznie podziękować. Moje opowiadanie ma już 1000 gwiazdek! Naprawdę jestem pod ogromnym wrażeniem tego jak je przyjeliscie. Gdy zaczynałam myślałam że nikogo to nie zainteresuje a jednak każda gwiazdka, każdy komentarz nawet te niepochlebne wywołują u mnie radość i chęć do pisania :D

Może z tej okazji chcielibyście jakiś rozdział specjalny?
Jeśli tak to o czym? Uprzedzam pytania, chciałabym przybliżyć wam jakieś momenty odnoszące się do fabuły.  ;)

Eldarya: Pozory mylą Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz