𝘾𝙝𝙖𝙥. 𝙄

63 11 10
                                    


- Ruri! -usłyszałam zdenerwowany głos siostry dobiegający z korytarza.
- O ci znowu chodzi Zasha? -spytałam poddenerwowana, ciągłymi nawoływaniami siostry.
- Zbieraj się sieroto, za chwilę wyruszamy -powiedziała stojąc w drzwiach od mojego pokoju, przewróciła oczami, a następnie szybko się ulotniła.

Wstałam z łóżka i powoli podeszłam do lustra.
Moje proste brązowe włosy sięgające lekko za ramiona, były teraz upięte spinką w koka z tyłu głowy, tak że kilka pasm zwisało swobodnie wzdłuż mojej twarzy. Oczy miałam koloru podobnego do migdałów, mały, lekko zadarty nos, pełne usta i lekko zarysowane kości policzkowe, które teraz były przyprószone   odrobiną różu. Musiałam przyznać, że prezentowałam się całkiem ładnie. Wiedziałam jednak, że to nikomu nie wystarczało. Nie byłam pod żadnym względem porównywalna do mojej „cudownej" siostry.

Od dziecka nauczyłam się, że nie jest i nigdy nie będę nawet w połowie tak dobra jak Zasha. Z początku nie mogłam się z tym pogodzić i było mi dość trudno, ale żyję na tym świecie na tyle długo aby się do tego przyzwyczaić. Rodzice zawsze uważali mnie za tą „gorszą" i „mniej wartościową" córkę. Zresztą to łatwo dostrzec. Przykładowo imię mojej siostry- Zasha, od zawsze to imię mi się podobało, brzmi ono stanowczo, ale również elegancko. Napewno miało jakieś głębsze znaczenie lub szła za nim pewna historia.
Zaś moje imię brzmiało Ruri... no jedyne skojarzenie jakiego się tutaj dopatrzyłam to rura. No błagam, kto daje dziecku na imię Ruri?
Mimo aspektu nierównego traktowania ze strony rodziców, moje życie nie było naprawdę takie złe. Napewno posiadałam pewne przywileje, o których niektórzy mogliby pomarzyć. Jednak ja szczerze mówiąc wolałam zaszyć się gdzieś z dobrą książką. Nie byłam jakaś bardzo osamotniona czy aspołeczna, lub coś w tym rodzaju ale tłum nieznajomych osób szybko mnie męczył. 

Po chwili wyrwałam się z zamyśleń, uświadamiając sobie, że gapię się na swoje oblicze w lustrze od dobrych kilku minut. Szybko wyciągnęłam z szuflady swojej toaletki, naszyjnik ze srebrnym wężem zawieszonym na cienkim łańcuszku, który w młodości znalazłam w asgardzkich ogrodach podczas ostatniej wizyty w wymienionym miejscu.
„To na szczęście"- pomyślałam, zakładając naszyjnik i wyszłam z pokoju zamykając za sobą drzwi.

Wybierałam się, (a raczej zostałam do tego zmuszona) na podróż do Asgardu w ramach odwiedzin z okazji jakiegoś uroczystego święta księżyca (szczerze to niezbyt mnie ono interesowało). To prawda, że w Asgardzie jest ich kilka ale księżyce powstawały po kolei i to właśnie ten jeden był pierwszy, dlatego jest najważniejszy dla tradycji i mieszkańców, pewnie wiąże się z nim jakaś historia czy coś takiego. Kontynuując, nie miałam najmniejszej ochoty na stawienie się w Asgardzkim pałacu. Nie uśmiechały mi się te wszystkie oceniające spojrzenia czy sztuczne uprzejmości. Być może trochę przesadzałam ale to wszystko naprawdę działało mi na nerwy. Do tego, nie miałam dotychczas zbyt dobrego kontaktu z rodziną królewską.

Odyn wydawał mi się fałszywy i skrywający jakąś urazę.
Frigga była chyba jedyną osobą, którą w jakiś sposób podziwiałam jako dziecko, zawsze wydawała mi się dobra i sprawiedliwa- co z resztą powszechnie potwierdzano.
Synów króla nie miałam okazji zbyt dobrze poznać. Widziałam ich tylko przed wieloma laty przy ostatnim pobycie w Asgardzie.
Thora uznałam za aż nazbyt pewnego siebie, nadpobudliwego chłopca, któremu zdecydowanie zależało na atencji- którą otrzymywał w bardzo dużych ilościach. Lokiego zaś- cóż, o nim nie miałam wyraźnego zdania. Napewno nie miał pewności siebie brata. Zapewne był tym z rodzeństwa, którym mniej się interesowano. Mimo to pamiętałam, że Loki mnie zaciekawił, jakby owiewała go tajemnicza aura, skrywająca jego sekrety, którymi, jak widać nikt się nie interesował.

Musiałam stwierdzić sama przed sobą, że byłam ciekawa jak zmienili się synowie Odyna.
Postanowiłam to sprawdzić.

***
Stałam już przed otwartym portalem do Asgardu razem z moją rodziną- nie zabraliśmy ze sobą zbyt wielu zbędnych osób, jedynie paru strażników.
Nigdy nie lubiłam teleportacji i uczucia towarzyszącemu jej, ale wiedziałam, że w tym przypadku jest ona konieczna.
Wzięłam głęboki oddech i zrobiłam krok w przód. Poczułam znajome uczucie powiewu w okolicach brzucha.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Aug 06, 2022 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

ᴇᴍᴇʀᴀʟᴅ ᴘʀɪɴᴄᴇ ~ 𝐋𝐨𝐤𝐢 𝐋𝐚𝐮𝐟𝐞𝐲𝐬𝐨𝐧~ Where stories live. Discover now