p e r f e c t i o n

316 11 7
                                    

She just wants to be beautiful
She goes unnoticed

– Sabine?

– Ezra? – ona zapytała całkowicie zaskoczona. – Już wróciłeś?

– Tak, skończyłem wcześniej – odparł, rozglądając się po jej pracowni, która wyglądała tak, jakby przeszło przez nią conajmniej tornado, bądź ktoś przypuścił szturm na ich niewielki dom.

– To nic, posprzątam to później – mruknęła, pociągając nosem i ocierając szybko łzy z policzków, by ich nie dostrzegł, gdy wreszcie ich oczy się spotkają.

– Co stało się z twoimi włosami? – zapytał, kucając obok niej i biorąc w dłonie garść jej włosów, które (o dziwo) są w jej naturalnym, ciemno-czekoladowym kolorze. Poczuł nagle pod palcami lekkie drżenie, jakby próbowała coś przed nim ukryć. Usiadł za nią, wyciągając nogi do przodu, by móc owinąć ramiona wokół jej ciała i schować ją w bezpiecznym miejscu.

– Co się stało? – zapytał cicho, pozwalając oprzeć jej głowę o jego klatkę piersiową.

– Nic – odparła cicho, po czym zamknęła oczy.

– Bine – szepnął.

– Nic się nie stało – powiedziała, jednak zabrzmiało to tak, jakby miała jeszcze coś do dodania. – To wciąż się dzieje. Nawet teraz.

– Jesteś w ciąży? – zapytał z paniką w głosie.

– Nie – zaśmiała się krótko. – Nie jestem w ciąży.

– Więc o co chodzi, Bine? Twoja pracownia, twoje włosy, ty... co się stało z tobą?

– Koszmary – odparła tylko, ukrywając twarz w dłoniach. – Oni byli wszędzie. Oni byli tutaj – wyszeptała z przerażeniem, kuląc się w jego ramionach jak małe dziecko.

– Ciii, oni nic ci nie zrobią, kiedy jest przy tobie twój Jedi. Nie pozwolę im cię skrzywdzić, cyar'ika. Nie pozwolę im na to – powiedział pewnie, po czym cmoknął ją we włosy.

– Widziałam ich na swoich obrazach, dlatego je zniszczyłam – odparła cicho, a Ezra rozejrzał się ponownie po pomieszczeniu, dostrzegając bałagan, który zrobiła.

Bałagan, który był w jej sercu.

Oni tutaj nie wrócą, Bine – szepnął, całując ją ponownie i przytulając tak mocno, jak tylko potrafił.

– Obiecujesz? – zapytała, jednak nie odpowiedział od razu. W jego oczach pojawiły się łzy, które po chwili spłynęły po jego policzkach. Kto miał tutaj nie wrócić? Lub co? Miał na myśli ludzi, których widziała, czy może koszmary, które sam miewał i, z którymi nie potrafił sobie poradzić?

– Kto tutaj był?

– Imperialni, kadeci z Akademii, moja rodzina, która – urwała, przełykając szloch. – Moja rodzina, która mnie zostawiła.

– Twoja rodzina cię kocha, Sabine. Dlaczego miałaby chcieć cię skrzywdzić?

– Nie jestem idealna, Ezra – szepnęła. – Chciałabym być piękna. Chciałabym cofnąć czas i być taka, jaką chcieli żebym była. Nie chciałabym nigdy ich stracić.

[ideał] - coś absolutnie doskonałego

Nie powiedział nic.

Trwali w ciszy, wypełnionej szlochem, płaczem i niesprawiedliwością. Nikt ich na to nie przygotował. Nikt nie powiedział im jak żyć w świecie pełnym bólu i strachu. Nikt nie wskazał drogi, którą mają podążać, by odnaleźć szczęście i samych siebie.

– Obiecuję, że zawsze będę cię chronił – wyszeptał, przykładać usta do czubka jej głowy, jednak nie odrywając ich przez dłuższą chwilę. Wdychał jej świeży zapach, nagle uświadamiając sobie, że nadal nie wie, co stało się z jej włosami.

– Moja mama powiedziała, że jestem wojowniczką, nie artystką – odparła, jakby wiedziała, że to pytanie w końcu się pojawi.

– Jesteś obiema na raz, Bine. Masz już zbroję, co czyni cię wojowniczką, a teraz potrzebujesz swoich dawnych, kolorowych włosów, by stać się artystką – powiedział cicho Ezra, uśmiechając się. Sabine odwróciła głowę, by po raz pierwszy ujrzał jej oczy tego dnia. Zaczerwienione, wystraszone oczy, zapełnione łzami. Bursztynowe, piękne oczy, które tak bardzo kochał.

Gdy jej przerażoną twarz rozświetlił uśmiech, Ezra miał wrażenie jakby nagle rozbłysły wszystkie gwiazdy w galaktyce. Jego serce zadrżało, a po policzkach spłynęły świeże łzy. Kąciki jego ust uniosły się w górę, jednak wargi nagle zacisnęły w wąską linię, a z jego wnętrza wydobył się szloch.

– Przepraszam, Bine. Przepraszam, że nie mogłem pomóc ci z nimi walczyć – szepnął.

Z potworami, które ich nawiedzały.
Walczyli z nimi osobno, choć razem byli silniejsi.
Wstydził się jej powiedzieć.
A teraz ona także je poznała.
Jak gdyby wojna nie była wspomnieniem, a rzeczywistością, która nie minęła.

– Słyszałam twój krzyk. Pewnej nocy. Obudziłam się, ale nie popatrzyłam na ciebie. Zacisnęłam mocno powieki. Zatkałam uszy. I myślałam o wszystkim, tylko nie o tym, że krzyczysz. Bałam się. Nie potrafiłam ci pomóc, kiedy oni znów mi cię odbierali – wyznała.

– Ciiiii – wyszeptał, przyciągając ją znów do siebie.

Wiedziała o koszmarach.
Wiedziała o wszystkim.
Wiedziała, że zawsze będą z tym walczyć.
I za każdym razem polegną w nierównej walce.

– Myślę, że musimy przefarbować twoje włosy – powiedział cicho, biorąc w dłoń kilka kosmyków.

– O jakim kolorze myślisz?

– Twoim ulubionym.

– Mój ulubiony to niebieski.

– Twoim ulubionym, zanim stał się nim niebieski. W fiolecie jesteś sobą.

– Taką mnie chcesz?

– Tak, Sabine. Chcę prawdziwą, piękną, odważną ciebie. Chcę moją kochaną Sabine, zanim przeszłość znów mi cię odbierze – szepnął, po czym cmoknął ją w policzek.

Wziął w dłonie jej farby i poprosił, by zamknęła oczy. Wcześniej nie farbował jej włosów, nie miał żadnego doświadczenia. Jednak wiedział, że to pomoże im obojgu, że oderwie ich od wszystkiego, czego na co dzień doświadczają.

Ona miała trzydzieści lat. Uśmiechnęła się, gdy Ezra zachichotał, patrząc na swoje dzieło sztuki. Ona była jego sztuką. Jego ideałem. Była po prostu Sabine.

– Obiecuję, że zawsze będę cię kochał – wyszeptał, patrząc prosto w jej oczy.

Nie mógł obiecać, że oni nigdy nie wrócą.
Oni wciąż na nich patrzyli.
By odbierać im życie.
Kawełek po kawałku. 

part 1/5ofdefinition of beauty

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

part 1/5
of
definition of beauty

I'll show you the stars || star warsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz