* Alice.
Otworzyłam oczy i spojrzałam w sufit, zapatrzyłam się. Nie wiem co tam jest takiego ciekawego ale bardzo mnie zachwycił. Przeciągnęłam się i poszłam do łazienki, nigdzie nie mogłam znaleźć swojej kosmetyczki, a była mi bardzo potrzebna. Skorzystałam z kosmetyków które były w szafce, po porannej toalecie zeszłam na dół. W salonie siedziała Bella z laptopem i aparatem, była mocno zajęta więc nie chciałam jej przeszkadzać. Poszłam do kuchni, siedział w Niej Logan i wraz z Carlosem przygotowywali śniadanie.
- Mogę poprosić o kawę?
- Tak. - uśmiechnął się Logan.
- Martin dzisiaj będzie?
- Tak. Ma przyjechać na obiad.
Nie wiem o czym miałam z Nimi dalej rozmawiać. Poszłam do Belli.
- Możemy porozmawiać?
- No tak. - nie odwracała głowy od ekranu. - Mów o co chodzi, ja słucham.
- Masz problem z alkoholem.
- Oszalałaś? - zaśmiała mi się prosto w twarz. - Nie mam żadnego problemu.
- Byłaś z Jamesem, nie piłaś.. Zerwał z Tobą zaczęłaś pić.
- Nie wydaje mi się. - pokręciła głową. - Zmień temat, jak dalej chcesz ze mną rozmawiać. Nie będę się nikomu tłumaczyć.
- Dziewczyny śniadanie.
Na szczęście chłopaki Nas zawołali. Dzisiaj pyszne omlety, w końcu coś nowego. Kendall powiedział, że chłopaki mają jechać na próbę. Po śniadaniu będą chcieli się tam pewnie udać.
- Zabieramy ze Sobą Erica. - powiedział Kendall.
- A my? - zapytała Lena.
- Możecie pozwiedzać, jest dużo ładnych miejsce.
- Pójdziemy do zoo, na spacer! - ucieszyłam się.
- Tak! Zoo! - Lena i Eliza się ucieszyły.
- Zabierz mnie ze Sobą. - Bella chwyciła Carlosa za ramię. - Proszę. Nie wytrzymam tego.
- Dasz radę!
- Jasne, jak tylko będzie karmienie drapieżnych zwierząt! - spojrzałam na Elizę. - To mogę iść.
- Zaczynam się Ciebie bać. - powiedziała Alice.
- Nie martw się. - uśmiechnęła się.
Chłopaki pojechali, posprzątałyśmy a ja poszłam do swojego pokoju. Usiadłam na parapecie i czekałam na wycieczkę.
- Bella jesteś gotowa! - Alice krzyknęła z dołu.
- Przykro mi, ale ja nie jadę.
- Dlaczego? - zapytała Lena.
- Muszę odebrać Martina i Evę z lotniska.
- No dobra.
Dziewczyny i ja nie chciałyśmy iść same. Fakt, Eliza zna to miasto. Ale to miał być wypad z Bellą. A tutaj Carlos uratował ją z opresji, skoro nasz wypad się nie udał to poszłyśmy się opalać w końc pogoda jest idealna.
- Ja jadę, jestem pod telefonem.
- Ok.
* Bella.
Ciesze się, że Carlos zadzwonił. Przynajmniej nie muszę siedzieć w domu. Odpaliłam auto i już chciałam ruszać aż nagle, znikąd wyskoczył Eric.
- Życie Ci nie miłe?! - krzyknęłam.
- Przepraszam. Musisz podrzucić mnie na lotnisko.
- Dlaczego?
- Dostałem rolę w filmie. Muszę jechać, nie mam czasu.
- Ok, jasne. Biegnij po ciuchy i jedziemy.
Gdy Eric wrócił pojechaliśmy na lotnisko, w samochodzie panowała kompletna cisza. No oprócz radia które cicho grało, dojechaliśmy bezpiecznie. Dostałam kilka wiadomości, ale nie mogłam odczytać. Szybko pożegnałam się z Ericiem który dość szybko miał mieć samolot. W międzyczasie czytałam wiadomości, jedna była od Coltona, co od razu wywołało uśmiech na mojej twarzy. Dostałam zaproszenie na małą imprezę, oczywiście się zgodziłam.
- Bella! - krzyknęła Eva. - Cześć!
- Cześć. - ucieszyłam się na ich widok.
- Nie uwierzysz co się stało. - zaczęła Eva. - Ja i Martin jesteśmy razem, zamieszkamy ze Sobą.
- Świetnie! Ciesze się waszym szczęściem.
- Na pewno jesteście głodni, więc może pojedźmy do domu.
- Ja na Twoim miejscu, bym zwariował. - powiedział Martin zapinając pas.
- Dlaczego? - zdziwiłam się.
- Tyle par wokół Ciebie, a Ty przed chwilą zakończyłaś związek.
- Mówi się trudno. - wzruszyłam ramionami. - Ale nie martwię się, bo wieczorem wybieram się do Przyjaciela. Którego dawno nie widziałam.
Rozmowa z kimś kogo nie mam okazji widywać często była relaksująca. W końcu mogłam odpocząć od wszystkich dookoła. Chłopaków nie było jeszcze w domu, ale nie długo pewnie wrócą. Alice ucieszyła się na widok Evy, przedstawiła dziewczynom znajomych. A ja cieszyłam się jak głupia, że spotkam Coltona.
- Co się tak uśmiechasz? - zainteresowała się Lena.
- Spotykam się dzisiaj z moim dawno, nie widzianym przyjacielem.
- Randka? - zapytała Alice.
- Nie. To tylko mała impreza. - poruszyłam brwiami.
Mega się cieszyłam, że spotkam Coltona. Kiedyś coś nas łączyło, może los tak chciał.. A wszystko wróci jak bumerang.
ESTÁS LEYENDO
Wierzę w uczucia, nie słowa.
Novela JuvenilIsabella , Alice , Carlos , Kendall , Logan , James . Big Time Rush - moja interpretacja życia młodych gwiazd. Wszystko zapowiada się obiecująco, ale życie pisze różne scenariusze.. Dla każdego bohatera są chwile dobre i złe. przeczytaj , skomentu...