14.

2.2K 210 86
                                    

It's shaking the sky
And I'm following lightning
I'll recover if you keep me alive
Don't leave me behind
Can you see me? I'm shining
And it's you that I've been waiting to find

                                         ***

       Draco z niecierpliwością zerknął na zegarek. Dziesiąta dwadzieścia. Piętnaście minut temu przybył na miejsce. Dużo za wcześnie, ale wolał  zdjąć kocioł z ognia dokładnie co do minuty, żeby mieć pewność, że zrobił wszystko zgodnie z instrukcjami.
Usiadł na jednym z krzeseł i odchyli głowę, przymykając oczy. Próbował wskrzesić w sobie ekscytację, radość lub jakąkolwiek inną reakcję, jednak bezskutecznie. Od dawna nie potrafił odczuwać tak silnych emocji, jedyne, czego doświadczał to obojętność i pustka. Żal po stracie Harry'ego i złość na Granger i Weasley'a dawno wyblakły. Jedyne, co pozostało, to nutka goryczy i wszechogarniająca apatia.
Sam nie wiedział, dlaczego zgodził się na tę całą zabawę z eliksirem. Żeby znów się zawieść? Żeby po raz kolejny zobaczyć obojętność w oczach Harry'ego i współczucie na twarzy Granger?  Szansa na powodzenie była znikoma, ale najwyraźniej gdzieś w głębi Draco nadal miał nadzieję. Nadzieja to niebezpieczne uczucie. Nie bez powodu powstało o niej powiedzenie, że jest matką głupich. Draco zdecydowanie bardziej wolał nastawiać się na najgorsze. Albo będzie miał rację, albo miłe zaskoczenie. Jedyne, co przynosiła nadzieja, to zawód. A na to Draco nie mógł już sobie pozwolić.
      Przez ostatnie tygodnie był na krawędzi. Nie spał, nie jadł, nie żył. Praktycznie wegetował funkcjonował niczym na autopilocie. Nie słyszał tego, co się wokół niego działo. Cała rzeczywistość wydawała się snem, z którego zaraz miał się wybudzić. Wszystko robił automatycznie, z przyzwyczajenia. Wieczne zmęczenie i apatia towarzyszyły mu codziennie i sprawiały, że godziny zlewały się w dni, a dni w tygodnie. Draco Malfoy umarł już jakiś czas temu, zamiast niego została teraz tylko pusta skorupa, która kiedyś była jego ciałem.
          Draco drgnął, gdy ustawiony wcześniej stoper zapiszczał. Dopadł do kociołka, drżącymi rękami zdjął go z ognia i wyłączył palnik. Spojrzał krzywo na stojący przed nim kociołek. Nie miał pojęcia, co dalej robić. Czekać na Granger? Przelać eliksir do fiolki? Zostawić go tu i wracać na lekcje? Jego rozmyślania przerwał skrzyp otwieranych drzwi. Draco odwrócił się, spodziewając się zobaczyć Granger i zamarł. Zza drzwi wychylał się Harry.
— O, jesteś tu — powiedział, po czym wsunął się do pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi.
Draco nie odpowiedział, tylko zlustrował Harry'ego wzrokiem. Co on tu robił? I skąd wiedział, gdzie szukać Draco?
— Hermiona powiedziała mi, gdzie jesteś — zaczął Harry, jakby czytając w jego myślach. — Nie było cię na żadnej lekcji, więc... — urwał, jakby sam zastanawiał się nad powodem.
Draco nie odpowiedział, patrząc na Harry'ego pustym wzrokiem. Ich związek skończył się na tyle dawno temu, że Draco ledwo go pamiętał. Harry był dla niego już bardziej nieznajomym, niż partnerem.
