Prolog

9 2 2
                                    

Kolejny raz się potknęłam, nie wiem ile upadków jeszcze zniosę... Powoli zaczyna mi brakować tchu. Czego oni ode mnie chcą?! Jest godzina 2 rano a ja dalej biegnę przez ciemne uliczki Chicago. Jestem cała brudna i poobijana, chciałbym żeby ten koszar się skończył. Od razu kiedy o tym pomyślałam ktoś złapał mnie za rękę i wciągnął w jakiś ciemny zaułek a następnie zakrył mi usta ręką. Byłam przerażona że Ci faceci co mnie gonią znajdą mnie szybko i zabiją. Ale się tak nie stało, nie zauważyli mnie nawet, tylko przebiegli dalej. Mój oddech zaczynał powoli się normować, czułam ulgę, nie wiem co ci faceci by mi zrobili gdyby... No właśnie!

- Kim jesteś? - Odwróciłam się do chłopca żeby go lepiej widzieć.

- Z tego co widzę to Twoim wybawicielem księżniczko. - Mrugnął do mnie okiem i się uśmiechnął.

Widać było gołym okiem że chłopak jest starszy ale widać też było że jest typem takiego typowego łobuza z Ameryki. 'Na słowo księżniczko przewróciłam oczami. Za kogo on się uważa? Co prawda prawdopodobnie uratował mi życie, ale mógłby być troszkę grzeczniejszy.

- Czego oni od ciebie chcieli? - Chłopak wziął moją rękę i zaczął prowadzić w nieznanym mi kierunku.

- Nie wiem sama... Zabrali mnie z restauracji a potem obudziłam się w aucie i uciekłam.

- I tak po prostu dali ci uciec?- Chłopak popatrzył na mnie podejrzliwie.

- Drzwi auta były otwarte a oni się kłócili, po prostu wykorzystałam sytuację.

- Sprytnie.

Szliśmy jeszcze tak przez chwilkę w całkowitej ciszy, nie wiedziałam gdzie mnie prowadzi ale też nie chciałam się dopytywać, nie ufałam mu ale uratował mi tak jakby życie.

- Gdzie mnie prowadzisz? - No musiałam zapytać to było silniejsze ode mnie.

- Do mnie do domu, zadzwonisz do rodziny i powiesz gdzie jesteś żeby się nie martwili.

Wiedziałam już wszystko co na tamten moment chciałam wiedzieć. Ale dalej czułam się nie pewnie, ale nie można mi się dziwić mam ledwo skończone osiem lat ktoś mnie porwał obstawiam że dla okupu albo czegoś innego. Moi rodzice są bogaci i nie zdziwiło by mnie jakby ktoś mnie porwał dla okupu.

Doszliśmy do jego domu, mieszkał w biednej dzielnicy tego miasta a domek też nie był za uroczy, wyglądał jakby ledwo wiązali koniec z końcem ale nie będę go oceniać to dobry człowiek pomógł mi. Moi rodzice zawsze mi mówili żebym biedniejszym nie ufała, są oni zazdrośni i tylko czekają aż będą mogli dobrać się do naszych pieniędzy. On się taki nie wydaje...

- Usiądź, zaraz przyniosę ci telefon to zadzwonisz.

Chłopak gdzieś poszedł i zostawił mnie samą usiadłam więc na krześle i rozglądałam się po pomieszczeniu. Czuć wilgoć, nie jest tu za przyjemnie. Zaczęło mi się robić żal chłopaka, dobry z niego człowiek a żyje w takiej biedzie... Rodzicie nie mieli racji, nie każda osoba która jest biedna jest zła. Poznałam więcej osób którzy są bogaci tak jak ja a są bardzo złymi ludźmi.

- Masz. - Chłopak wyrwał mnie z moich myśli podając mi do ręki telefon. Bardzo stary telefon. - Zadzwoń do rodziny, pewnie się martwią.

Wykręciłam numer do moich rodziców, od razu odebrali.

- Halo? - W słuchawce usłyszałam zapłakany głos mojej matki.

-Halo mamo?

- Lidia?!

- Tak mamo, jestem bezpieczna przyjedziecie po mnie?

- Tak! Kochanie bądź tam gdzie teraz jesteś zaraz będziemy.

Nic więcej nie powiedziała tylko się rozłączyła.

- Nawet nie zapytała gdzie jesteś.- Powiedział chłopak biorąc ode mnie telefon.

- Pewnie namierzą numer i tak mnie znajdą... Mieszkasz sam? - Zapytałam.

- Nie, mieszkam z mamą ale dziś jest w pracy.

- A tata?

- Nie znam go, mama mówi że tak będzie lepiej.

- Nigdy nie chciałeś go poznać?

- Chciałem, ale skoro zostawił mnie i mamę to musi być zwykłym śmieciem. Zresztą gdyby chciał to sam by mnie znalazł.

Zrobiło mi się go jeszcze bardziej szkoda...

- Ile masz lat? - Zapytałam z ciekawości.

- dwanaście, a Ty?

- osiem.

W tym momencie ktoś wszedł do środka, od razu zauważyłam moich rodziców którzy jak najszybciej pobiegli w moją stronę żeby zamknąć mnie w uścisku. Policja natomiast poszła w stronę chłopaka by go gdzieś zabrać nie wyglądało to dobrze wiec odeszłam od rodziców.

- Gdzie go zabieracie? - Zapytałam pana policjanta.

- Na komisariat.

- Ale po co?

- Musi poznać konsekwencje swoich czynów.

No i się zdenerwowałam.

- Jakich czynów?! Jakie konsekwencje?! Ten chłopak mnie uratował przed dwoma mężczyznami którzy mnie porwali! Zabrał mnie tu i dał mi telefon żebym mogła zadzwonić do rodziców! On nic złego nie zrobił wręcz przeciwnie! - Krzyknęłam zdenerwowana.

- Pomogłeś mojej córce? - Zapytał mój tata.

- Tak proszę pana. - Odpowiedział chłopak tak jakby w ogóle nie przejął się sytuacją.

-Wynagrodzę Ci to. - Rzekł mój ojciec.

Podeszłam do chłopaka i złapałam go za rękę przez co widać było jego rumieńce na twarzy. Było to przeurocze.

- Spotkamy się jeszcze? - Zapytałam.

- A chcesz? - Zapytał mnie po czym kiwnęłam głową na tak - no to może kiedyś się spotkamy księżniczko.

Dał mi buziaka w czoło i odeszłam.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jul 02, 2021 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Może kiedyś się spotkamyWhere stories live. Discover now