68

3.7K 172 22
                                    

Trzydziesty pierwszy grudnia miał być dobrym dniem. Miał być spędzony w towarzystwie Nicole i jej młodszej siostry, gdy rodzice będą na kolejnym przyjęciu i tym razem daleko od miasta. Tymczasem widzę, że właśnie pakują swoje walizki i wyjeżdżają gdzieś wspólnie z uśmiechami na twarzach.

Po tych kilku dniach ciszy powoli dochodzę do wniosku, że jednak to mnie zależało bardziej. Spodziewałem się, że po tej chwili, gdy miałem szansę z nią porozmawiać coś się wydarzy, a jednak się poddała.

Rozumiem ją, nie chce angażować się w związek gdzie jej partner będzie miał dziecko z inną kobietą. Jest młoda i zanim wejdzie w stały związek chce pożyć jak każdy student.

Odszedłem od okna nie mogąc już dłużej patrzeć na to co odeszło bezpowrotnie. Sam sobie się dziwię, że ten smutek, który mnie ogarnia nie powoduje u mnie płaczu. Czasem chciałbym uwolnić wszystkie te negatywne emocje, a podobno łzy koją.
Nienawidzę sam siebie, bo tak naprawdę związek z Gemmą, nie był potrzebny mi do niczego. Nie było uczuć, nie było emocji, nie czułem zaangażowania, a teraz dowiedziałem się, że skutkiem tego będzie dziecko, które od początku jest skazane na rozdarcie pomiędzy dwojgiem rodziców.

Dziś spotykam się z Gemmą, aby ustalić jak mogę jej pomóc i porozumieć się w kwestii jakiejkolwiek przyjaźni. Kłopotem pewnie wiele bym przegrał i ograniczałaby mi kontakty z dzieckiem.

Ponieważ umówiliśmy się u mnie, uznałem, że najwyższa pora posprzątać, bo przez ostatnie kilka dni nie byłem w stanie nawet kiwnąć palcem, żeby cokolwiek ogarnąć.

Zabrałem się najpierw za naczynia, których zalegał cały zlew, później odkurzanie i mycie podłogi, na której osadzał się coraz większy kurz.

Zeszło mi z tym tyle czasu, że wyrobiłem się dosłownie piętnaście minut przed umówioną godziną.

Denerwowałem się i byłem rozdarty pomiędzy problemami z Nicole, a ciążą.  Obie te rzeczy przeplatają się w mojej głowie i ciągle szukam dobrego wyjścia.

Kiedy w końcu zobaczyłem auto mojej byłej na podjeździe, wyszedłem do niej, aby nie musiała pukać i wpuściłem ją do środka.

-Cześć.-Rzuciła z uśmiechem i minęła mnie w progu.

-Cześć.-Odrzekłem lekko zdezorientowany i zniesmaczony jej zachowaniem, ponieważ jej chód, dumna mina i pewność siebie świadczyły o tym, że czuje się na wygranej pozycji.

-Powiedziałeś już ukochanej o ciąży?-Zapytała i usiadła na kanapie zakładając nogę na nogę.

-Tak.-Usiadłem również, tylko jak najdalej od niej na fotelu.

-I zaakceptowała to, że dziecko potrzebuje ojca?-Uniosła brew w pytaniu.

- Jest mądra, zrozumiała wszystko.-Przewróciłem oczami.-Bardziej mnie interesuje teraz kwestia jak pomóc Ci w ciąży. Napewno podzielimy się co do kupna wyprawki, żebym przez to kilka miesięcy mógł przygotować wszystko, aby maleństwu nic nie brakowało.

-Wystarczy, że wyremontujesz pokój na poddaszu, a łóżeczko, wózek i resztę kupimy wspólnie.-Wzruszyła ramionami z uśmiechem.

-Zaraz zaraz, chcesz abym to ja od początku przejął opiekę?-Zdziwiłem się na tyle mocno, że lekko podniosłem głos.

- No wspólnie, nie?-Nagle uśmieszek zniknął z jej twarzy.- Przecież wrócimy do siebie, prawda?-Zapytała z nutką niepewności, jakby nagle obrót sprawy nie poszedł po jej myśli.

-Gemma, ja nie mam zamiaru z Tobą być tylko dlatego, że zaliczyłem wpadę.-Warknąłem i nie zważałem na słowa.

-Słucham?

- No tak! Co Ty myślisz, że bycie ze sobą uszczęśliwi nasze dziecko?-Wstałem na równe nogi, bo nerwy nie pozwalają mi na bezczynne tkwienie w miejscu.- Nie! Patrzyłoby tylko jak się męczymy ze sobą, kłócimy i nie możemy na siebie patrzeć. Cierpiałoby bardziej niż gdy miałoby odwiedzać mnie i beztrosko spędzać czas ze swoim ojcem.-Tłumaczyłem jej dobitnie.-Bez kłopotów, bez smutku i wyrzutów.

-Czyli porzucasz mnie?-Zapytała łamiącym się głosem.

-Tak.-Rzuciłem.-Ciebie tak, dziecka nie.- Skwitowałem, po czym Gemma wstała i zaczęła zmierzać do drzwi.

Nie zatrzymywałem jej.

The desire for love N.H [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz