5.

11.5K 227 28
                                    


Postanowiłam na pierwszy mój maraton na wattpadzie 

MARATON 1/3

Nadal tkwie w ramionach szefa i skłamałabym mówiąc, że jak najszybciej chce z nich wyjść, bo nie chce. Czuje się dziwnie bezpieczna. Nie pamiętam kiedy btak się czułam ostatnio. Chyba w ramionach mojego taty, kiedy jeszcze mieszkałam z rodzicami.

Odchrząkłam bo od patrzenia w te cudowne, tajemnicze brązowe tęczówki zaschło mi w gardle. Ale w końcu musiał to ktoś przerwać, a tym kimś byłam ja i moja dzwoniąca komórka.

- Przepraszam, czy mógłby pan...- nie dokończyłam bo męźczyzna się ocknął i mogłam już normalnie stać swoimi stopami na podłożu firmy.

-Halo?- zapytałam odbierając telefon nie patrząc z tego wszystkiego kto dzwoni

- Cześć siostrzyczko - odezwał się mój brat po drugiej stronie słuchawki.

-Jackob- powiedziałam szeroko się uśmiechając

P.O.V. ETHAN 

- Jackob- powiedziała brunetka szeroko się uśmiechając

Nie chciałem podsłuchiwać jej prywatnej za pewne rozmowy ale nie mogłem się powstrzymać, żeby odejść od niebieskookiej, ale musiałęm to uczynić. Ciekawiło mnie jedno, kim jest ten Jackob skoro wywołał taki uśmiech na twarzy brunetki. 

Gdy się odwróciłęm zobaczyłem jak o futryne drzwi do mojego gabinetu opiera się nie kto inny jak Jonathan. Wywróciłem oczami bo dobrze wiedziałem co się stanie gdy przekrocze te drzwi. 

Kieruje się w strone swojego gabinetu gdzie w drzwiach wymijam Jo.

Trzy.

Dwa.

Jeden.

- Co to tam właśnie było?- pyta posyłając mi dziwny uśmiech. A nie mówiłem ?

- Nic?- odpowiedziałem, ale bardziej brzmiało to na pytanie niż odpowiedz z mojej strony, której zapewne oczekuje Jo.

- Jak to nic?- Pyta zdziwiony siadając na fotelu, gdzie ja wcześniej zająłem miejsce na kanapie bo miałem dość dzisiejszego dnia.

- No nic-odpowiadam bez emocji, z obojętnością, jak zawsze w sumie.

- Jak ją złapałeś, stary, nawet sobie nie wyobrażasz jaka między wami tam chemia w powietrzu wisiała- ekscytuje się mój przyjaciel.

- Jaka znowu chemia? O czym ty znowu pieprzysz!?- pytam już troche podirytowany.

- No normalnie, pożerałeś ją wzrokiem, zresztą ona ciebie też- mówi poruszając dzikwacznie brwiami.

- Jest moją asystentką, tylko tylke i nic więcej-mówie wyjaśniając mu całą sytuacje- Poprostu ona kończyła prace na dziś, a ja wracałem do swojego gabinetu, szłem zapatrzony w komórke, ona pewnie też coś robiła i bum, wpadliśmy na siebie, ona się zachwiała i by upadła więc ją złapałem i tyle. Nie chciałem żeby sobie coś zrobiła bo jeszcze by firma na tym ucierpiała. Nic więcej- mówie do przyjaciela wstając z kanapy i biorąc swoją marynarke i teczke po czym spoglądam w jego strone.

An Ordinary Case...   [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz