8

2.2K 101 15
                                    

Keily

Wreszcie nadszedł ten ważny, sobotni wieczór. Umówiłam się z Jussy kilka minut przed dziewiętnastą. W tym celu postanowiłam wybrać się do niej metrem, ponieważ nie miałam ochoty czekać w nieskończoność na ubera. Wyszłam z domu i udałam się na stację, która była oddalona jakieś pięć minut marszu od osiedla, w którym mieszkałam. Szłam wolnym krokiem, głęboko zastanawiając się nad sobą i moim życiem. Niewiele się w nim zmieniło od wyjazdu Riliany. Ciągle zajmowałam się sklepem ojca i mieszkałam w tym samym apartamencie, a w wolnej chwili surfowałam. Jakiś czas temu zastanawiałam się nad zakupem domu, ale mój zapał skończył się na przejrzeniu kilku ogłoszeń. Doszłam do wniosku, że mieszkanie samemu na tak dużej powierzchni nie może być fajne, a nawet musi być przerażające. Mimo że sklep ojca miał świetny przychód i udało mi się zaoszczędzić sporą sumę pieniędzy, nie miałam żadnego celu. Poza wieloma planami nie zdecydowałam się realizację żadnego z nich. Miałam wrażenie, że utknęłam w miejscu, a moje życie nie miało celu. Związki, no tak tu trzeba przyznać, że poza wieloma łóżkowymi przygodami nie oddałam nikomu swojego serca.
Dlaczego? Każdą poznaną dziewczynę porównywałam do Riliany. Nie wiem, dlaczego to robiłam, ponieważ poznałam kilka fajnych dziewczyn, które mocno stąpały po ziemi. Jednak im wszystkim czegoś brakował. Pewnie to moja winna, gdybym tego nie robiła, już od dawna mogłabym być zajęta i szczęśliwa.
Chociaż nie uważałam, że brakowało mi szczęścia, po prostu wydawało mi się, że jakaś cząstka mnie, zaginęła w Nowym Jorku razem z Rilianą.
Drzwi metra odtworzyły się i zajęłam miejsce w wagonie, przyglądając się widokom za oknem. Mimo tego, że nie chciałam myśleć o Rilianie, moje myśli krążyły nieustannie wokół niej i wczorajszej rozmowy. Poczułam ucisk w klatce piersiowej i przepływ złość.

Trzy lata, a jej się teraz wzięło na rozmowy i przeprosiny. To chyba jakiś żart.

Ten długi czas, w którym zapomniał o moim istnieniu. Gdyby nie ślub Jussy, pewnie do dziś by się nie odezwała. Wściekłość przepływała przez moje żyły, rozlewając się w każdym centymetrze mojego ciała. Jednak mimo tego stanu nie potrafiłam jej nienawidzić. Jedynie co czułam to ogromny żal. Jedno było pewne, znów zaczęłam za nią tęsknić. Wczoraj gdy, ujrzałam ją po raz pierwszy, coś dziwnego się we mnie obudziło. Nie byłam tylko pewna co.
*
Gdy metro zaczęło zwalniać, zbliżając się z wolna do kolejnej stacji. Oparłam smartfona o siedzenie naprzeciwko i zrobiłam zdjęcie.

#It doesn't matter where you are coming from

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

#It doesn't matter where you are coming from. All that matters is where you are going.#

Bez chwili namysłu wrzuciłam je na Instagram i wysiadłam z przedziału. Kilka minut później stałam przed drzwiami mieszkania Jussy, która niemal, że natychmiast zaprosiła mnie do środka, ciesząc się na mój widok.

- Gotowa?- spytałam, wręczając jej mały upominek.

- Co to? - spytała lekko zaskoczona.

- Chyba nie myślisz, że pozwolę ci tak wyjść.- uśmiechnęłam się cwaniacko, dodając: - Zakładaj szarfę, wszyscy muszą wiedzieć, że nie jesteś już do wzięcia.

Nie przestałam cię kochać ( część 2 )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz