Rozdział I "Otchłań"

27 0 0
                                    

Pusto. Ciemno. Chodziłam bez celu od kąt mnie zabili i trafiłam tutaj, nie mam pojęcia ile czasu tu jestem, nie czuję zmęczenia, głodu, zimna, czy ciepła. Mam dość ciągłego chodzenia, ale siedzenie bardziej mnie denerwuje, więc chodzę, chociaż nie widzę w tym celu bo i tak przed sobą nie widzę nic.

Nazywam się Luna Phantomhive, jestem córką Vincenta i Rachel Phantomhive, a także starszą siostrą Ciela Phantomhive, mówiąc szczególniej mam obecnie 16 lat, drobną posturę, sięgające do ramion granatowe włosy, brązowe oczy, jasną cerę, która jest bardzo wrażliwa na promienie słoneczne, mam 160 cm wzrostu, mój znak rozpoznawczy to pieprzyk pod lewym okiem. Moje życie było wypełnione szczęściem, radością i spokojem do czasu. Pewnej nocy wybuchł pożar, w którym nasi rodzice umarli, a ja wraz z Cielem zostałam porwana przez sektę, która więziła nas w klatce, co gorsza nie byliśmy jedynymi dziećmi. Wypalali na nas znaki, do teraz nie wiem co one znaczą, a potem bez żadnych uczuć, emocji, zabijali niewinne osoby, wiedziałam, że tym razem nie uratuje nas z tego piekła, pamiętam jak z całych sił przytulałam Ciela do swojej klatki piersiowej i szepcząc, że puki żyje ci mordercy go nie dotkną. Zasłoniłam Ciela swoim ciałem tym samym sprawiając, że to mnie pierwszą wyciągnęli, szarpałam się, gryzłam, ale na darmo, przywiązali mnie do dziwnie wyglądającego stołu, kątem oka zerknęłam ostatni raz na Ciela, już się nie szarpałam, nie krzyczałam, nawet nie płakałam, jedyne co zrobiłam to posłałam ostatni swój uśmiech w stronę brata, łapiąc ostatni oddech zanim sztylet nie przebił mi klatki piersiowej, jedyne co usłyszałam to krzyk mojego kochanego braciszka. Potem nie czułam już nic.

Tak oto znalazłam się tutaj, tracąc poczucie czasu w tej czarnej dziurze, jeżeli kiedykolwiek uda mi się wrócić te gnidy pożałują wszystkiego co nam zrobili. Nie sądziłam, że ta myśl się spełni tak szybko jak o niej pomyślałam. Nagle przed moimi oczami pojawiło się małe światełko, które zaczęło rosnąc na kształt okrągłego portalu, cofnęłam się na bezpieczną odległość, nie mogąc się nigdzie schować, stałam i czekałam, zobaczyłam lekki  zarys postaci, nadal będąc oślepiona światłem jaki bił od portalu, ale pomału gasł odsłaniając obraz mężczyzny a za nim zamykający się portal.

Czyżby nareszcie wyrwę się z tego gówna?

Mężczyzna, szczupły o długich siwych włosach, czarnych jak noc paznokciach, bliznach na twarzy i szyi. Ubrany w czarną szatę na głowie mający dość wysoki cylinder, oraz pierścień na palcu wskazującym lewej ręki. Wyglądem mnie nie przerażał raczej ciekawił, kiedy mnie zauważył, zaczął iść w moją stronę.

-Witaj Panienko Luno, nareszcie cię znalazłem, chociaż otchłań niewinnych jest jedna, to bardzo trudno nawet mi shinigami się tu dostać-pochylił się lekko sięgając swoją ręką do mojej dłoni podnosząc ją i składając na niej delikatny pocałunek. Chyba się zarumieniłam, ale że byłam w lekkim szoku puściłam to mimo uszu.

-Znasz mnie, skąd?-stwierdziłam, podnosząc wzrok na jego twarz, niestety była zasłonięta przez pasmo włosów.

-Oh, moja droga myślę, że czas na pytania a także odpowiedzi jakie zapewne do mnie masz się jeszcze znajdzie, ale później, najpierw cię stąd zabieram, dość długo tu przebywałaś-chwycił mnie za rękę, na co nie protestowałam, w końcu mnie stąd zabierze, nawet jeżeli nie wiem dokąd, to wszystko jest lepsze niż to miejsce i jak powiedział w mojej głowie było dużo pytań, ale tym zajmę się później. Patrzyłam jak machnięciem ręki przywołał do siebie swoją wielką kosę na jej końcu znajdowała się czaszka z cierniem, była naprawdę imponująca, zamachując się nią dość chaotycznie otworzył ponownie portal.

-Gotowa?-zapytał poprawiając swój cylinder stojąc krok od portalu.

-jak nigdy-odpowiedziałam i bez żadnych wątpliwości przeszłam przez portal.
..................................................................................

Ocalona I Kuroshitsuji IWhere stories live. Discover now