Rozdział drugi

398 15 0
                                    

Wciąż odrobinę roztrzęsiony pogłośnił lecący w radiu kawałek, starając się skupić na nim uwagę. Pilnie obserwował drogę, by nie zboczyć z trasy zaciskając dłonie na kierownicy tak mocno, że jego kostki pobielały. Co się z nim działo?

Spojrzał na słońce, które wolno chyliło się ku zachodowi, zabierając ostatnie, ciepłe promienie oraz ustępując miejsca zimnej nocy. Jaskrawe promienie rozświetlały granatowe niebo, mieszając się tuż przy horyzontem w kolorycie barw. Śnieżne chmury pływały po błękitno-różowym niebie, sprawiając wrażenie wręcz surrealistycznych, jakby były zbyt wyraźne. Nigdy nie widział tak wielu kolorów na niebie, które wydawało mu się nie inne niż poprzedniej nocy.

Dziwiło go, że tak niewiele samochodów przemieszczało się po tej drodze o już porannej porze, jednak tłumaczył to zbyt dużym oddaleniem od najbliższego miasta. Wyjechał z odcinka leśnego na polanę ze sporadycznie pojawiającymi się drzwiami, tworzącymi ścieżkę po obu stronach wygładzonej drogi. Tu czuł się lepiej, wiedząc, że zaobserwuje ewentualne zwierzę wcześniej, gdyż byłoby doskonale widoczne spośród niezbyt wysokiej trawy.

Starał się nie naciskać zbytnio na pedał gazu by utrzymać odpowiednią prędkość, wiedząc, że może być niezdolny do wystarczająco szybkiej reakcji. Starał się być rozsądny i choć pomimo tak wielu wydarzeń, wciąż utrzymywał racjonalizm zmąconego umysłu. Przebłyski z poprzedniego wieczoru wracały do niego, skutecznie go rozpraszając. Changkyun wypuścił drżący oddech nie zbyt, wiedząc, co się z nim dzieje, jednak wiedział, że coś jest nie tak. Nie czuł się najlepiej. Jego wzrok błądził po drodze, pomimo dokonania wszelkich starań by osadzić go w jednym punkcie.

Po kilku minutach dostrzegł kolejną linię drzew i nie zajęło mu długo przekroczenie jej. Opuścił jedną rękę z kierownicy, kładąc go na drążku od skrzyni biegów i przerzucił go na stopień wyżej, wyczuwając zwiększające się obroty silnika. Nie miał zamiaru spuścić wzroku z popękanej już nawierzchni pokrytej nielicznymi dziurami, gdy wjechał na mniej zadbany odcinek podłużnej drogi. Wiedział, że nie powinien przyspieszać, jednak chciał, jak najszybciej znaleźć się w domu nie myśląc już więcej o wydarzeniach poprzedzających jego podróż do niego.

Cały jego rozsądek wyparował.

Po sekundzie czas zwolnił. Gorzko czekoladowe oczy mężczyzny przysłonięte odrobinę przez dłuższe czarne włosy uchwyciły samochód stojący poza asfaltem niebezpiecznie blisko drzew. Zwolnił, by lepiej przyjrzeć się znalezisku. Seryjny, niebieski pick-up od forda stał w poprzek niewielkiego, zasianego trawą pobocza, a po prawej strony maski tkwił wbity na prawie pół metra dąb. Spod błyszczącej w cieniu drzew blachy ulatywał biało-mysi dym, splatający się z powietrzem.

Ciemnowłosy bez wahania nacisnął na hamulec z pełną intensywnością, a jego pojazd zatrzymał się z głośnym piskiem opon gwałtownie pocieranych o asfalt. Nie widząc jadącego z żadnej strony samochodu, pospiesznie wyskoczył na jezdnię i przebiegł oba zszarzałe pasy. Lekko uderzył rękami o niebieską karoserię, sprawdzając, czy nie ma kogoś w środku na tylnym siedzeniu. Na szczęście były puste. Szybko przeszedł, by sprawdzić przednie miejsca, czując, jak mocno jego serce obija się o żebra.

Serce czarnowłosego stanęło na chwilę, widząc mężczyznę w młodym wieku z pochyloną nisko głową, gdy jego śnieżnokredowe pasma lekko kręconych włosów skutecznie przysłoniły karmelowo-białą twarz, przez co Changkyun nie był w stanie zobaczyć czy mężczyzna był przytomny. Ale miał podejrzenie. Szybkim ruchem szarpnął niestabilne po wypadku drzwi, dostając się do środka i chwycił ramię poszkodowanego, lekko nim potrącając.

-Wszystko w porządku? - Zawołał, zdając sobie sprawę, że nie miało to większego sensu.

Ostrożnie odgarnął włosy z czoła, odsłaniając niezwykle przystojną twarz oraz niepokojącą stróżkę krwi wyciekającą z rany tuż przy linii platynowobiałych włosów. Mężczyzna przeklną pod nosem, a zawartość żołądka podeszła do gardła na mdlicie metaliczny zapach czerwonej substancji ostrożnie upadającej kroplami na dolną część karoserii wysokiego pojazdu. Z trudem przełknął żółć i chwycił telefon.

I'll be yours //JookyunWhere stories live. Discover now