Aliit ori'shya taldin

597 16 3
                                    

Płuca wypełnił dym wydostający się spod panela kontrolnego. Zaczęła kaszleć, próbując pozbyć się drapiącego gardło pyłu, jednak skutkiem był jedynie coraz cięższy oddech. Sabine z całej siły przyciągnęła stery do siebie, starając się wznieść niewielki statek w powietrze, jednak A-Wing nie chciał współpracować.
W komunikatorze odzywały się pojedyncze głosy, przerywane trzaskami i szumem. Chciała coś powiedzieć, ale z gardła wydobył się jedynie zduszony jęk.
Serce biło jej jak oszalałe. Przez myśl przeszła jej chęć poddania się, jednak była to jedynie krótka chwila. Łzy stanęły jej w oczach, gdy patrzyła przed siebie, w stronę lądowiska na Yavin 4.
To miała być jedynie krótka, prosta misja. I była, zanim wszystko rozsypało się w pył.
Zacisnęła dłonie na sterach, biorąc głęboki oddech. Przymknęła oczy, gotowa na zderzenie z powierzchnią planety.
Nigdy nie była wrażliwa na Moc, jednak teraz czuła jak ta przez nią przepływa. Jak spaja jej rozsypane kawałki w jedną całość.

– Za rebelię, za wolność, za rodzinę – szepnęła, chwilę przed tym jak A-Wing z całej siły uderzył w ziemię.

***

– Sabine!

Krzyk rozdarł ciszę, która była tak głęboka i tak mroczna jak jeszcze nigdy. Wokół unosiły się kłęby gęstego dymu, wydobywającego się z A-Winga. Statek był mocno poobijany, a jego zewnętrzna część stała w płomieniach. Zeb jako pierwszy znalazł się na miejscu katastrofy wraz z garstką rebeliantów, którzy natychmiast zajęli się ugaszaniem ognia, który w bardzo szybkim tempie zaczął się rozprzestrzeniać.

— Szybciej, szybciej! Musimy ją wyciągnąć! — krzyknął Lasat, pomagając mężczyznom uporać się z płomieniami.

— Widmo 2 do Widma 4, przedstaw sytuację. — Komlink zabrzęczał, a głos odezwał się, jednak Zeb nie odpowiedział od razu. Dopiero, gdy zapewniono go, że poradzą sobie z szybką akcją, odszedł na bok.

— Tu Widmo 4, młoda miała twarde lądowanie. Staramy się opanować ogień, potrzebujemy wsparcia. Ah... i przygotujcie ambulatorium, wygląda to-

Ciemność.
Zeb zasłonił oczy ramieniem, by ponownie spojrzeć w stronę A-Winga, który chwilę wcześniej jedynie płonął. Tył statku był w zupełnych strzępach za sprawą nagłego wybuchu, którego nikt się nie spodziewał. Lasat przetarł szybko twarz, pozbywając się pyłu, po czym wstał. Podbiegł do leżącego najbliżej mężczyzny, nie dostrzegając jednak oznak życia.

— Zeb! — Krzyk Ezry wydobył się jakby z daleka, choć ten znajdował się zaledwie kilka metrów dalej. Młody chłopak minął jednak Lasata, podobnie jak Hera oraz reszta załogi. Skierowali się w stronę statku, w stronę dziewczyny uwiezionej w żelaznych ramionach maszyny. Zeb podążył za nimi, oceniając szybko sytuację.

— Musimy się pospieszyć! – krzyknął, nie słysząc zbyt dobrze własnego głosu. Wcześniejszy wybuch uszkodził jego słuch na kilka minut.

– Wyciągnę ją – zaoferował Ezra, skupiając uwagę na zatrzaśniętej kabinie statku. Wraz z dwoma mężczyznami starali się dostać do pilota, używając nawet pił, by przeciąć powyginany metal. Zeb patrzył na tę scenę z pewnej odległości, nie chcąc przeszkadzać ekipie. Hera rozglądała się za noszami, które miały zjawić się w najbliższych chwilach. I to właśnie podczas tego czekania starała się nie myśleć w jak ciężkim stanie znajduje się dziewczyna.

– Delikatnie – poprosiła Hera, gdy dwóch rebelianckich pilotów przenosiło Sabine na nosze. Przytaknęli jedynie głowami, układając dziewczynę i okrywając ją narzutą. Włączyli repulsory, kierując się wraz z resztą załogi Ducha w stronę bazy, konkretniej w stronę statku wyposażonego w ambulatorium. Hera szła zaraz obok, patrząc na Mandaloriankę ze łzami w oczach. Niewątpliwie dziewczyna była w stanie krytycznym, wciąż nieprzytomna.

I'll show you the stars || star warsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz