„- Show musi trwać... Tak nam powtarzają od samego początku.
- Co to tak właściwie oznacza? - Pablo przewrócił oczami.
- To oznacza, że mamy grać, dopóki kurtyna nie opadnie. Choćbyśmy mieli stąpać po własnej krwi, nie możemy wyjść z roli. Mamy grać do ostatniego słowa ostatniego aktu ze względu na wszystko.
- Teatr krwi - wyszeptał Nicolas, patrząc gdzieś w martwy punkt. Spojrzeliśmy na niego pytającym wzrokiem, nie rozumiejąc, co miał na myśli. Jego spojrzenie zaniepokoiło mnie. - Usłyszałem to od Simona pierwszego roku przed pierwszym spektaklem, kiedy dostałem główną rolę.
- A mi napisał to na kartce pierwszego dnia tego roku.
Nicolas spojrzał na mnie z niepokojem. To nie mógł być przypadek. To była groźba, ostrzeżenie, które miało sprawić, że zejdziemy mu z drogi. Nie zeszliśmy. Walczyliśmy dalej, idąc po swoje, a to sprawiało, że gniew Simona rósł.
Teatr krwi mógł stać się czymś realnym, jednak jeśli sprawy toczyły się tak brutalnie już od dłuższego czasu, to nie mogłoby zakończyć się na krwi, ale i śmierci."
Bo przecież nic nie dzieje się bez przyczyny.
Co jeśli pojawi się nowe zło, nowe twarze, nowe znaki?
Co jeśli powrócą stare dobra, które na przekór wszystkim będą starały się odnaleźć na nowo swoją drogę?