      Harry poruszył się i wbił wzrok w podłogę, wyraźnie czując się niekomfortowo pod lustrującym spojrzeniem Draco. Obaj zamilkli i Draco odwrócił wzrok. Mimo że większość rzeczy przestała wzbudzać w nim jakiekolwiek większe emocje, to Harry dalej działał na niego tak samo. Cholerny Gryfon wpadł w jego życie,
przewrócił je do góry nogami, a potem zostawił go jak gdyby nigdy nic. Draco westchnął. Wiedział, że nie powinien obwiniać Harry'ego za zaistniałe komplikacje, ale jakaś część niego nadal była wyjątkowo zgorzkniała.
— Eliksir jest gotowy? — odezwał się Harry po chwili, usilnie starając się przerwać najwyraźniej niekomfortową dla niego ciszę.
Draco skinął głową, nawet nie trudząc się o werbalną odpowiedź.
— Naprawdę chciałbym, żeby to zadziałało, Draco — powiedział cicho Harry.
Draco poderwał głowę i spojrzał uważnie na drugiego chłopaka. Harry patrzył prosto na niego, a w jego oczach błyszczała szczerość.
Draco uśmiechnął się lekko.
— Uwierz, ja też — westchnął. Sam już nie do końca wiedział, czy to prawda. Harry był jedyną przeszkodą dzielącą go od tego, co niedługo planował zrobić. Wolał jednak jeszcze tylko upewnić się, że eliksir nie zadziała. Oczywiście szanse na to były znikome, jednak Draco chciał utwierdzić się w tym przekonaniu. Wieczorem wszystko miało się rozstrzygnąć.
       Od dalszych rozmyślań uwolniło go skrzypnięcie drzwi.
— Granger — Draco nie sądził, że kiedykolwiek ucieszy się na jej widok.
Granger jedynie skinęła głową i spojrzała na Harry'ego, który stał prawie na drugim końcu pomieszczenia. Chłopak zerknął na Hermionę, po czym jego wzrok powędrował do Draco, ale na krótko. Harry znów spuścił głowę i jeszcze bardziej wcisnął się plecami w ścianę.
Draco przewrócił oczami, postanawiając oszczędzić wszystkim niezręczności.
— Kiedy zamierzamy podać H... Potterowi eliksir? — zapytał, siląc się na jak najbardziej pozbawiony emocji ton.
Granger nie odpowiedziała od razu tylko znów zerknęła na Harry'ego, który obruszył się pod jej czujnym spojrzeniem.
— Muszę jeszcze przejrzeć dokładnie przepis i upewnić się, że wszystko jest jak należy — powiedziała po chwili. — Dziś wieczorem? Około dwudziestej pierwszej?
Draco skinął sztywno głową i natychmiast skierował się do wyjścia, chcąc jak najszybciej oddalić się od Gryfonów.
Ledwo zdążył odejść kilkanaście  metrów od sali, gdy usłyszał głos Harry'ego:
— Draco!
Draco zatrzymał się, czując jak wszystkie jego mięśnie się napinają. Przymknął oczy, biorąc głęboki oddech. Naprawdę nie miał na to teraz energii. Mimo wszystko odwrócił się w stronę Harry'ego, który stał kilka kroków od niego, wpatrując się w swoje tenisówki.
— Tak, Potter? — odezwał się Draco, chcąc zwrócić uwagę drugiego chłopaka.
Harry uparcie unikał kontaktu wzrokowego i skubał odstające nitki na rękawie swojego swetra.
— Potter, nie mam całego dnia — Draco miał cały dzień, ale Harry nie musiał o tym wiedzieć.
     Harry wreszcie podniósł wzrok, ale gdy napotkał spojrzenie Draco, natychmiast znów spuścił głowę.
— Ee...  — zaczął, pocierając dłonią kark.
Draco przewrócił oczami.
— Elokwentny jak zawsze. Myślałeś może, żeby zostać dyplomatą?
Harry zmarszczył brwi i rzucił mu gniewne spojrzenie, po czym przymknął oczy i westchnął głęboko, jakby próbując zebrać się na odwagę, aby kontynuować. Po chwili podniósł wzrok i tym razem spojrzał prosto na Draco.
— Chciałem powiedzieć, że jeśli eliksir nie zadziała to dalej możemy... się przyjaźnić — wydusił wreszcie.
Draco zamarł.
— Nie jesteśmy przyjaciółmi, Potter — prychnął  Draco. — Nigdy nie byliśmy.
Poza tym, jeśli eliksir nie zadziała już się nie spotkamy pomyślał, ale nie śmiał powiedzieć tego na głos.
Harry uniósł brwi i sapnął z oburzeniem.
— Gówno prawda — upierał się. — Widziałem te wspomnienia, Draco. To nie było tylko zwykle pieprzenie. Może nie byliśmy przyjaciółmi w tradycyjnym tego słowa znaczeniu, ale nie możesz zaprzeczyć, że pomiędzy nami było coś więcej niż tylko romantyczny i fizyczny pociąg.
Draco ścisnął nasadę nosa. Harry może i mówił z sensem, ale Draco naprawdę nie miał teraz siły ani ochoty na tę dyskusję. Ostatnio na nic nie miał siły ani ochoty, ale w szczególności nie na Harry'ego.
— Potter, nie wiem do czego dążysz... — zaczął Draco, chcąc jak najszybciej zakończyć tę rozmowę i zaszyć się w swoim dormitorium, ale Harry mu przerwał.
— Dążę do tego — powiedział, robiąc krok w przód — że w pewnym sensie czuję się odpowiedzialny za to, co się stało — zatrzymał się niecały metr przed Draco i spojrzał mu prosto w oczy. Draco poczuł, jak jego serce zaczęło bić szybciej, a ręce drżeć, więc wcisnął je w kieszenie. — Mam na myśli, że nie musimy całkowicie zrywać kontaktu — kontynuował Harry, cały czas patrząc na Draco. — Coś w tobie przecież musiało sprawić, że się zakochałem. Możliwe, że to się powtórzy.
Draco zapomniał jak się oddycha. Patrzył prosto w oczy Harry'ego, pełne szczerości i determinacji, i nie potrafił oderwać od nich wzroku. Po chwili poczuł napływające niechciane łzy, więc zacisnął powieki i cofnął się o krok.
— Nie, Potter — powiedział twardo, starając się panować nad drżeniem, które tak bardzo chciało zawładnąć jego głosem. — Nie możesz... — wziął głęboki oddech. — Ja... — podjąłem już decyzję, nie utrudniaj tego, do cholery — nie rób mi nadziei.
Harry wydawał się lekko zawiedziony. Przez chwilę wyglądał, jakby chciał coś jeszcze powiedzieć, ale Draco nie mógł już tego słuchać. Odwrócił się na pięcie i praktycznie zaczął biec w stronę lochów. Słyszał, jak za nim Harry wykrzykuje jego imię, ale tym razem nie zamierzał się zatrzymywać.
         Dotarłszy do dormitoriów Slytherinu, wpadł do Pokoju Wspólnego i nawet nie rozglądając się ruszył do sypialni. Wszedł do środka i zatrzasnął za sobą drzwi, wreszcie dając upust napływającym łzom. Osunął się plecami po drzwiach na posadzkę i zaczął wycierać mokre policzki. Nie mógł płakać, nie teraz, kiedy musiał dokończyć pisać list. Odetchnął głęboko i przymknął na chwilę oczy, po czym wstał i usiadł przy biurku nad po części zapisanym pergaminem.

                *                       *                       *

Gdy na jego zegarku wybiła dwudziesta czterdzieści pięć, Draco odsunął się od biurka i ukrył twarz w dłoniach, pocierając oczy. Był tak cholernie zmęczony. Wszystko widział podwójnie, świat wirował mu przed oczami.
Już jutro to wszystko się skończy, pomyślał, wstając z krzesła. Przeciągnął się i jedną ręką sięgnął po kopertę leżącą na biurku. Przez chwilę patrzył na kremowy pergamin, wodząc palcami po atramentowych literach. Westchnął i wrzucił list do szuflady. Wyśle go jutro.
Podszedł do drzwi i obrócił się przez ramię, rzucając okiem na swój pokój. Jeszcze raz westchnął i opuścił pomieszczenie.
Do umówionej sali dotarł kilka minut przed dwudziestą pierwszą, ale Gryfoni już tam byli.
— Draco — przywitała go Granger. — Chodź, już wszystko jest gotowe.
Draco posłusznie przekroczył próg i zamknął za sobą drzwi.
— Chcesz jeszcze raz zerknąć na przepis? — zapytała Granger, wskazując dłonią na wspomnianą książkę.
Draco pokręcił głową. Ufał, że Granger wszystko dokładnie sprawdziła.
— Skąd w ogóle masz tę książkę? — odezwał się Harry.
Draco natychmiast spojrzał w jego stronę.
Harry stał kilka metrów od nich, po części ukryty w zaciemnionej części klasy. Opierał się plecami o ścianę z rękami wciśniętymi w kieszenie.
— Ja... — Granger zawahała się. — Znalazłam ją u siebie na łóżku.
Draco w ułamku sekundy odwrócił głowę w jej stronę.
— Że co? — zapytał z niedowierzaniem. — Skąd ona się tam wzięła?
Granger spuściła wzrok, a na jej twarz wkradł się rumieniec.
— Nie wiem — powiedziała cicho.
Draco sapnął.
— Chcesz mi powiedzieć — wycedził — że ufamy przepisowi z jakiejś książki, której pochodzenia nawet nie znasz? Która dogodnie znalazła się na twoim łóżku? Granger, myślałem, że jesteś mądrzejsza, do cholery!
— Ale wszystko tutaj wydaje się wiarygodne! — zawołała Hermiona, sięgając po książkę. — Spójrz, może jest dość stara, ale wszystko wygląda na porządne i sprawdzone.
Draco przymknął oczy i wciągnął powietrze nosem. Granger miała rację. Wszystkie przepisy wydawały się wiarygodne i sensowne. Mimo to fakt, że książka pojawiła się na jej łóżku znikąd wydawał się podejrzany. Kto ją tam zostawił? I skąd wiedział o ich problemie? Dlaczego po prostu nie przekazał jej Granger, tylko bawił się w podchody? Wszystkie te pytania zasiały w Draco ziarno wątpliwości.
Kiedy otworzył oczy, napotkał zdeterminowane spojrzenie Granger.
— Nie, Malfoy — powiedziała twardo. — Tym razem nie odpuścimy, tylko dlatego, że ty masz jakieś wątpliwości.
Draco chciał odpowiedzieć, ale Granger nie dała mu dojść do słowa.
— Sam warzyłeś ten eliksir — kontynuowała. — Jesteś w tym dobry jak nikt inny. Czy którykolwiek składnik wydawał ci się nie na miejscu, jeśli chodzi o tego typu eliksiry?
— Nie, ale...
— No właśnie. Jesteśmy w Hogwarcie, cholerne schody ruszają się jak chcą i kiedy chcą. Jest tu pokój, który zmienia się w to, o czym pomyślisz. Dlaczego potrzebna nam książka nie mogła pojawić się na moim łóżku?
— Wiem, że wychowałaś się z mugolami i ruszające się schody to dla ciebie nowość — Granger otworzyła usta, ale Draco uciszył ją gestem — ale w tym świecie to jest normalne. Za to rzeczy pojawiające się znikąd już nie.
— Niech będzie, więc ktoś ją tam podrzucił! No i co w związku z tym? Może chciał...
— Przestaniecie w końcu? — przerwał Harry, marszcząc brwi. — Oboje macie trochę racji, ale to już nic nie zmieni. Zgodziłem się wypić ten eliksir, więc dajcie mi go, do cholery.
Draco spojrzał na Harry'ego, który, oczywiście, musiał zgrywać bohatera. Już miał to skomentować, ale Granger go ubiegła, podając Harry'emu fiolkę z eliksirem. Harry przez chwilę przyglądał się zielonkawemu płynów w środku, po czym odkorkował buteleczkę i powąchał zawartość. Skrzywił się lekko, ale pp chwili na jego twarz wstąpił uśmiech.
— To co, wasze zdrowie — uniósł fiolkę w niemym toaście i wlał zawartość do ust.
Draco wstrzymał oddech obserwując, jak Harry przełykał eliksir.

Wake Up // DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz