Rozdział 8.

2.8K 226 134
                                    

Zoe jako pierwsza powróciła do rzeczywistości, zaczynając śmiać się do rozpuku. Podparła się dłońmi o kolana, lekko nachylając do przodu, rechocząc w najlepsze. Spojrzała kątem oka na brata, który po kilku sekundach zareagował w podobny sposób, nie wiedząc jak w obecnej sytuacji się zachować.

Narzeczony. Narzeczony dla Zayna. Jak to idiotycznie brzmiało.

— Pierwszy żart, pomijając nasze narodziny, który naprawdę wam się udał — parsknęła ciemna brunetka, wycierając palcem łezkę z kącika oka.

— To nie żart — odparła poważnym tonem Trisha, zaciskając dłoń na ramieniu niebieskookiego, który skrzywił się delikatnie — Ten chłopak od dnia dzisiejszego jest twoim narzeczonym.

— A ta laska obok, mam rozumieć, że jest moją narzeczoną? — wtrąciła Zoe, wskazując palcem na blondynkę, która prychnęła, wywracając oczami — Mmm, zawsze o takiej marzyłam — zamruczała, poprawiając dłonią włosy.

— Niezupełnie — rzekła starsza kobieta, siedząca na kanapie — Jednakże trafi pod twoją opiekę, kiedy przepiszemy ją do waszej szkoły.

— Cześć, jestem Niall — wtrącił niebieskooki blondyn, podchodząc do Zayna — Cieszę się, że w końcu mogę poznać cię osobiście — uśmiechnął się szczerze, sprawiając wrażenie szczęśliwego. Zupełnie, jakby nie przeszkadzała mu myśl, że za kilkanaście miesięcy wyjdzie za kogoś, kogo nie zna i nie obdarza żadnym uczuciem.

— Chwilunia, chwilunia — mruknął pod nosem Zayn, wciąż starając się zrozumieć słowa matki i kompletnie ignorując blondyna, stojącego naprzeciwko niego z wyciągniętą ręką — Jaki kurwa narzeczony? Mogę wiedzieć, co tu się do jasnej anielki dzieje? — spytał, przenosząc spojrzenie na uśmiechniętego nieznajomego. 

— Nie przeklinaj, młodzieńcze — po raz pierwszy przemówił mężczyzna, siedzący obok Yasera — Twoi rodzice zgodzili się na zaręczyny, aby w przyszłości móc połączyć nasze firmy, zyskując tym dwukrotne zyski. Po ukończeniu szkoły pobierzecie się, a następnie zaczniecie zarządzać rodzinnym interesem — poinformował, wywołując gorzki śmiech u Zoe, która zaczęła klaskać, kręcąc głową

— Tego można było się po was spodziewać — powiedziała — Chociaż jesteście bardziej popierdoleni niż myślałam — parsknęła, a blondynka uśmiechnęła się delikatnie pod nosem. Czyli nie tylko jej rodzice mieli nierówno pod sufitem.

— Powiedzcie, że to żart — wtrącił Zayn, patrząc na rodziców. Widząc znaczące spojrzenia, potarł twarz dłonią — Nie mogę w to kurwa uwierzyć. Jeśli myślicie, że naprawdę będę brał udział w tej szopce, to grubo się mylicie! — warknął, odpychając delikatnie od siebie chłopca — Nie zamierzam wychodzić za mąż za kogoś, kogo nie znam. A już zwłaszcza za chłopaka, skąd w ogóle pewność, że wolę chłopców?!

— Przeglądarka i plakat na pół ściany mówią za siebie synu — wzruszyła ramiona Trisha — Uspokój się i zrozum, że tak będzie lepiej dla nas wszystkich. Tutaj chodzi o twoją przyszłość. Naszą przyszłość, kochanie — wyjaśniła z uśmiechem, podchodząc do bruneta, który odskoczył od niej jak poparzony.

— Nie kurwa, nie wierzę w to — parsknął, kierując się w stronę schodów na górę, prowadzących na drugie piętro, na którym znajdowały się sypialnie.

— Zayn, wracaj! — krzyknęła za nim Trisha — Musi ochłonąć, przyzwyczai się i zrozumie, że...

— Weź się zamknij kobieto — weszła jej w słowo Zoe, kładąc dłoń na swoim biodrze — Nikt nie będzie brał udziału w twoich gierka, w których chodzi tylko i wyłącznie o pieniądze. Ty byś nas kurwa sprzedała i dała wywieść za granicę za kilka marnych tysięcy — mówiła, czując jak narasta w niej złość — Pomyśleć, że Zayn raptem kilka minut temu próbował cię bronić, a teraz dowiaduje się, że jego ukochana mamusia zamierza spierdolić mu życie — parsknęła, zmierzając w stronę schodów — Drodzy państwo — spojrzała na nieznajomych — Radzę wam znaleźć innego kandydata dla waszego synalka, bo nikt z tej rodziny nie zamierza niszczyć sobie przyszłości. A już zwłaszcza dla tych nicponi, potocznie nazywanymi rodzicami — uśmiechnęła się sztucznie, wchodząc szybko po schodach.

W salonie zapanowała cisza. Starsi Horanowie posłali sobie zdegustowane spojrzenia, a młodsi nerwowo wpatrywali się w siebie, nie wiedząc jak się zachować. Trisha westchnęła ciężko, będąc rozczarowana dziećmi i z pewnością nie zamierzała puścić im tego płazem - zwłaszcza Zoe. Yaser natomiast cieszył się w głębi duszy, że oberwało się głównie jego żonie a nie jemu. Rozumiał złość swoich pociech.

— Przepraszam za nich — rzekła spokojnym tonem brunetka — Muszą się z tym oswoić, jednak zapewniam, że nie zamierzamy zrezygnować z umowy. Zoe to ciężkie dziecko jak mówiłam i... trudno do niej dotrzeć — mruknęła od niechcenia.

— Nie będziemy tolerować takiego zachowania — wtrącił Bob — Złość złością, ale istnieją granicę. Musimy reprezentować jakiś poziom — burknął.

Yaser zacisnął pięści, zaczynając dostrzegać w Horanach zupełnie inne osoby niż te, które poznał na początku. Grali miłych i wspaniałomyślnych, a teraz wychodziło szydło z worka. Chociaż, może to też była tylko gra?

— Oczywiście. To więcej się nie powtórzy. Jednakże zrozumcie szok — mamrotała Trisha. — Jeszcze z nimi porozmawiam.

Niall mimo burzliwej wymiany zdań i oczywistego niezadowolenia ze strony swojego narzeczonego, wciąż utrzymywał na swojej twarzy szeroki uśmiech, nie chcąc oberwać za złe zachowanie w domu. 

Fiancé • ziall ✓Where stories live. Discover now