Rozdział 1 - Promyk Nadzieji

56 4 3
                                    

Hokage właśnie wrócił do swojego biura. To czego chciała dopuścić się Rada wraz z Korzeniem było niedopuszczalne. Trzeba było w końcu rozwiązać tę sprawę raz na zawsze. Napad na bazę wypadł pomyślnie. Członkowie Korzenia oraz rady zostali zamknięci w celach, a członkowie ANBU przeszukiwali jeszcze podziemia w celu znalezienia jakichś poszlak. Sarutobi rozsiadł się wygodnie w fotelu i zapalił swoją ulubioną fajkę.

-Jestem już na to za stary. Mogę służyć radą, ale nie mogę już być Hokage. Potrzeba tu kogoś młodszego, z szerszym spojrzeniem. Może Jiraja albo Tsunade? - myślał. Z zadumy wyrwało go pukanie do drzwi.

- Proszę...- gdy drzwi się otworzyły, stanął w nich członek ANBU.

- Szanowny Hokage, proszę ze mną do szpitala. Znaleźliśmy chłopca zamkniętego za żelaznymi drzwiami. Jest nieprzytomny, właściwie na granicy śmierci. Lekarze nie wiedzą co mu jest. Proszą o kontakt z Lady Tsunade. Niestety Danzo przepadł jak kamień w wodę niszcząc większość dokumentów. To co udało się odratować przeglądają już specjalnie wyznaczeni archiwiści. Do jutra powinien otrzymać Pan pełny raport.

-Dobrze, dziękuję Ci. Idę teraz obejrzeć chłopca. Wezwij do szpitala Shinsuiego i Itachiego. Możesz odejść. -

Po tych słowach ANBU zniknął w kłębie dymu. Sarutobi wyciągnął dwa zwoje, napisał na nich coś kierowany własnym przeczuciem. Nadgryzł swój palec, złożył kilka pieczęci i uderzył w blat stołu. Nagle w kłębie dymu pojawiła się mała żabka i ślimak. Mężczyzna podał im zwoje a zwierzęta zniknęły tak szybko jak się pojawiły. Hokage ubrał swój kapelusz i opuścił swój gabinet i udał się w kierunku szpitala. Szedł ulicami Konohy pogrążony we własnych myślach, raz po raz wypuszczając obłoczki dymu. Gdy dotarł do lecznicy zgasił fajkę i udał się do chłopaka. Nie było trudno go znaleźć, bo tylko przy jego sali stali shinobi pilnując by nikt nie wchodził. Otworzył drzwi i podszedł do chłopaka by mu się lepiej przyjrzeć. Jego twarz zasłonięta była białą maską lisa. Gdy tylko jej dotknął chłopak zaczął krzyczeć.

-Dlatego jej nie ściągnęli - pomyślał.

Wtem jego uwagę zwróciły złote włosy chłopaka. Znał tylko jedną osobę o takim kolorze włosów, ale ona nie żyła już od 12 lat. Czwarty Hokage zginął wraz z żoną pieczętując demona w swoim synu, który po owym incydencie zniknął ze szpitala w niewyjaśnionych okolicznościach. Czyżby przeczucie go nie myliło? Wciąż miał za mało informacji. Ale był sposób, by wiedzieć na pewno. Pieczęć na brzuchu. Jeżeli tam jest to znaczy, że to on, że się odnalazł, że żyje. Że będzie mógł dotrzymać obietnicy danej jego ojcu.

Ściągnął z chłopaka kołdrę. I zamarł. Jego tors pokrywały blizny. Wszystkie znajdowały się w pobliżu punktów witalnych. Ale najgorsza była ta na ramieniu. Ta pod tatuażem ANBU. Umieszczona tak by wystawała z pod rękawów. Paskudne poparzenie układające się w napis DEMON. Ale najważniejsze dla Hokage było to, że nie było pieczęci. Nigdzie. Przecież pamiętał, że w okolicach pępka była czarna pieczęć z symbolem kanji oznaczającym 9. Czyżby się pomylił?

Westchnął. Był Shinobi, przywódcą wioski. Musiał myśleć chłodno. Po za tym mógł tylko myśleć i czekać aż chłopak się obudzi. Może wtedy coś powie. Może Jiraja coś wymyśli. Potrzebne jest młodsze spojrzenie. Westchnął ponownie. Opuścił sale chłopaka i nakazał nikogo do niej nie wpuszczać, oprócz swojego osobistego lekarza. Na korytarzu czekali już na niego Itachi i Shinsui w maskach ANBU oczywiście.

- Itachi idź do archiwistów, powiedz, że raport może zaczekać, że mają na jutro znaleźć wszystko o tym chłopaku. A ty Shinsui przesłuchaj więźniów. Może coś wiedzą? Możecie odejść.

........

Gwar roznosił się po całej sali. Wszędzie wrzaski i śmiechy pijanych ludzi. A w śród nich ona. Dobrała właśnie kolejną kartę z talii. Grała za wszystko. Wszyscy przy stole zaczęli śmiać. Lubili grać z tą kobietą. Dlaczego? Otóż zawsze przegrywała. Gdy spojrzała na kartę, w jej oczach można było dostrzec przerażenie. Panowie już zatarli ręce na ten widok.

- Tss.. Shizune pakuj nas! - wydarła się kobieta rzucając - wracamy do Konohy!

Wstała i opuściła salę. Nie przejmowała się pieniędzmi, miała ich aż nad to. Wiedziała, że to nie one dają szczęście. Wiedziała, bo ona szczęście straciła lata temu. Mężczyźni już rozdzielali kasę między sobą. Jednak ciekawość wzięła górę. W tym rozdaniu nikt nic nie miał. Także "pas" blondynki był im bardzo na rękę. Podnieśli jej karty do góry i zaniemówili. Ich oczom ukazał się Poker Królewski.

......

Białowłosy mężczyna właśnie właśnie zażywał kąpieli w gorących źródłach Gdy z wody wyłoniła się mała czerwona żabka. Podając mężczyźnie zwój.
- Dziękuję Kosuke - powiedział sannin rozwijając zwój. Zmarszczył brwi czytając go. Gdy skończył wyszedł z wody, ubrał się i obrał kurs na kraj Ognia. Jeśli istniał choć cień szansy, że ten chłopak to "on". Musiał iść.

...............

- Szanowny Trzeci, oto akta tego chłopaka, wyciągniętego z korzenia, jednak dalej nie wiemy gdzie jest Danzo - powiedział ANBU podając teczkę hokage. Mężczyzna rozwiązał ją i spojrzał na dokumenty:

Imię: ???
Nazwisko: ???
Wiek: 12 lat
Pseudonim: Lis

Misje rangi D: 0
Misje rangi C: 34
Misje rangi B: 38
Misje rangi A: 19
Misje rangi S: 15

Liczba zabitych: 4

Wszystkie misje wykonane z powodzeniem.

- To jakiś żart?! Tu jest tylko jedna kartka! - zapytał Hokage z niedowierzaniem.

- Niestety tylko tyle o nim udało mi się dowiedzieć. Danzo nie trzymał żadnych dokumentów odnośnie tego chłopaka.- powiedział zamaskowany ninja.

- Dziękuję Itachi, ale tu jest jakiś błąd. 4 zabite osoby przy tylu misjach? Może 40? Znając Danzo większość misji dotyczyła elimancji wrogich ninja.

- To nie jest błąd - wtrącił się Shinsui

-Dowiedziałeś się czegoś?

- Niestety niewiele Czcigodny Hokage. Więźniowie nie chcieli nic powiedzieć. Wierzyli, że to co robią jest słuszne i nie chcieli zdradzać Danzo. Dopiero, gdy opowiedziałem im o chłopaku zaczęli coś mówić wyraźnie zmartwieni. Mają do niego ogromny szacunek.

- Co dokładnie się dowiedziałeś?

- Chłopak był szkolony, tylko i wyłącznie przez Danzo, od kiedy tylko zaczął chodzić. Co dokładnie się tam działo nie wiedzieli. Ćwiczyli w sali z żelaznymi drzwiami. Nikt nie miał tam wstępu. Chłopak nie mógł się do nikogo odzywać, a nikt nie mógł mówić do niego, jeżeli nie dotyczyło to misji. Za każde takie przewinienie karano zarówno chłopca jak i sprawcę. Jednak lubili chodzić z nim na misje, bo wiedzieli, że wrócą.

- Skąd mogli to wiedzieć?

- Nikt nigdy nie zginął walcząc u boku chłopaka. On nieraz poświęcał się i brał część ciosów na siebie. A nawet ustawiał się do walki tak by zawsze widzieć swoich towarzyszy. Te 4 zabójstwa zostały wykonane w trakcie walki z dużo większą liczbą przeciwników. Naruto musiał zabić by zdążyć uratować kolegę. Ale zdarzyło się to tylko 4 razy. Nieprzytomnych shinobi pieczętował w zwojach i oddawał Danzo. Za każdym razem przywódca korzenia wpadał w furię i wyżywał się na chłopaku, chcąc zmusić go do morderstwa. Jednak on tego nie zrobił. Jednak od roku czasu odpuścił i przestał bić chłopaka. Nikt nie wiedział dlaczego. Krąży plotka, że zaczął się go bać. Na dwa dni przed naszym przybyciem, Danzo ledwo wyszedł z życiem z sali treningowej i od tej pory nikt nie widział jego ani chłopaka.

W gabinecie nastała cisza. Hokage próbował przetrawić słowa swojego podwładnego, a Itachi wpatrywał się z niedowierzaniem w swojego przyjaciela.

- Dziękuje wam, możecie odejść, a Itachi powiedz ojcu, że chcę z nim porozmawiać. To ważne. Powiedz, że wiem o planowanym buncie i wiem jak pokojowo naprawić tę sytuację. I że to co stało się 12 lat temu to nie wina Uchiha i mam na to dwód.

Tak jest Hokage -sama - powiedzieli jednocześnie i zniknęli w białym dymie.


Naruto - Shinobi Wioski Ukrytej w LiściachWhere stories live. Discover now