62.

38 2 0
                                    

* Alice. 

Otworzyłam oczy i spojrzałam w sufit, zapatrzyłam się. Nie wiem co tam jest takiego ciekawego ale bardzo mnie zachwycił. Przeciągnęłam się i poszłam do łazienki, nigdzie nie mogłam znaleźć swojej kosmetyczki, a była mi bardzo potrzebna. Skorzystałam z kosmetyków które były w szafce, po porannej toalecie zeszłam na dół. W salonie siedziała Bella z laptopem i aparatem, była mocno zajęta więc nie chciałam jej przeszkadzać. Poszłam do kuchni, siedział w Niej Logan i wraz z Carlosem przygotowywali śniadanie.

- Mogę poprosić o kawę? 

- Tak. - uśmiechnął się Logan. 

- Martin dzisiaj będzie?

- Tak. Ma przyjechać na obiad.

Nie wiem o czym miałam z Nimi dalej rozmawiać. Poszłam do Belli. 

- Możemy porozmawiać? 

- No tak. - nie odwracała głowy od ekranu. - Mów o co chodzi, ja słucham.

- Masz problem z alkoholem.

- Oszalałaś? - zaśmiała mi się prosto w twarz. - Nie mam żadnego problemu. 

- Byłaś z Jamesem, nie piłaś.. Zerwał z Tobą zaczęłaś pić. 

- Nie wydaje mi się. - pokręciła głową. - Zmień temat, jak dalej chcesz ze mną rozmawiać. Nie będę się nikomu tłumaczyć. 

- Dziewczyny śniadanie. 

Na szczęście chłopaki Nas zawołali. Dzisiaj pyszne omlety, w końcu coś nowego. Kendall powiedział, że chłopaki mają jechać na próbę. Po śniadaniu będą chcieli się tam pewnie udać. 

- Zabieramy ze Sobą Erica. - powiedział Kendall. 

- A my? - zapytała Lena. 

- Możecie pozwiedzać, jest dużo ładnych miejsce.

- Pójdziemy do zoo, na spacer! - ucieszyłam się. 

- Tak! Zoo! - Lena i Eliza się ucieszyły. 

- Zabierz mnie ze Sobą. - Bella chwyciła Carlosa za ramię. - Proszę. Nie wytrzymam tego. 

- Dasz radę! 

- Jasne, jak tylko będzie karmienie drapieżnych zwierząt! - spojrzałam na Elizę. - To mogę iść. 

- Zaczynam się Ciebie bać. - powiedziała Alice. 

- Nie martw się. - uśmiechnęła się. 

Chłopaki pojechali, posprzątałyśmy a ja poszłam do swojego pokoju. Usiadłam na parapecie i czekałam na wycieczkę. 

- Bella jesteś gotowa! - Alice krzyknęła z dołu. 

- Przykro mi, ale ja nie jadę. 

- Dlaczego? - zapytała Lena. 

- Muszę odebrać Martina i Evę z lotniska. 

- No dobra. 

Dziewczyny i ja nie chciałyśmy iść same. Fakt, Eliza zna to miasto. Ale to miał być wypad z Bellą. A tutaj Carlos uratował ją z opresji, skoro nasz wypad się nie udał to poszłyśmy się opalać w końc pogoda jest idealna. 

- Ja jadę, jestem pod telefonem. 

- Ok. 

* Bella. 

Ciesze się, że Carlos zadzwonił. Przynajmniej nie muszę siedzieć w domu. Odpaliłam auto i już chciałam ruszać aż nagle, znikąd wyskoczył Eric.

- Życie Ci nie miłe?! - krzyknęłam. 

- Przepraszam. Musisz podrzucić mnie na lotnisko. 

- Dlaczego? 

- Dostałem rolę w filmie. Muszę jechać, nie mam czasu. 

- Ok, jasne. Biegnij po ciuchy i jedziemy. 

Gdy Eric wrócił pojechaliśmy na lotnisko, w samochodzie panowała kompletna cisza. No oprócz radia które cicho grało, dojechaliśmy bezpiecznie. Dostałam kilka wiadomości, ale nie mogłam odczytać. Szybko pożegnałam się z Ericiem który dość szybko miał mieć samolot. W międzyczasie czytałam wiadomości, jedna była od Coltona, co od razu wywołało uśmiech na mojej twarzy. Dostałam zaproszenie na małą imprezę, oczywiście się zgodziłam. 

- Bella! - krzyknęła Eva. - Cześć! 

- Cześć. - ucieszyłam się na ich widok. 

- Nie uwierzysz co się stało. - zaczęła Eva. - Ja i Martin jesteśmy razem, zamieszkamy ze Sobą.  

- Świetnie! Ciesze się waszym szczęściem. 

- Na pewno jesteście głodni, więc może pojedźmy do domu. 

- Ja na Twoim miejscu, bym zwariował. - powiedział Martin zapinając pas. 

- Dlaczego? - zdziwiłam się. 

- Tyle par wokół Ciebie, a Ty przed chwilą zakończyłaś związek. 

- Mówi się trudno. - wzruszyłam ramionami. - Ale nie martwię się, bo wieczorem wybieram się do Przyjaciela. Którego dawno nie widziałam. 

Rozmowa z kimś kogo nie mam okazji widywać często była relaksująca. W końcu mogłam odpocząć od wszystkich dookoła. Chłopaków nie było jeszcze w domu, ale nie długo pewnie wrócą. Alice ucieszyła się na widok Evy, przedstawiła dziewczynom znajomych. A ja cieszyłam się jak głupia, że spotkam Coltona. 

- Co się tak uśmiechasz? - zainteresowała się Lena. 

- Spotykam się dzisiaj z moim dawno, nie widzianym przyjacielem. 

- Randka? - zapytała Alice. 

- Nie. To tylko mała impreza. - poruszyłam brwiami. 

Mega się cieszyłam, że spotkam Coltona. Kiedyś coś nas łączyło, może los tak chciał.. A wszystko wróci jak bumerang. 

Wierzę w uczucia, nie słowa.Donde viven las historias. Descúbrelo ahora