Rozdział 2

14.9K 381 18
                                    

Od tamtego wieczoru minął tydzień, potańczyłyśmy i pojechałyśmy do domu. Przez ten czas pracowałam, byłam na uczelni i wciąż rozmyślałam o tym zaproszeniu. Jeszcze nie zdecydowałam, czy chce się tam pojawić, za to Nina bardzo mnie namawia. Z jednej strony niby co miałoby się stać na balu charytatywnym, a z drugiej jakieś to dziwne dla mnie. Westchnęłam, odsunęłam tą myśl gdzieś z tyłu głowy i zajęłam się tym co robiłam wcześniej czyli nauką. Od rana miałam coś do roboty, była sobota miałam wolne od pracy i od uczelni, to bardzo rzadko się zdarza, wiec postanowiłam, ze spożytkuje ten czas na posprzątaniu w domu, ponieważ był bajzel. Kiedy skończyłam ogarniać łazienkę i kuchnie, usiadłam na moment przy wyspie i zaczęłam przeglądać coś na telefonie. Akurat po chwili Nina pojawiła się w progu drzwi, ziewając i rozciągając się.
- Hej, śpiąca królewno. Jak się spało?
- Bardzo dobrze, dziękuję. - Uśmiechnęła się i nastawiła czajnik z wodą na kawę.
- Zrób mi też, proszę. - Odłożyłam telefon i zaczęłam ogarniać salon, po tym pokój i korytarz. Mieszkanie mamy 4 pokojowe. Dwa zajęte przez nas, salon i pokój z którego zrobiłyśmy suszarnie oraz składzik rzeczy niepotrzebnych na codzień. Po skończeniu rzuciłam się na kanapę koło Niny, upiłam łyk kawy i tak siedziałyśmy przed telewizorem do południa.
- Masz coś dzisiaj w planach? - zapytała Nina, siadając po turecku na kanapie.
- Nic szczególnego, na 16 idę do fryzjera, a po tym nic. A czemu?
- Może wybierzemy się do Mateusza? Robi domówkę i dostałyśmy zaproszenie. - Po chwili zastanowienia zgodziłam się i zaczęłam szykować do wyjścia do fryzjera. Standardowo się wykąpałam, wysuszyłam włosy i zostawiłam je rozpuszczone.
U fryzjera farbowałam odrosty i zrobiłam refleksy od góry, podcięłam też końcówki. Czułam się świeżo. Po drodze do domu wstąpiłam do sklepu i kupiłam wino na wieczór.
Przed wyjściem zrobiłam kreski na oczach i pomalowałam usta czerwoną szminką, przebrałam się w obcisła, czarna sukienkę i vansy.
- Hej! - pocałowałam Mateusza w policzek na przywitanie i ruszyliśmy w stronę salonu, gdzie było już wesołe towarzystwo. Ze wszystkimi się przywitałyśmy i dołączyliśmy do rozmowy.
- Jestem tolerancyjna i uważam, ze jeśli nie masz nic mądrego do powiedzenia na temat gejów to po prostu się nie wypowiadaj. Nikt ci nie każe ich na siłę akceptować ale po co szerzyć taka chora nienawiść? - Byłam już lekko wkurzona, koleś pierdoli głupoty, ze geje maja wypierdalać na inna planetę. Co jest z ludźmi nie tak?
- Jaka nienawiść, tego nie powinno być i nie jedna osoba Ci to powie.
- Każdy ma prawo do swojego osądu i zdania, ale po co robić taką aferę? Nie pasuje ci to nie przebywaj w ich towarzystwie, nie patrz. I nie będziesz musiał wygłaszać zbędnych komentarzy. - Miałam już podniesiony ton głosu. Nina mnie wzięła pod rękę i odsunęła od tego towarzystwa, widząc jaka robię się czerwona na twarzy. Po godzinie postanowiłam się zebrać do domu, Nina jeszcze nie chciała wracać więc powiedziałam, że ma spokojnie zostać, a ja sobie wrócę spacerem do domu. Jeszcze nawet nie było 1 w nocy, nie widziałam w tym żadnego problemu. Kiedy już wyszłam, jedyne czego nie przemyślałam to tego, że wieczorem jest już chłodniej, była połowa sierpnia. Objęłam się rękoma, próbując się lekko ogrzać. W tym mieście naprawdę nie dzieje się nic ciekawego. Po drodze minęłam może z dwa samochody i paru pijanych ludzi. Postanowiłam sobie skrócić drogę przez tunel, kiedy wychodziłam już zza rogu szybko się wycofałam i stanęłam plecami do zimnej ściany. Wzięłam dwa większe wdechy i wychyliłam się, żeby zobaczyć czy aby mnie oczy nie mylą. Widziałam dwa czarne samochody, przed jednym z nich stało 5 dobrze zbudowanych mężczyzn, jeden z nich był tyłem do mnie. Miał na sobie czarny garnitur, miał brązowe lekko potargane włosy. Stali nad kimś kto przed nimi klęczał? Co tam się dzieje? Byłam ciekawa ale nie zaprzeczę, ze obleciał mnie strach. Co oni chcieli mu zrobić? Boże czy oni go zabiją? Zakryłam ręką usta, żeby nie wydać żadnego dźwięku, który zwróciłby na mnie uwagę. Po chwili rozmowy, nie byłam w stanie usłyszeć o czym, jeden z mężczyzn uderzył klęczącego, aż ten upadł na zimny beton. Wciągnęłam szybko powietrze i schowałam się za rogiem. Nie mogłam na to patrzeć. To są te chwile w życiu, kiedy bardzo chciałoby się pomóc ale co ja, 167cm wzrostu i 58kg wagi miałaby zrobić? Stanąć naprzeciw tych osiłków i co? Zostawcie go bo tak powiedziałam? Potarłam rękoma twarz i odważyłam się zobaczyć co się dzieje. Po mężczyznach ani samochodach nie było śladu. Podeszłam bliżej i jedyne co zdołałam zobaczyć to krew na ulicy. Rozejrzałam się i biegiem ruszyłam w stronę mieszkania, bojąc się, że oni zaraz tu wrócą. Boże, czy ten ktoś przeżył? Czy zabrali jego zwłoki? Czy on jeszcze żył jak go zabierali? A może sam uciekł? Chociaż szczerze w to wątpię. Naprawdę nie wiem kim oni wszyscy byli, przecież ostatnie o czym bym pomyślałam, to o tym, że w tym mieście jest jakaś mafia? Albo nie wiem, sekta? Próbowałam się otrząsnąć, nawet jak już leżałam w łóżku pod kołdrą to cała się trzęsłam. Kiedy udało mi się zasnąć, jedyne o czym śniłam to brązowa czupryna i krew. Wszędzie krew.

SenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz