𝐏𝐑𝐎𝐋𝐎𝐆

1.1K 19 4
                                    

Prolog tworzony w oparciu o zwiastun.



(https://m.youtube.com/watch?v=hK9Whd65uHE&feature=youtu.be)

Być może, gdyby na moim miejscu siedział teraz inny autor, historia Gardela nie zaczęłaby się w ten sposób. Jego dzieciństwo i początki przestępczej "kariery" zostałyby wpisane między obszernymi rozdziałami lub długimi dialogami, w których w końcu wyjaśniłby wam, dlaczego jest tym, kim jest. Dziś historia Gardy zacznie się w tym miejscu. Nie w dwunastym rozdziale, nie piątym, nawet nie na końcu. Jego historia zacznie się teraz i tutaj.

08.08.2003 rok, Poznań.

Sierpień tamtego roku stał się jednym z najbardziej deszczowych miesięcy w przeciągu kilku poprzednich lat. Deszcz lał się z nieba strumieniami, a słońce schowane pod warstwą chmur, nie wyglądało zza nich ani na chwilę. Gdy w końcu przestało padać, a mgła zaległa wysoko nad głowami, osiemnastoletni Garda i jego ukochana Kasiula włóczyli się po pustych ulicach zimnego Poznania. Jakże cudowne były to chwile. Tylko ona i on. Sami pośród prawie pustki i pomarańczowych świateł latarni oświetlających chodnik, którym spacerowali.

Dużo rozmawiali.

Kasia mówiła mu o przyszłości. Coś, że chciałaby podporządkować mu swoje życie i zmienić plany, bo myśli o nim poważnie, i to tak naprawdę poważnie. Kochana Kasiula. Najpiękniejsza ze wszystkich. Gardel był w niej zakochany tak, jak w żadnej innej. Uwielbiał kręcić palcami cienkie kosmyki jej brązowych włosów czy godzinami patrzeć na jej delikatną, kobiecą twarz, która potrafiła go rozczulić w nawet najgorszym momencie życia. Gardel kochał jej oczy. Były tak błyszczące jak dwa diamenty w pustynnym słońcu i, choć porównanie to było naprawdę bardzo trafne, to nie wiedział, czy wystarczająco dobre. Innych takich nie miał nikt na świecie.

O zaletach Kasi mogłabym się rozpisywać godzinami, a nawet dłużej. Ile by ich nie było, możecie zdać sobie sprawę z tego, że Gardel bardzo ją kochał i była dla niego kimś naprawdę ważnym; kimś bez kogo życia sobie nawet nie wyobrażał. Wstawał codziennie z rana i do późnego wieczora kradł z nią najróżniejsze auta. Nie po to, by je sprzedać, bo nie miałby nawet komu, a tylko po to, by się nimi przejechać i poczuć uzależniający przypływ adrenaliny. Potem uciekali na północ, na starą polanę obsypaną piaskiem z kopalni nieopodal, by doszkalać kunszt strzelectwa Gardy. To miejsce było najbezpieczniejszym azylem dla tej dwójki. Tam nie przychodził nikt. Wokół otaczały ich same łąki i drobne drzewa, które co jesień gubiły mnóstwo liści, a przed nimi rozciągała się stara, opuszczona kopalnia, pełna piachu i czarnej ziemi. Gardel rozstawiał tam szklane butelki po alkoholu i uczył się do nich strzelać. Jednego dnia dał Kaśce do ręki swój pistolet. Nigdy wcześniej tego nie robił. Stanął powoli za jej plecami, przybliżył się do jej ciała i objął dłonie, nakierowując celownik na jedną z butelek stojących na kawałku starej, drewnianej sztachety. Gardel nie miał pojęcia, że te wspólne dni pełne miłości i namiętności dobiegają powoli końca.

Pod koniec września, gdy o Kaśkę po raz pierwszy upomnieli się nauczyciele, Gardel nie wytrzymał. Wizja rozstawania się codziennie na czas zajęć szkolnych Kasi była zbyt straszna i przytłaczająca. Trzeba było więc zrobić coś, co powstrzymałoby nauczycieli i rodziców przed rozdzieleniem ich. Nawet na te siedem godzin. Wtem pojawił się pomysł, nad którym nie myśleli zbyt długo. Wyjazd za granicę był jedynym, może nie najrozsądniejszym, ale najlepszym wyjściem z tej sytuacji. Tylko skąd wziąć na niego pieniądze? Rodzina Gardy była bardzo biedna. Po śmierci ojca, uczonego profesora fizyki, cały dom stanął na barkach Baśki Gardel, która z marnej pensji pielęgniarki nie dała rady utrzymać wszystkich swoich dzieci, przez co najstarszy syn, zmuszony był utrzymywać się sam, co szło mu nawet całkiem nieźle. Zbuntowany Garda nie chodził już głodny, bo to, czego potrzebował, ukradł. To nie on chciał być zły. To sytuacja go do tego zmusiła. Kasiuli się to podobało i było jej szkoda chłopaka. Swoich rodziców o pomoc prosić nie mogła, bo byli zagorzałymi katolikami, którzy przestrzegali ustalonych w domu zasad bardziej niż kodeksu prawa. Zbili by ją mocno, gdyby wróciła do domu z młodym Gardelem i poprosiła o pieniądze. Ludzie i tak już gadali, bo wszyscy wiedzieli, że zadaje się z młodym złodziejem i bandytą, który okradł wszystkie sklepy na okolicznych osiedlach. Już wtedy Garda miał na pieńku z prawem i wtedy zaczynał swoją przygodę z życiem w cieniu.

𝙎𝙖𝙜𝙞𝙩𝙩𝙖𝙧𝙞𝙪𝙨Where stories live. Discover now