Rozdział 23, II.

839 49 0
                                    

Po skończonej, najprawdopodobniej nieudanej ''operacji'' rzucili mnie na podłogę, obok Liama. Chłopak zdążył odzyskać przytomność, więc na mnie spojrzał. 
- Vivian? - podciągnął się na rękach, by móc mieć moją twarz na widoku. - Nic ci nie jest? 
Doktorzy zabrali się za Hayden, która zareagowała w ten sam sposób co ja, pogodziła się z losem. 
- Boli. - dotknęłam rany, z której wylatywała czarna ciecz. 
- Daj rękę. - posłuchałam Liama, ale nie rozumiałam co usiłował zrobić. - Scott tak robi. - tłumaczył. - Przejmuje ból. Nigdy wcześniej tego nie robiłem, a-ale spróbuje. - panikował, obawiając się najgorszego. 
Pokiwałam głową, nie mając nic przeciwko. I tak gorzej być nie mogło. Cóż, pomimo, że Liam się starał, nie zrobił nic. Nie odebrał mojego bólu, a jedynie dodawał mi go więcej, bo ściskał coraz mocniej moją dłoń. Zabrałam ją od niego, nie wytrzymując więcej rażącego cierpienia. 
- Przykro mi. - spojrzał na mnie niczym bezbronny szczeniak. 
- To nic. - próbowałam go pocieszyć. - Nic się nie stało. 
Liam ponownie chwycił moją rękę, ale tym razem był delikatniejszy. Patrzyłam mu w oczy i pomimo, że ból mnie paraliżował to czułam się spokojniej. No ale moja dzika natura postanowiła walczyć. Podciągnęłam się na rękach, by móc usiąść. 
- Wstawaj. - rozkazałam chłopakowi, co jakiś czas patrząc na Hayden. - Wyciągniemy ci to. - wskazałam wzrokiem na dziwne ustrojstwo, które było przywiercone do ręki Liama. 
Przez chwilę nic nie robiliśmy, bo Doktorzy położyli Hayden na ziemi. Żeby cokolwiek zdziałać, najpierw musieliśmy mieć chociaż jednego sprawnego wilkołaka. Doktorzy sobie poszli, a ja zaczęłam odkręcać śruby od dziwnego ustrojstwa. Wyciągałam po kolei rurki uniemożliwiające Liamowi ruch. Potwornie go bolało, ale niestety nie mieliśmy innego wyboru. 
- Wybacz mi Liam. - zacisnęłam usta, w pewnym sensie odczuwając to samo, co on. 
- Nie przejmuj się. - szybko oddychał. - Po prostu je wyciągnij. 
I szybko wyjęłam rurki z żył Liama, przy okazji bardzo go raniąc. Zagoi mu się to, w końcu jest wilkołakiem.
- Jak się trzymasz? - spojrzałam na brunetkę, która postanowiła usiąść. 
- Na pewno lepiej niż ty. - zażartowała. - Vivian! 
Nie zrozumiałam po co te krzyki, póki nie poczułam ogromnej igły w swojej szyi, a potem? Potem nie czułam już nic.

Wojna światów | Liam Dunbar [KONTYNUACJA NA PROFILU]Where stories live. Discover now