12. Uczucia.

415 26 43
                                    

Słuchanie Taylor Swift podczas pisania >>>

☽ ☼ ☾

Dookoła panowała radosna atmosfera. Trybuny niemal opustoszały. Szczęśliwi z wygranej uczniowie tłumami przepychali się na boisko chcąc pogratulować graczom. Jedni ściskali zawodników, drudzy umawiają się na imprezy obiecując dużą ilość alkoholu, a jeszcze inni obserwują wszystko z boku. Wielu gratulowało Scott'owi McCall'owi, który jednak nie przejmował się tym zbytnio, zbyt zajęty szukaniem w tłumie swojego najlepszego przyjaciela.

Po kilkunastu minutach tłumy w końcu zaczęły się rozchodzić. Zawodnicy skierowali się do szatni. Większość drużyny nawet nie kłopotała się braniem prysznica. Szybko się przebrali i wybiegli na spotkanie przyjaciołom. Jako ostatni w szatni został współ-kapitan. McCall nie wyglądał jakby mu się spieszyło.

Nagle światło w pomieszczeniu zgasło. Chłopak ze zdziwieniem rozejrzał się dookoła. Z ręcznikiem oplatającym jego biodra podszedł do przełącznika. Jego zdziwienie tylko się pogłębiło gdy ten nie zadziałał. Spojrzał na podłogę po której z drugiego końca szatni przytoczyła się biała piłeczka.

- Co jest? - zapytał cicho. Bosymi stopami podszedł by ją podnieść. Słysząc dziwny dźwięk dochodzący spod pryszniców niepewnie ruszył w tamtym kierunku. - Nareszcie. - westchnął z ulgą dostrzegając mnie i Dereka. - Gdzie wy byliście? Macie pojęcie, co tu się wyprawia? - wrzasnął podchodząc do nas.

Żadne z nas się nie odezwało. Z zaciśniętymi ustami wpatrywaliśmy się w jeden punkt za nim. Scott zmarszczył brwi. Odwrócił się, by sprawdzić na co patrzymy i od razu odskoczył do tyłu.

- Nie rozumiem tej gry. - odezwał się Peter bawiąc się trzymanym w rękach kijem do lacrosse'a.

- To ty... - wyszeptał cicho. Rozszerzył oczy tępo wpatrując się w swojego Alfę.

- Za moich czasów grało się w koszykówkę. - kontynuował nie zwracając na niego najmniejszej uwagi. - To jest prawdziwy sport. Słyszałem gdzieś że lacrosse'a wymyślili Indianie. Miał służyć do rozwiązywania konfliktów. Zgadza się? - zapytał nie oczekując odpowiedzi. Odłożył kij pod ścianą i spojrzał na nastolatka. - Ja też mam nierozwiązany konflikt.

Serce Scotta waliło jak oszalałe. Chłopak wyglądał jakby chciał stąd uciec. Wtedy jednak znów spojrzał na mnie i Dereka. Był tak cholernie zagubiony, zdezorientowany. Patrzył na nas mając nadzieję że któreś z nas wytłumaczy mu o co chodzi.

- Nie będę zabijać ludzi! - krzyknął w stronę Alfy.

- Nie wszystkich. - z rozbawieniem pokręcił głową. - Tylko tych winnych.

Scott spojrzał na mnie błagalnie. Gdy zorientował się, że mu nie pomogę, spróbował szczęścia z Derekiem. Niestety ten też nie mógł nic zrobić. Żadne z nas nie mogło nic zrobić.

- Nie musimy w to włączać... - zaczął i spojrzał na nas nie pamiętając imienia dziewczyny.

- Allison. - dokończył za niego Derek.

- Dlaczego z nim trzymacie? - spojrzał na nas zraniony. - Zapomnieliście co zrobił? Derek... on zabił twoją siostrę!

- Popełnił błąd. - odparł Derek z całych sił starając się utrzymać maskę obojętności.

Zacisnął szczękę tak mocno że bałam się że zaraz usłyszę dźwięk łamanych zębów. Wiedziałam jak trudno było mu udawać że to nic. Sama przygryzłam język uważając by nie powiedzieć czegoś, czego mogłabym później żałować.

Błąd. Błędem może być posolenie herbaty a nie zabicie swojej siostrzenicy!

- A ty Isabelle? - jego głos był słaby. Brzmiał jakby miał się zaraz rozpłakać. - On jest mordercą! Zaatakował nas w szkole. Omal cię nie zabił!

𝐎𝐂𝐄𝐀𝐍 𝐁𝐋𝐔𝐄 𝐄𝐘𝐄𝐒 | 𝖽𝖾𝗋𝖾𝗄 𝗁𝖺𝗅𝖾 (wolno pisane)Where stories live. Discover now