Boss #1 - Prolog

35.3K 802 51
                                    

Życie jest piękne... Każdego ranka, gdy przez okna mojej sypialni zaglądały pierwsze promienie wschodzącego słońca, otwierałam oczy i byłam przekonana, że nic nie może zepsuć mi tego dnia.

Powtarzałam to sobie każdego jednego dnia. Jak mantrę. Szczególnie przez ostatnie czternaście miesięcy, gdy nad moją głową bez przerwy wisiała jedna i ta sama chmura, a na twardej stalowej powierzchni tego, kim byłam, pojawiła się rdzawa plamka. Była jak cholerny kwas, który przeżerał w mgnieniu oka to, co udało mi się zbudować. Moją zawodową reputację.

Przez czternaście miesięcy, kiedy wchodziłam rano do swojego gabinetu, moje spojrzenie biegło od razu do biurka. Jeżeli na jego powierzchni nie widziałam żółtej teczki, dzień nabierał zupełnie innego wymiaru. Przyszłość była jasna i pełna wyzwań, którym bez problemów sprostam. Jednym słowem...

Pieprzony Raj w mieście Aniołów.

Jednak, gdy była tam żółta teczka... Gdy harmonia wszechświata została zaburzona tym podstępnym wymysłem piekielnych sił... Wówczas całe zło, jakie istniało na świecie, wyłaziło z każdego ciemnego kąta. Tak, jakby Szatan rezydujący w swoim królestwie, postanowił opanować świat.

Mój świat. Świat, który budowałam w pocie czoła i który w każdej chwili mógł runąć, jak domek z kart.

Zaczęło się zupełnie niewinnie. Pierwsza żółta teczka pojawiła się dokładnie czternaście miesięcy i dwanaście dni temu. Była pierwszą rzeczą, którą zauważyłam po otwarciu drzwi do mojego gabinetu. Zaciekawiona nieoczekiwanym zaburzeniem doskonałości mojego biurka, spojrzałam przez ramię na moją asystentkę, unosząc brwi w namiastce pytania.

Anna, drobna i wiecznie uśmiechnięta Azjatka, z którą pracowałam od dwóch lat, wzruszyła szczupłymi ramionami.

- Nie pytaj. Dopiero przyszłam i jeszcze się porządnie nie obudziłam. Chcesz kawy? – zapytała oglądając się przez ramię, jakby pojawienie się tej teczki było najnormalniejszą sprawą na świecie.

- Nie, dzięki – odpowiedziałam ponownie kierując wzrok na intruza na moim biurku.

Zdecydowanie nie było tego wczoraj wieczorem, gdy zamykałam drzwi. Nikt nieupoważniony nie miał dostępu do tego biura. Przechowywaliśmy w nim wszystkie teczki personalne naszych pracowników, a że było ich naprawdę dużo, szafki zajmowały dosłownie całe sąsiadujące z moim gabinetem spore pomieszczenie, do którego wchodziło się bezpośrednio z mojego gabinetu.

Podeszłam do zamkniętych na kod drzwi, czując jak serce zaczyna mi szybko bić. Jeżeli ktoś dostał się tutaj... Napięcie opuściło mnie, gdy zorientowałam się, iż drzwi są zamknięte, a tajemnice skrywane za nimi bezpieczne. Wszystko tak, jak powinno być.

Poza żółtą teczką...

Gdybym wtedy choć przez chwilę pomyślała... Rozważyła wszystkie za i przeciw, a na koniec jednym ruchem ręki posłała intruza do niszczarki, moje cudowne życie dalej jaśniałoby pięknymi barwami. Ale nie... Moja wrodzona ciekawość, niech ją licho porwie, skusiła mnie do otwarcia tej Puszki Pandory.

Od tego czasu, ta sama teczka pojawiła się na moim biurku jeszcze siedem razy.

Zawsze rano...

Dostarczona przez niewidzialnego posłańca...

Wymagająca ode mnie działania...

Wzniesienia się na wyżyny moich zawodowych umiejętności...

Oraz unikania wszelkich ostrych przedmiotów, którymi z miłą chęcią poderżnęłabym gardło Szatana...

Osiem razy wystawiano mnie na próbę. Osiem razy przez czternaście miesięcy. Znalazłam doskonałych pracowników, których umiejętności i doświadczenie powinny uszczęśliwić każdego pracodawcę na świecie. Każdego! Poza tym jednym jedynym.

INVICTUS. Boss, Cykl Trzy Gwiazdy#1 JUŻ W KSIĘGARNIACHOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz