„Damen, mimo że teraz wyjątkowo siedział tyłem i nie widział mimiki Laurenta, oczywiście wyczuł zmianę w atmosferze, dlatego z uczuciem podniósł jego blade palce do ust i złożył na nich subtelny pocałunek.
- Nie zamierzałem... Nie zamierzałem za to przepraszać - wydusił z siebie Laurent po dłuższej chwili ciszy, nieco kanciasto, jakby nie mógł złapać oddechu.
- Wiem, że nie. A ja nie zamierzałem wybaczać - odparł łagodnie, nie odrywając gorących warg od jego dłoni."
W Vere istniały blizny, które sięgały wyjątkowo głęboko, wędrując przez cały organizm, wijąc się szaleńczo i rozprzestrzeniając toksynę wzdłuż żył.
W Akielos istniały rany, które początkowo okrutnie szczypały, by potem przybrać nieco chropowatą postać oraz nieustannie przypominać o uświadczonej niegdyś bezwzględności.
A gdzieś pośrodku, na neutralnym terenie istniało lekarstwo, które szczęśliwie odnaleźli.
Przyznam, że wystarczyło jedno spojrzenie, żebym dosłownie przepadła dla jego brązowych oczu. Jedno spojrzenie i już nie mogłam spać spokojnie. Przez całe moje trudne, piętnastoletnie życie nie poczułam się tak jak w tamtym momencie gdy Pablo zabrał mnie na jeden ze swoich treningów.
Nie wiedziałam nawet kogo tam wtedy spotkam i jak wszystko potoczy si ę dalej...