Sway

46 9 11
                                    


Diluc odetchnął z ulgą, gdy ostatni klient wyszedł z Angel's Share. W końcu zyskał chwilę spokoju po męczącym dniu. Pozwolił sobie się rozluźnić i zwiesić ramiona, masując skronie; zmęczenie dawało mu się we znaki po kolejnej nocy zarwanej na jego nocne eskapady. Podszedł do drzwi i wywiesił tabliczkę z napisem "Zamknięte", a następnie wrócił do środka, gotowy zacząć sprzątać.

W lokalu zapadła uspokajająca cisza, mile widziana po godzinach gwaru, śmiechów i muzyki. Rozkoszując się błogim spokojem, zakasał rękawy i zaczął podnosić brudne naczynia z najbliższego stolika. Miał nadzieję uporać się ze wszystkim jak najszybciej, żeby wrócić do Winiarni i w końcu się przespać.

Po umyciu wszystkiego, złapał pierwszy mokry kieliszek i zaczął go wycierać. Szkło zadźwięczało w rytm z ruchem jego ręki, a głośny dźwięk przerwał nagle ciszę. Diluc skrzywił się. Był już, oczywiście, przyzwyczajony do skrzypienia szkła, ale teraz wydawało się ono aż nazbyt głośne. Westchnął i przeszedł do kolejnej szklanki, przygotowując się na nieprzyjemny dźwięk.

Nie dotarł jednak nawet do czwartego kieliszka, gdy z jakiegoś powodu skrzypienie to uderzyło w konkretną nutę i rytm, przypominając Dilucowi konkretną melodię. Zatrzymał się, zaskoczony. Była to popularna piosenka z łagodną, rytmiczną melodią, grana najczęściej podczas obchodów Ludi Harpastum. Jako dziecko była to jedna z jego ulubionych nut do tańca i z chęcią zaciągał Ojca lub Kaeyę na udekorowane ulice by podrygiwać do niej razem...

Potrząsnął głową. Nie miał teraz czasu na myślenie o dzieciństwie. Miał pracę do skończenia.

Jednak już dwie szklanki później inna nuta z tej samej piosenki zabrzmiała przy potarciu. Czy to jego podświadomość sprawiała, że pocierał szkło w odpowiednim rytmie czy jego pozbawiony snu umysł poddawał mu dźwięki, których naprawdę nie słyszał - nie wiedział. Wiedział tylko, że było to niesłychanie dekoncentrujące. Odłożył z impetem szklankę na ladę, a stukot ze zderzenia zabrzmiał akurat na akcent w melodii nawiedzającej jego głowę. Zacisnął zęby, zirytowany.

Postanowił, że skończy wycierać naczynia później, albo te same wyschną w międzyczasie. On za to wziął inną szmatkę i zdecydował się wytrzeć stoły. Drewno nie wydawało żadnych melodyjnych dźwięków. Na pewno w ciszy, jeśli pogrąży się w pracy, piosenka go zostawi.







Nic nie pomogło.

Diluc szybko zdał sobie sprawę, że jak już utwór wdarł się w jego myśli, nie było szansy, żeby odpuścił. Złapał się już dwa razy, że zaczął wycierać blaty w jego takt. Otaczająca go cisza, wcześniej błoga, wydawała się nagle wręcz przeszkadzać bardziej niż sama intruzywna melodia.

Odłożył szmatkę, i złapał się za nos. Głowa zaczynała go boleć od usilnego starania się wyrzucić piosenki z myśli. Westchnął pod nosem i wydał z siebie niezadowolony pomruk–

–który zabrzmiał dokładnie jak początek refrenu.

Diluc klepnął się mocno w policzki.

– Weź się w garść, Diluc. – skarcił samego siebie.

W tym momencie zdał sobie jednak sprawę, że przecież jest sam. W swoim własnym barze. Wieczorem, po godzinach zamknięcia. Nie było tu – i nie miało być w najbliższym czasie – nikogo, przed kim musiałby utrzymywać pozory i postawę. Więc co jeśli miał nagłą ochotę zanucić sobie piosenkę? Nikt by go przecież nie usłyszał.

SwayDove le storie prendono vita. Scoprilo ora