[ THIRD PERSON POV ]
AFURO TERUMI był chłopcem zagubionym we własnych ambicjach. Chciał lśnić najjaśniej, stać najwyżej — przypieczętować czymś swoją egzystencję, pokazać, że potrafi robić rzeczy niezwykłe, wprost niewiarygodne. Że jeśli tylko mu się zachce, mógłby zdobyć cały świat i jeszcze więcej. Jednak droga na szczyt bywa kręta i wyboista, a skoro można ją nieco skrócić, dlaczego by z tego nie skorzystać?
Tak właśnie myślał, gdy po raz pierwszy wziął do ust napój, który miał podarować mu siłę bogów. I choć podświadomie zdawał sobie sprawę ze szkodliwości swoich czynów, ekscytacja związana z podniesieniem szans na zwycięstwo była większa niż rozsądek. Przepływająca przez jego żyły energia była wręcz uzależniająca. Aphrodi nawet nie miał pojęcia, w którym momencie zaczął ubóstwiać to marne uczucie, wywyższając je ponad własne umiejętności i trening, a nawet drużynę.
Pierwszy wygrany mecz był gwoździem do trumny zatracenia. Władza, którą posiadał na boisku, dawała mu chore poczucie satysfakcji. Łatwość, z jaką miażdżył przeciwników, była dla niego igraszką. Już wkrótce futbol przestał być pasją — stał się testem wytrzymałości. Nieważne, ile razy strzelił gola. Ciągle czuł niedosyt.
Radosna utopia Afuro rozwijała się z każdą kolejną rozgrywką, a cień za jego plecami stawał się coraz większy, czego początkowo nie dostrzegał. Dopiero po starciu z potęgą miłości do sportu zrozumiał, że jego nieskazitelnie białe skrzydła skalała ciemność.
Endou Mamoru — bo tak nazywał się jego przeciwnik — był absolutnie niepowtarzalny. Jego wola walki i niezłomność ducha przyprawiały Terumiego o mdłości. Nieważne, ile razy upadł, za każdym razem się podnosił. A z każdym powstaniem, Aphrodi zdawał się spadać coraz niżej.
Przyznanie się do porażki nie należało do rzeczy łatwych, szczególnie dla kogoś tak dumnego, jak Afuro. Gwizdek bezlitośnie dźwięczał mu w uszach, niczym symbol kary za jego winy. Gdy upadł na murawę, wycieńczony, jakby wróciła mu świadomość. Spostrzegł, jak destrukcyjne były jego działania. Kurtyna opadła, odsłaniając załamaną drużynę Zeusa — obraz, który będzie mu towarzyszył każdego dnia.
Raimon był dla niego swoistą formą terapii. Chciał choć częściowo zrozumieć entuzjazm Endou, na nowo odkryć w sobie miłość do owego sporu. Jednak piętno ciągnęło się za nim niczym cień, a każde kopnięcie piłki przypominało mu, jak bardzo zawiódł swoich przyjaciół. Nie dość, że wpakował ich w zamieszanie z niebezpiecznym napojem, to zaraz po turnieju odszedł z drużyny. Wcale nie chciał przenieść się do Raimona z powodu jego zwycięskiej passy; raczej uznał się za niegodnego dowodzenia zespołem Zeusa. Nie chciał okrywać ich złą sławą, bo zdawał sobie sprawę z potencjału, jaki w sobie nosili.
CZYTASZ
METEOR BOY ➜ inazuma eleven
FanfictionReader prowadzi spokojne życie na Okinawie jako napastniczka drużyny Oumihara. Sielanka dobiega końca, gdy przez podróże rodziców zostaje zmuszona do przeniesienia się do Inazuma Town, na okrągły rok. Po rozstaniu ze swoim kuzynem Jousuke Tsunamim o...