Cinderella

992 110 252
                                    

Dawno dawno temu, gdy magia na dobre opuściła już ludzkie serca, istniało sobie królestwo otoczone siedmioma górami i lasami tak pięknymi, jak najszczersze złoto niegdyś znajdowane w starej kopalni nieopodal pałacu. W ów królestwie mieszkało wielu wspaniałych ludzi o dobrych sercach, jednak nie wszystkim udawało się wygrywać walkę z własnymi pobudkami i demonami. Egoizm, chciwość i zaślepienie wstępowało w biedne, kruche istoty, czego rozumieć nie chciał sam książę pięknej krainy aż do swych dziewiętnastych urodzin.

Słonecznego września wszelka radość i zadowolenie opuściły jego naiwne serce wraz z wiadomością o niedalekich poszukiwaniach kandydatki na swą damę dworu. Nie wierzył w nieznoszący sprzeciwu rozkaz ojca, podstarzałego króla, chcącego jedynie szczęścia jedynego, narodzonego jedynie poprzez cud, dziecka. Był jedynym żyjącym synem z uratowanej ciąży, nieświadomym mordercą matki, cudownej królowej.

Wiele miesięcy wcześniej jednak inna tragedia wydarzyła się i to nieopodal pałacu.

Lee Minho od dziecka wykazywał się pracowitością, pomagając w gospodarstwie ojca, człowieka o wielkich ambicjach i pięknych marzeniach. Marzeniach niechybnie zgubnych, których spełnienie drogo kosztowało całą rodzinę. Pani Lee odeszła lata wcześniej, pozostawiając po sobie wiele łez i pustkę, której zapełnić nie zdołała nawet i kolejna kobieta. Minho słowem się nie odzywał, wspierając rodziciela w decyzjach, lecz podśmiechiwał wiele razy pod nosem na widok poczynań przybranych mu sióstr. Macocha była urodziwą kobietą, choć zbyt jaskrawe stroje i wyuczona "elegancja" drażniły mężczyznę wraz z denerwującym, sztucznym akcentem. Była ona fałszywa, tak jak jej farbowane futra i kręcone włosy, co również zaszczepiła w swych dwóch córkach. Anastazja niekiedy zdawała się być milsza, mniej wpatrzona w kosztowności i swój... nie aż tak urodziwy wygląd, lecz Gryzelda nadrabiała za nią swymi sukniami z odstającymi piórami oraz dziwnymi kokami na samym szczycie głowy.

Minho nie rozumiał ich niechęci do kucharki pomieszkującej obok kuchni, na co pan Lee zgodził się chętnie po spotkaniu biednej kobieciny na deszczu, lata przed narodzinami syna oraz wstrętu do pracującego na farmie mężczyzny i jego córki – zawsze umorusanej ziemią przez prace w niewielkim ogródku. Minho zawsze chętnie im pomagał, zagadując przy pracy, a tym samym miło spędzając czas.

Pracował w pocie czoła, gdy na niewielkie gospodarstwo zawitały pierwsze okazy najdostojniejszych zwierząt, jakie przyszło mu widzieć na żywe oczy, a przy których czekało go jeszcze więcej wysiłku.

Pan Lee marzył o hodowli koni i motywowany przez syna, odkładał przez ostatnie lata każdego zaskórniaka, w końcu mogąc cieszyć się zakupem pierwszej pary arabów.

Jednak marzenia zamieniły się szybko w walkę o ostatni grosz, gdy hodowla nie przynosiła zysków, a wszystko złamała nagła choroba pana Lee. Przykuty do łóżka do ostatniej chwili wspominał o swej żonie, pierwszej i jedynej, najbliższej jego sercu oraz swoim synu, opłakującym każdą ich wspólnie spędzoną chwilę na łożu śmierci.

W środku czerwcowego miesiąca pochowano mężczyznę.

A wraz z nadejściem lipcowych upałów Minho z bólem patrzył, jak jego macocha i dwie siostry trwoniły ostatnie pieniądze, nie pomagając w nawet najmniejszym stopniu w gospodarstwie. Na początku kobieta pozwoliła mu się wypłakać, jak prawdziwa matka, gładząc jego ramię i szepcząc ciche słowa uspokojenia, jednak z dnia na dzień powróciła jej chłodność. Minho ciągle powtarzał, że powinni trzymać się razem, sam również poczuł, jak ciężar głowy rodziny spadł na jego barki, bowiem był jedynym mężczyzną w domu.

W środku lipca z płaczem odesłał kucharkę, która być może rzewniej wylewała łzy, niż on sam, a kilka dni później pożegnał się z mężczyzną i jego córką pracującymi w gospodarstwie. Nie chciał tego, wiele przepraszał i błagał o wybaczenie, lecz ostatnie pieniądze z ledwością starczały im na w miarę pożywny posiłek, nie mogli pozwolić sobie na służbę.

Książę Lee || minsungWhere stories live. Discover now