6. Już jesteś moją przyjaciółką

1.1K 46 24
                                    

  Czuję się zagubiona. Czuję się zagubiona, bo nikt nie potrafi poprowadzić mnie właściwą drogą. Nie mam żadnej dłoni, która ujmie moją i pokaże gdzie iść. Popełniłam już tyle głupstw i coś czuję, że może być ich więcej. Przewracam się z boku na bok nie mogąc zasnąć. Veronica miała rację. Mogłam pomyśleć i nie iść do łóżka z Shawnem. Nawet nie wiem co mną wtedy pokierowało. Głupota, czy alkohol? Poczucie winy to naprawdę okropne uczucie. Serce mnie boli, a w gardle powstała gula, która nie ustępuje od dłuższej chwili. Po moich policzkach płyną strumienie łez, które nie w sposób powstrzymać.

  Joe jest dla mnie kimś ważnym, jednak przez tą całą rozłąkę nie wiem czy pomiędzy nami jeszcze coś będzie. Byliśmy naprawdę zgraną parą przez ostatnie trzy lata przed jego wylotem do Stanów. Bałam się, że tak będzie. Bałam się, że zapomni o mnie i tam zbuduje swoje nowe życie. Fakt nie rozmawiamy tyle co kiedyś ze względu na natłok obowiązków, jednak codziennie zapewnia mnie, że jestem jego jedyną. Czuję, że go oszukałam i też oszukuje siebie. Nie wiem czy coś nadal do niego czuję. Poza tym przez te dwa lata mógł się zmienić. Zawsze też miał większe ambicje ode mnie. Dostał się na prestiżowy uniwersytet, dostał pracę w wydawnictwie i ma paczkę cudownych przyjaciół. A ja? Jestem tylko marnym przewodnikiem i pilotem wycieczek po Toronto i jego okolicach. Różni nas to, że on chce założyć rodzinę i usidlić się, a ja marzę o podróżach i poznawaniu świata. Teraz się zastanawiam, czy ten związek ma w ogóle sens.

  Zegarek wskazuje trzecią nad ranem, a ja nadal przerzucam kołdrę i kręcę się z boku na bok.  Nie ma szans. Nie zasnę. Siadam i rozglądam się po ciemnym pokoju. Biorę wiszący szlafrok z biurowego krzesła i zakładam go. Po cichu opuszczam pokój kierując się do kuchni. Staję w półkroku zdziwiona, widząc palące się światło w kuchni.

- Też nie możesz zasnąć? - zagaja mnie Brooke na co przytakuję słabo. - Coś się stało? Wyglądasz jak trup - zwraca mi uwagę, gdy podchodzę i opieram się biodrem o blat.

- Dziękuję, bo na pewno podnosi mnie to na duchu. - Prycham.

- Nie bądź taka opryskliwa.

- Taa, uwierz, że mam większe problemy. Jeszcze sama to wszystko sobie tworzę. Jakbym była jakimś pieprzonym magnesem. - Podaje mi szklankę z ciepłym kakao. Upijam łyk, a słodycz niemal od razu bierze w obroty moje ślinianki.

- Im jesteś starsza tym masz więcej na głowie. Jednak ja jestem zdania, że poradzisz sobie. Jesteś mądra i zawsze znajdziesz jakieś rozwiązanie, Lottie. Tylko nie myśl za dużo - radzi, a ja jestem w szoku jak moja młodsza siostra dorosła mentalnie. Jestem w szoku. Powtarzam.

- Dzięki. Cieszę się, że mam ciebie, Brookey. - Posyłam jej uśmiech, który odwzajemnia.

- Ja też i mam pytanko. Jedziesz wieczorem do Toronto? - Unosi wysoko brwi, robiąc swoją dziwną minę kiedy czegoś chce.

- Możliwe, a co?

- Abby urządza imprezę, bo jej rodziców nie ma i chciałabym iść - tłumaczy.

- Właśnie chcesz iść, czyli nie chcesz podwózki. - Rechoczę za co dostaję kuksańca w bok. - Dobra to porozmawiamy po obiedzie. Ja idę do siebie.

  Po tym ciepłym kakao żołądek mnie już tak nie boli z nerwów jak wcześniej. Ze spokojem kładę się na łóżko. Biorę komórkę w dłoń i włączam aplikacje Wattpada. Nie zaszkodzi mi jak poczytam sobie jakieś Fanfiction o Shawnie. Jestem ciekawa jak fani sobie wyobrażają oblicze pana Mendesa. To może być ciekawe.

  Pomimo wszystko myślę o mężczyźnie. Na pewno teraz śpi, tylko czy myśli o moim zachowaniu? Czy mogła złość wobec niego była i jest uzasadniona? Znamy się naprawdę krótko, ale jakiś dziwnym trafem zbliżyliśmy się do siebie. Z jakieś strony brakuje mi jego urzekającego uśmiechu, śmiechu roznoszącego się melodyjnie po pomieszczeniu i prostej rozmowy. Zawsze wie kiedy i co powiedzieć.

My Daddy ShawnOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz