piękna dama bez litości

146 14 0
                                    

Pairing: Charlie Weasley x Hermiona Granger

🍁

Spóźniała się, i to już dobrą godzinę. Przypominało mi o tym natrętne tykanie stojącego w kącie zegara. Miałem świadomość tego, że nie mogła zginąć nigdzie w odmętach Sanktuarium — znała je zbyt dobrze, poza tym niebezpieczeństwo zostało już dawno zażegnane — i, znając życie, po prostu się najpewniej zagadała z Alejandrą, ale nie potrafiłem uspokoić szalejącej wyobraźni. Nie mógłbym ze sobą żyć, gdyby jej się coś stało; panikowałem nawet wtedy, gdy obrywała smoczym ogniem, a co dopiero mówić o jej zniknięciu! Jeszcze pamiętałem, co przeżyłem, gdy porwała ją Emily, i zdecydowanie nie chciałem przez to przechodzić jeszcze raz. Merlinie słodki, ustrzeż nas od złego.

Z drugiej strony wiedziałem też, że nie powinienem się tak martwić, bo przecież wciąż nosiła na nadgarstku tę swoją pomysłową bransoletkę lokalizującą i w razie niebezpieczeństwa mogła wezwać pomoc. A skoro tego nie zrobiła, to znaczyło, że nic jej nie groziło.

Chyba już wydeptałem ścieżkę na dywanie. Najwyraźniej potrzebowałem czegoś mocniejszego, żeby się uspokoić i przestać panikować. Szklaneczki ognistej, na przykład.

A może po prostu powinienem jej poszukać.

Gdy wyszedłem z namiotu, uderzyło we mnie chłodne, grudniowe powietrze i musiałem się jednak cofnąć po kurtkę. Wbrew temu, co sądziła Hermiona, nie byłem całkiem odporny na niskie temperatury. Bardziej niż ona — tak, ale nie tak całkiem.

Namiot kuchenny był pusty, podobnie jak świątynia Alejandry. Przy dorosłych smokach spotkałem tylko Biancę, która wzruszyła ramionami na moje pytanie o miejsce pobytu Hermiony. Zapukałem nawet do namiotu, który zajmowali Alejandra i Dmitrij. Dowiedziałem się tylko tyle, że skończyły rozmowę całe wieki temu i że Hermiona pozostała z dorosłymi smokami jeszcze po odejściu Alejandry. Nawrzeszczałem na nią za to, że zostawiła Hermionę samą; w odpowiedzi Hiszpanka zrobiła zdziwioną minę i odparła, że przecież „twoja droga żona nie została przecież sama, lecz z Paulem". Z Paulem, na litość Merlina. To było chyba jeszcze gorsze, niż gdyby była sama.

Tylko jeśli nie było ich z dorosłymi smokami, to gdzie byli...?

Przyszło mi do głowy jeszcze jedno miejsce, którego jeszcze nie sprawdziłem — namiot pielęgniarski. Być może coś się stało...

Ta myśl przyćmiła wszystko inne, nawet wybuchającą żywym ogniem zazdrość, którą bardzo starałem się zdusić. Wiedziałem, że Hermiona przyjaźni się z wieloma mężczyznami, ba, przecież jej pierwszymi kumplami w Hogwarcie byli chłopcy, Harry i mój ukochany brat, Ron. Wiedziałem też, że do żadnego z nich nic nie czuła, w końcu wyszła właśnie za mnie i nigdy by mnie nie zdradziła, ale i tak byłem zazdrosny. Nie lubiłem się nią z nikim dzielić. To było instynktowne.

Wparowałem do namiotu medycznego jak burza. Kilka magomedyczek posłało mi zdumione spojrzenia, lecz i tak nie zwróciłem na nie uwagi, bowiem w kącie namiotu dostrzegłem Hermionę z Paulem.

Bingo.

Wyglądali na pogrążonych w rozmowie; Hermiona śmiała się z jakiegoś komentarza, a Paul posyłał jej szeroki uśmiech. Siedział zresztą na krześle, a ona stała obok, bandażując mu ramię. To samo w sobie nie było jeszcze takie złe i planowałem do nich podejść względnie spokojnie. Gdy jednak Paul się pochylił, żeby ją pocałować, aż we mnie zawrzało. Zanim zdążyłem pomyśleć, co robię, rzuciłem się w jego stronę, na niego, i zrzuciłem go z krzesła. Zdążyłem mu przywalić w twarz tylko raz, nim oślepiło mnie niebieskie światło. Nieznana siła odciągnęła mnie od Paula i sprawiła, że opadłem na podłogę w stosownej odległości od niego. Dopiero z tej pozycji na podłodze mogłem spostrzec, co spowodowało nagłe zakończenie bójki. A raczej kto.

halcyonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz