I.

1.1K 54 10
                                    

Wychodziła właśnie z pracy, gdy Richard podjechał samochodem. Uśmiechnęła się w jego stronę i pomachała mu, aby się zatrzymał. Na dworze zaczął prószyć właśnie lekki śnieg, a temperatura znacznie się obniżyła.

– Pięknie wyglądasz - powiedział uwodzicielsko mężczyzna i złożył na ustach narzeczonej krótki pocałunek.

Uśmiechnęła się jedynie i odsunęła nieznacznie.

– Wiesz - zaczął niedługo później Richard. Akurat wjeżdżali do tunelu i światła zawieszone na jego murach powodowały lekki dyskomfort. Therese zmrużyła oczy i czekała na resztę zdania - Pomyślałem, że może chciałabyś poznać moją mamę.

– Och - westchnęła cicho. Niby byli ze sobą już ponad rok i Richard nawet jej się oświadczył, ale nie spodziewała się, że wcześniej niż na ślubie pozna jego rodzinę - Mówiłeś, że nie masz z nią dobrych relacji - wspomniała.

– Bo tak jest, ale jesteś kobietą mojego życia i chciałbym żebyś ją poznała.

Therese kiwnęła lekko głową. Czy to aby nie za szybko?

– Dobrze - odparła po chwili namysłu.

Dojeżdżali akurat pod jej mieszkanie. Pożegnali się pocałunkiem i dziewczyna pomknęła do domu, próbując przez ten krótki odcinek drogi osłonić się przed wiatrem.

Nie była do końca przekonana czy powinna poznawać kobietę, którą jej narzeczony traktował bardziej jak znajomą niż matkę, ale nie mogła mu odmówić. Widziała przecież, że bardzo mu na tym zależało.

Rozebrała granatowy płaszcz w korytarzu i szybko poszła ogrzać się pod piec, w którym wciąż tliło się kilka iskier. Swoje długie brązowe włosy zawiązała w niedbały kucyk i zaczęła szykować sobie jedzenie. Stresowała się wizją poznania rodziny Richarda. Nie żeby nie chciała, ale wiedziała, że zaczyna się robić naprawdę poważnie, a ona nie była do końca przekonana czego chce. Kochała go, ale... zawsze było jakieś "ale". Musiała przestać tak wszystko analizować.


Pakowała swoje rzeczy, składając je dokładnie. Dzień wcześniej dowiedziała się, że wyjazd do pani Aird nie będzie kilkugodzinnym spotkaniem, a spędzeniem całych świąt w domu przyszłej teściowej. Była wściekła, że Richard nie wspomniał jej o tym od razu. Wtedy na pewno by się nie zgodziła. Nie wyobrażała sobie, aby tyle czasu spędzać w obcym domu w dodatku z kobietą, której nie zna i, którą Richard zobrazował jej w następujących słowach :

– Jest okropna. Nigdy nie poświęcała mi zbyt dużo uwagi, a mojego ojca podobno nagminnie zdradzała.

Usłyszała dźwięk klaksonu pod swoimi oknami i wyjrzała na zewnątrz.

– Pakuję się jeszcze! - krzyknęła do stojącego na dole mężczyzny.

– Tak długo?! - odparł tak samo głośno.

Przewróciła oczami i na szybko wrzuciła jeszcze kilka kosmetyków do walizki po czym podała ją narzeczonemu, który postanowił zaczekać na nią pod jej drzwiami.

– Wiesz o ile wygodniej byłoby gdybyśmy zamieszkali razem? - zapytał lekko zirytowany.

Co miała mu odpowiedzieć? Wiedziała, że on by tego bardzo chciał, ale nie czuła się gotowa. W dodatku lubiła swoje mieszkanie i to, że ma całkiem blisko do pracy. Richard mieszkał ponad piętnaście kilometrów od niej i szczerze wątpiła w to, że chciałoby mu się każdego ranka zawozić ją do centrum.

– Twoja mama mieszka daleko? - odparła pytaniem na pytanie, chcąc szybko zmienić temat.

– Godzina drogi, ale spokojnie - uśmiechnął się - okolica jest wyjątkowo spokojna i naprawdę urokliwa. W dodatku jeśli Carol nas zirytuje, to nie będziemy musieli się z nią w ogóle widywać, ponieważ dom jest tak duży.

NiepodzielnośćWhere stories live. Discover now