Przygoda w siodle

3 0 0
                                    

Od 9 roku życia zawsze marzyłam o jeździe konnej, pewnego dnia dokładnie 22 maja 2016 roku, miałam swoje imieniny w ten dzień akurat wypadała niedziela, mama powiedziała żebym ubrała jakieś legginsy i jakieś wygodne buty, okazało się, że zabrała mnie do stajni na moją pierwszą jazdę konno, ta stajnia nazywała się Stado Ogierów w Sierakowie.

Byłam bardzo podekscytowana, bo zawsze marzyłam o jeździe konnej a nagle z dnia na dzień moje marzenie się spełniło, gdy już dojechaliśmy na miejsce poszliśmy do stajni, gdzie miałam spotkać się z instruktorem, było tam bardzo dużo innych dziewczyn z którymi jeździłam tego dnia, pan Wojtek, który był moim instruktorem powiedział mi, którego konia mam wyczyścić i osiodłać do jazdy, dziewczyny które tam jeździły już pewien czas pomogły mi w przygotowaniu konia, bo ja tam praktycznie nic nie wiedziałam bo miałam wtedy drugą styczność z końmi.

Kiedy już przygotowaliśmy konie do jazdy to poszliśmy na ujeżdżalnie, która znajdowała się obok stajni, kiedy już wsiadłam zaczęliśmy stępować i robić różne ćwiczenia w stępie, następnie przeszliśmy do kłusa i próbowałam anglezować, wtedy nie umiałam praktycznie utrzymać równowagi, bo nigdy nie ćwiczyłam nic innego, jak już skończyliśmy jazdę byłam bardzo zadowolona, od tego czasu zaczęłam jeździć regularnie co tydzień, bo szkoła mi zbytnio nie pozwalała na częstsze bywanie w stajni, lecz raz w tygodniu mi wystarczyło.

Po regularniej jeździe moje anglezowanie poprawiło się, jeździłam już sama bez pomocy instruktora, pewnego dnia a dokładniej 13 lipca pojechaliśmy sobie zamiast na ujeżdżalnie to koło takiego wielkiego dębu, dostałam wtedy klacz, która była wtedy obecnie źrebna i nie chciała z nikim współpracować, kiedy mieliśmy kłusować klacz o imieniu Malma, nie chciała mi przyśpieszyć tylko kłusowała mi bardzo wolno, postanowiłam dać jej łydkę, ale to nic nie dało i jak nic nie dało to bardzo dużo oddawałam jej łydki, aż w końcu się wkurzyła i bardzo szybkim galopem pobiegła w stronę mojego instruktora, Malma tak szybko biegła, że nie mogłam jej zatrzymać, lecz jakoś udało mi się utrzymać w siodle, jak złapali konia no natychmiast zeszłam z niej, miałam straszne odciski aż do krwi, postanowiłam że już nie wsiądę bo nie dam rady, i moja mama powiedziała że następnym razem wsiądę i umówiła mnie na następny tydzień.

Miesiąc po tem czyli 25 sierpnia miałam próbę przed występem na siedemnastej tarpaniadzie jechałam wtedy na klaczy o imieniu Wineta, na której również miałam jechać na występie, klacz była bardzo grzeczna, próba była bardzo fajna, po paru dnia 29 sierpnia odbył się ten ważny w moim życiu dzień, był bardzo stresujący, lecz również bardzo się cieszyłam tego dnia, poszliśmy uszykować konie i ubrać się w odpowiedni strój, jak byliśmy gotowi pojechaliśmy na hipodrom i czekaliśmy na nasz występ, na szczęście nasz występ był na samym początku tarpaniady, kiedy była nasza kolej wjechaliśmy na środek hipodromu i zaczęliśmy nasz występ, byłam bardzo zestresowana, ale jak odpadały inne osoby to zaczęłam mieć nadzieje w moją wygraną, kiedy zostały dwie osoby, czyli ja i inna moja koleżanka to udało mi się bez problemu wygrać, moja mama była bardzo szczęśliwa, zdobyłam tego dnia pierwsze miejsce jako nagrodę dostałam torebkę i flo.

Minął rok odkąd jeździłam w Stadzie Ogierów, gdy w ogóle zbytnio się nie rozwijałam i postanowiłam zmienić stajnię, która znajdowała się w Zatomiu Nowym, bardzo podobała mi się ta stajnia, gdy pojechałam na pierwsza jazdę miałam parę pytań dotyczących mojej jazdy np. czy jeździłam wcześniej konno itp. powiedziałam wtedy, że jeżdżę już rok i umiem woltyżerkę, kłus i drobne skoki, bo nigdy wcześniej nie galopowałam i powiedziałam jeszcze że nigdy nie miałam styczności z galopem, pan instruktor powiedział, że nauczy mnie tego czego będzie mógł.

Co jakiś czas, kiedy było gorąco miałam jazdę w terenie, jeździliśmy po lesie i zawsze przejeżdżaliśmy koło bawołów, mega i się to podobało, kiedy pewnego dnia przyjechałam do stajni okazało się że mojego konia, na którym jeździłam ponad pół roku został zabrany ze stajni, zbytnio się nie dziwiłam bo to był pensjonat dla koni i po prostu właściciele tego konia zabrali do innej stajni, lecz nie ukrywałam że było mi smutno, bo na tym koniu miałam swój pierwszy galop, kiedy zabrali tego konia dostałam innego była to pewna klacz o imieniu Montana, była bardzo fajną klaczą, którą również bardzo dobrze lubiłam.

W Zatomiu nauczyłam się wielu rzeczy lecz jeździłam tam tylko jakieś sześć miesięcy nawet trochę więcej, ze względu na to że po prostu zamknęli tą stajnie, dlatego że nie mieli zbyt dużo koni w swoim pensjonacie i nie mieli zbyt dużo funduszy na prowadzenie tego pensjonatu, więc nie miałam innego wyboru żeby zmienić stajnie, dlatego poszukałam innej stajni w pobliżu mojej miejscowości, była to stajnia Chata Zbójców Bucharzewo.

Kiedy pierwszy raz tam pojechałam, powiedziałam sobie tak, to na pewno stajnia w której zostanę na dłużej, i się nie myliłam, na pierwszej jeździe miałam sprawdzenie moich umiejętności jak jeżdżę, jechałam wtedy na lonży a po pięciu minutach pani instruktor puściła mnie z lonży i pojechałam sobie sama wokół placu, na którym miałam jazdę, bardzo spodobała mi się ta stajnia i jeździłam tam regularnie i starałam się jeździć co najmniej raz w tygodniu, kiedy przyjechałam na następny tydzień miałam już jazdę w grupie, średnio mi to pasowało, dlatego że dużo osób jakby wjeżdżało mi cały czas w drogę i nie mogłam jeździć po swojemu, bo było zbyt mało miejsca a za dużo osób na taką grupę, na jednej jeździe nie raz było po 10 osób i to było dla mnie problematyczne.

Co jakiś czas miałam jakieś skoki, lecz nie były to jakieś mega duże skoki, bo były to może do 50cm, dla mnie na ten czas obecny to jest to dość mało, stajnia w Bucharzewie po dwóch latach jeżdżenia dość mocno upadła, dlatego że również jak w Zatomiu zaczęła bankrutować, bo tata właścicielki umarł, a on utrzymywał tą stajnie, ostatnia moja jazda w Bucharzewie odbyła się pod koniec lata 2019 roku, po tym czasie zmieniłam stajnie, w której obecnie jeździ moja znajoma, jest to stajnia Matuszanka w Nojewie.

W Nojewie jest bardzo fajna stajnia lecz nie dla mnie, dlatego że ja chciałam zawsze iść w skoki, a w tej stajni instruktorka szła w stronę ujeżdżenia, ale to nie był jedyny problem, iż przez rok jeździłam na lonży, a przed tą stajnią jeździłam sama bez lonży i przez to mi się nie spodobało, ale nie mogę narzekać, bo tam nauczyłam się lepszej równowagi, ale również uważam że zmarnowałam trochę czasu na bycie tam, bo zbyt dużo się tam nie nauczyłam, tylko równowagi, z którą miałam problem.

Po pewnym czasie, gdy minęło jakieś półtora roku, nie dałam rady już wytrzymać w Matuszance i przeniosłam się do stajni, w której aktualnie jeżdżę, jest to stajnia w Posadowie, koło Lwówka, i ta stajnia moim zdaniem jest to najlepsza stajnia, w jakiejkolwiek jeździłam i na ten czas nie mam zamiaru jej zmieniać, jeżdżę już tam pół roku i jestem mega z niej zadowolona, nauczyłam się skoków do 80cm, bardziej stabilnej łydki i jazdy na różnych koniach, ale również lepszej odwagi i zaufania do konia, z czym miałam problem w innych stajniach.

Osoby, którzy prowadzą tą stajnie, są najlepszymi jeźdźcami w Wielkopolsce, ja osobiście znam te osoby już od czterech lat, bo spotkałam ich jeżdżąc w Sierakowie, moim znaniem Posadowo to najlepsze miejsce do nauczenia się nowych rzeczy, szukałam tej stajni od dawna, w której nauczę się rzeczy, których nie nauczyłam się w innych stajniach.

Mam nadzieje, że zostanę tam na dłużej, bo widzę że nauczę się tam najwięcej i nie zawiodę się na tym miejscu.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jun 05, 2021 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Przygoda w siodleWhere stories live. Discover now