Christmas definition of love [2/3]

187 6 5
                                    

23 grudnia

[Kryze family]

Bo-Katan zaklęła cicho, słysząc po raz piąty budzik. Odwróciła się na drugą stronę, nakładając poduszkę na uszy, by odciąć się od irytującego dźwięku.

– Bo, mogłabyś w końcu odebrać – wymruczał Fenn, naciągając na siebie kołdrę.

– To budzik, wyłącz go.

– Budzik o nazwie ‚Satine'? – zapytał cicho, biorąc jej telefon do ręki.

– Cholera – warknęła, po czym usiadła na łóżku. Fenn przekazał jej telefon, a jego dłoń lekko przejechała po jej kręgosłupie. Bo-Katan odebrała wreszcie telefon, mimowolnie wzdrygając się pod wpływem dotyku palców męża na jej plecach. Przewróciła oczami.

– Bo-Katan, nareszcie. Myślałam, że już nigdy się do ciebie nie dodzwonię – odezwał się po drugiej stronie telefonu śpiewny głos jej starszej siostry. Rudowłosa nie była specjalnie szczęśliwa z powodu niespodziewanej rozmowy, ale nic nie odpowiedziała. Odepchnęła jedynie dłoń męża, od krawędzi jej koszulki, w której spała. Chciał ją sprowokować. Gdy obejrzała się za siebie, dostrzegła jego dowcipny uśmiech.

– Dzwonię, by cię o czymś poinformować. To miała być niespodzianka, jednak Obi namówił mnie, że jednak dobrze by było gdybyś jednak dowiedziała się wcześniej – powiedziała tajemniczo Satine, a jej młodszej siostrze już nie spodobał się ten głos.

– O co chodzi?

– Odwiedzimy was w drugi dzień świąt – odparła, opanowując własny głos, choć Bo wyczuła nutkę radości i podekscytowania. Otworzyła szeroko oczy, przez chwilę mając nadzieję, że jej siostra żartuje.

– A-ale jak? – zapytała Bo, starając się brzmieć neutralnie.

– Wykupiliśmy bilety na samolot, podróż nie zajmie nam całego dnia, a ledwie trzy godziny. Przylecę ja, Obi i Korkie. To nie będzie problem, prawda?

Bo-Katan miała ochotę odpowiedzieć, że będą ogromnym problemem, ale nie mogła.

– Nie, nie. Będzie bardzo miło – powiedziała cicho. Fenn usiadł obok niej, patrząc na nią ze zdziwieniem. Nie słyszał ich rozmowy, jednak po wyrazie twarzy Bo-Katan wywnioskował, że coś było na rzeczy.

– Świetnie, nie mogę się doczekać – zaświergotała do telefonu.

– Ja też – odparła Bo, z wymuszonym uśmiechem.

– Do zobaczenia siostrzyczko.

Bo-Katan rozłączyła rozmowę bez słowa, po czym wstała i założyła szlafrok oraz wsunęła kapcie na bose stopy. Fenn westchnął cicho, wyczuwając nieprzyjemną atmosferę. Poszedł za żoną do kuchni, przystając obok, gdy włączyła ekspres. Wyciągnął dwa kubki, jak każdego innego ranka, gdy był w domu i postawił je przed nią. W milczeniu przygotowała dwie kawy.

– O czym rozmawiałyście? – zapytał w końcu, nie potrafiąc powstrzymać własnej ciekawości. Bo spojrzała na niego.

– Satine chce przylecieć w drugi dzień świąt – powiedziała cicho, po czym umila łyk kawy.

– Zgodziłaś się – stwierdził, słysząc jej każdą odpowiedź podczas tamtej rozmowy.

– Tak, ale to chyba nie jest najlepszy pomysł.

– Dlaczego? Nie widziałyście się od dwóch, może nawet trzech lat – zauważył Fenn, krzyżując ramiona. – Odkąd wróciłaś... prawie nie zamieniłyście ze sobą słowa.

I'll show you the stars || star warsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz