Część 3

11 4 0
                                    

"Czemu kłamstwo boli bardziej niż zdrada? Wiem, choć wolałbym nie wiedzieć. Czemu szczęście nie istnieje? Dlatego że zawsze pojawi się jakaś kurwa która to zniszczy. Czemu tracę wiarę w ludzi? Bo ludzi nie ma, są tylko potwory. Czemu nie mogę im zaufać? Możesz ale wiedz że się zawiedziesz, dla ludzi jest ważny ich spokój, ich życie, nie wiedzą jaką wartość ma dana obietnica. Udają przyjaciół, dopiero gdy wszystko się sypie pokazują jacy są naprawdę. Przyjaźń? Takie słowo nie istnieje, można uważać, że ma się przyjaciela, bo był z nami przez kilka lat. Ale co z tego? I tak wszystko się posypie. Nie trać jednak wiary, nadzieja umiera ostatnia, jednak jak umrze, żyj tym co masz, nie załamuj się. Pamiętaj możesz wszystko, jesteś bez ograniczeń. Jesteś sam dla siebie."

Biegł do domu, nie patrzył na to co się wokół niego dzieje, przebiegł przez pasy nie patrząc czy coś jedzie. Biegł dalej, przed nim było kolejne przejście dla pieszych, głos w jego głowie mówił żeby zwolnił, nie posłuchał, biegł jeszcze szybciej. Znów popełnił ten sam błąd. Nie spojrzał czy coś jedzie, nie miał tyle szczęścia jak poprzednio. Samochód go potrącił, Scott stracił przytomność, wszędzie było mnóstwo krwi, kierowca zadzwonił po pogotowie. Karetka przewiozła go do szpitala. Nie oddychał, umierał. Chciał umrzeć, nie miał powodów by zostać na tym świecie. Lekarze zdiagnozowali wstrząśnienie mózgu. Był w śpiączce farmakologicznej, nie było wiadomo kiedy się obudzi i czy w ogóle się obudzi. Rodzice powiadomieni przez lekarza od razu przyjechali do szpitala. Scott  był w ciężkim stanie, ledwo przeżył, teraz tylko można czekać aż się wybudzi. Nic więcej nie da się zrobić. Nic nie czuł, ale myślał... Wiedział że jak umrze straci wszystko, będzie całkowicie sam, jednak jak się obudzi będzie musiał żyć ze świadomością że Soophrie nie jest już jego. Nie wiedział co jest gorsze. Mijały dni i tygodnie, Soophrie dowiedziała się o jego wypadku i codziennie go odwiedzała, obwiniała siebie. Mówiła do niego, tak bardzo chciała usłyszeć jego głos, i zobaczyć te zielone oczy. Tak bardzo chciała go przytulić, jednak nie mogła. Mijały kolejne dni, w końcu pewnego dnia Scott się obudził, spojrzał na Soophrie która spała na krześle oparta o Max'a który także spał. Rozejrzał się w okół nie wiedząc gdzie jest. Zamknął oczy, zasnął. Był wykończony, wszystko go bolało. Gdy obudził się następnego dnia, Soophrie i Max'a już nie było. Może to lepiej? Nie chciał ich widzieć. Bynajmniej na razie. 

Po Prostu RealOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz