#1

611 42 25
                                    

Pov.  Kaeya

Nadeszła noc sądu. Ta kobieta która dzień w dzień stała i wręcz wyjękiwała imię Diluca zmierzy się ze mną. Denerwowała mnie. Nie mogłem przejść obok niej gdyby mnie nie zapytała czy diluc dobrze się czuje. Czy przyjdzie do niej. Yh. Ochydne. A gdy stał obok niej obok niej ot tylko śliniła się i dyszała. A sam Diluś również był nią zirytowany więc nawet nie przekazywałem wiadomości od niej jemu. Kiedyś dała liścik miłosny. Wyznawała mu tam swoje uczucia. Opisywała jak to było jej trudno to napisać. Stanąłem przed nią twarzą w twarz. Ta robiła sobie złudne nadzieję że chcę jej coś przekazać od czerwonowłosego mężczyzny. Już wzięła głęboki oddech zachwycona. A ja sięgnąłem za plecy.
" Nie mów mi!"
Zamknęła oczy. A ja byłem lekko rozkojarzony. Gdyż ja nie miałem na celu jej dać nic. Więc warknąłem do niej przestając owijać wszystko w bawełnę.
- Stul pysk szmato-
Wyciągnąłem mały zdobiony sztylet. Trzymałem to tak długo w sobie. Znosiłem to wszystko. Lecz teraz. Teraz przyszedł dzień sądu. Miał dwa małe diamenty. Błękitnie połyskiwały w świetle księżyca. Lecz ta dalej nie rozumiała o co chodzi. W mgnieniu oka znalazłem się za jej plecami. Używałem tej samej techniki podczas walki z przeciwnikami. Zatkałem jej usta ręką by jej krzyk nie obudził reszty mieszkańców. Zamachnąłem się i wbiłem sztylet w bok jej głowy by zapewnić jej szybką śmierć. Wszedł bez problemu. Była tak pusta że nic nie stawiało oporu. Po chwili poczułem jak jej rozlane cielsko po woli opada. Nawet nie miałem zamiaru go łapać. Odsunęłam się na bok a jej ciało uderzyło w ziemię.
Dopiero teraz zaczęła się rzeź. Uklęknąłem nad nią w rozkroku. Powoli wyciągnąłem nóż z jej głowy by zacząć nim odcinać głowę. Jasnoczerwony płyn wytrysnął do góry na moją twarz i ubrania. Nie ruszyło mnie to. Kontynuowałem pozbywanie się jej głowy bo za 1 razem nie wyszło. Krew dalej ciekła na wszystkie strony. Dłonie były całe pokryte tym ciepłym płynem który powoli ciemniał.
Dłuższą chwilę siedziałem nad ciałem odciętym od głowy. To jeszcze za mało. Musi cierpieć. Za te wszystkie rzeczy które zrobiła. Pierdolona suka. Przejechałem jeszcze kilka razy ale głowa dalej się trzymała. Złamałem za nią mocno i oderwałem ręcznie. Znowu poczułem jak ciepły czerwony płyn tryska na moją twarz. Gdy w końcu zdobyłem to co chciałem. Trofeum zwycięstwa. Już nikt nie będzie wkurzał Dilusia tak jak ona. Zadbam o to. Nikt nie dotknie go w ten sposób w jaki ja pragnę. Będę mógł robić to tylko i wyłącznie ja.
Spojrzałem na koszyk białych polnych kwiatów. Były rozsypane gdyż był to koszyk Donny. Z jednej strony obrzydliwie dotykać coś po niej. Z drugiej... Hmm... Mam pomysł! Włożyłem kwiaty z powrotem do koszyka. Na białych płatkach zostawała krew z moich rąk. Zostawiłem miejsce po środku. A na co? Na prezent. Włożyłem tam okrwawioną głowę Donny i podniosłem koszyk łapiąc go za boki. Ruszyłem biegiem do winiarni diluca. Krew przeciekła przez koszyk. Cholera. Ile jest tej krwi tam.
Co zadziwiające nic nawet nie stanęło mi na drodze. Wszystkie potworki uciekały na mój widok. Gdy dotarłem pod drzwi zapukałem mocno w drzwi zostawiając lekki ślad. Złapałem znów za boki koszyka i czekałem jak Diluc otworzy mi. Uśmiechałem się ciesząc, że w końcu się jej pozbyłem. Wiem, że Diluc też jej nie lubił. A teraz. Teraz w końcu jej nie ma. Zarumieniłem się delikatnie myśląc, że może dostanę jakąś nagrodę od Diluca.

Jesteś dla mnie płomieniem w ciemności || LucKaeWhere stories live. Discover now