3

1.1K 85 82
                                    

Dzwonek kończący lekcje dzwoni zawsze punktualnie: godzina 16:15 i 28 sekund. Od razu zrywam się ze swojego miejsca i biegnę w stronę drzwi. Opuszczam klasę, po czym kieruję się do wyjścia ze szkoły.
Szybko, szybko, bo znowu cię będą zaczepiać...
Błagam, żeby Hyunjin i Hyunjoon się guzdrali i nie zdążyli do mnie dobiec...
Wychodzę ze szkoły. Pośpiesznie przechodzę przez parking i kieruję się w stronę ulicy.
Jest dobrze, udało Ci się.
Po chwili jednak, słyszę czyjś głos, wołający moje imię. Nie zatrzymuję się. Nawet się nie odwracam. Totalnie go ignoruję. Idę przed siebie.
Zatrzymuję mnie czyjaś dłoń, zaciskająca się na moim ramieniu. Odskakuję jak poparzony. Odwracam się.
Przede mną ukazuje się uśmiechnięta twarz blondyna, z którym spędziłem dzisiaj większą część swojego dnia.

- Felix? Czego chcesz? - dziwię się. Nie ukrywam, że cholernie mnie przestraszył.

- Zauważyłem, że idziemy w tę samą stronę. Pomyślałem, że... No wiesz. Odprowadzę cię. - mówi.

Co mam mu powiedzieć?
Nie lubię mieć towarzystwa.
Niby Felix mi nie przeszkadza, ale i tak czuję się nieco skrępowany.
Zwykle, idąc do domu, pogrążam się we własnych myślach, wymyślając jaki kit wcisnę dziś rodzicom.
Przez niego - nie będę mógł się skupić.

- To co? Będzie Ci przeszkadzać moje towarzystwo? - pyta.

Nie chcę go zranić.
Na prawdę, nic do niego nie mam.
Nie ukrywam, że jego towarzystwo będzie mi odrobinę przeszkadzać, ale przecież nie powiem mu, żeby się ode mnie odwalił.
Odpowiadam mu wzruszeniem ramionami. Felix darzy mnie najpromienniejszym uśmiechem, jaki w życiu widziałem.

- Super! - mówi, dotykając mojego ramienia. Od razu się odsuwam. - Chodźmy!

***

- Mieszkasz tu całe życie? - pyta Felix. 

Siedzimy właśnie starym, nie używanym przez nikogo od lat placu zabaw, oddalonego o parę naście metrów, od mojego osiedla. Często tu przychodzę. Siedzę i rozmyślam. Czasem wydaje mi się, że robię to, aż za często. Czuję jakby moja głowa miała niekiedy eksplodować od natłoku i nadmiaru myśli. Nie jestem jednak w stanie się ich pozbyć. Pisanie pamiętników mnie znudziło. Wylewanie myśli na papier jest bezsensowne. Tylko się go marnuje. Nie mam też absolutnie nikogo, komu mógłbym się wygadać. Z resztą... kogo to interesuje? Kogo obchodzi to jak czuje się Kim Seungmin? Totalnie przeciętny, nudny, aspołeczny dzieciak.
No właśnie.
Odpowiedź brzmi: nikogo.

- Tak. - mówię, nie patrząc w jego stronę. - Urodziłem się tu i wychowałem. 

- Nigdzie, nigdy nie wyjeżdżałeś? - dopytuje.

Wzruszam ramionami.

- Gdy byłem w podstawówce... Wyjechałem z rodzicami na 3 miesiące do Stanów. Potem wróciliśmy tutaj.

- Serio? Do Stanów? Ale super! - ekscytuje się. Nie za bardzo wiem jednak dlaczego. - Nie chciałeś tam dostać dłużej? No wiesz... To przecież Stany!

- Sam nie wiem... Miałem dziesięć lat. - mruczę.

- No, tak... Wybacz.

- Czego?

- Wydaję mi się, że cię wkurzam.

Odwracam się w stronę chłopaka, aby na niego spojrzeć. Pierwszy raz dochodzi między nami do tak głębokiego kontaktu wzrokowego. Jego brązowe oczy, świecą się jak dwa, wielkie świetliki. Czuję jakbym gubił się w jego spojrzeniu. Jak gdybym tracił grunt pod nogami, osuwając się na ziemię. Lecz, to tylko złudzenie. Tak na prawdę siedzę obok niego na huśtawce, która ledwo trzyma się na swoich łańcuchach i patrzę mu prosto w oczy. Przechodzi mnie nagły, zimny dreszcz. To się dzieje. Na prawdę się dzieje. Rozmawiasz z człowiekiem, Seungmin, w dodatku jest dla ciebie miły i patrzycie sobie w oczy.
Nie.
To tylko złudzenie.
Kto chciałby rozmawiać z kimś takim jak ja? 

HURT || SeunglixWhere stories live. Discover now