awangarda.

41 3 0
                                    

tw narkotyki, igły, krew, myśli samobójcze, schizofrenia paranoidalna

ten shot jest trochę inny - pozwolę sobie tak to ująć - niż te wszystkie, które napisałem dużo wcześniej. ale niektórzy z was są świadomi, a reszty nie będę okłamywał i powiem, że jestem uzależniony od narkotyków i aktualnie się jakoś trzymam, ale moja twórczość zrobiła lekkiego fikołka i jedyne o czym mam ochotę tworzyć to właśnie temat narkotyków, a głównie heroiny. za co przepraszam z góry wszystkich, którym w jakiś sposób to przeszkadza i rozumiem to absolutnie.

starałem się jak najmniej opisywać czynności związane np. z grzaniem działki heroiny. jestem na to uczulony przez fakt, że sam się tak tego dowiedziałem i to krok po kroku. nie chciałbym nikomu nic pokazywać ani do niczego namawiać, nawet nieświadomie, bo to wszystko absolutnie nie jest tego warte, a wiem na swoim przykładzie, że jeśli człowiek bardzo czegoś chce to potrafi się do tego dokopać.

(shot jest trochę długi)

adios!:-)

Godność człowieka warta była dokładne dwadzieścia pięć euro, czyli tyle za ile dostać można było gram nieco lepszej jakościowo heroiny w centrum Kopenhagi i Ofelia najlepiej o tym wiedziała, a razem z nią jej dwóch najlepszych przyjaciół, którzy właśnie grzali przed nią działkę. Patrzyła na to zupełnie otępiale, z podpartym podbródkiem, a zimno posadzki w łazience wżerało się w jej pośladki przez dość gruby materiał dżinsów. Doskonale pamiętała popołudnie, kiedy nie trafiła w żyłę i opryskała krwią cały biały dywan w pokoju Horacego, kiedy igła wysunęła się zupełnie samoistnie; znacznie łatwiej było ją zmyć z zimnych kafelków niż płacić za nowy. Rodzice chłopaka nawet się tym nie przejęli, matka przytaknęła tylko na wieść, że wyrzucił go do kontenera, po tym jak go poplamił i następnego dnia miał już nowy. Horacy był traktowany jako gość własnego domu i absolutnie nigdy nie pytał o nic własnych rodziców; raz wyruszył na wycieczkę autostopem do Norwegii i wrócił po miesiącu bez słowa. Ofelia już jakiś czas temu zauważyła, że znaczną część własnego życia spędzała w domu Horacego niż własnym; to samo tyczyło się Hamleta. Jego nadopiekuńcza matka i zbyt szybkie, drugie małżeństwo po śmierci jego ojca sprawiało, że we własnym domu stawał się chodzącą bombą zegarową, gotową wybuchnąć w każdej chwili lub z kolejnym pytaniem o dokładkę warzyw do obiadu. Klaudiusz – bo tak na imię było wybrankowi jego matki – był częścią rodziny królewskiej w małym stopniu i nastolatek uważał, że to w głównej mierze przeważyło szalę i sprawiło, że ta postanowiła się z nim związać. Z racji, że ojciec Hamleta należał do wyższych sfer, matka nie mogła sobie pozwolić na umniejszenie własnemu tytułowi po śmierci męża. Mężczyzna żył w jego domu zupełnie jak u siebie, chociaż Hamlet wcale go tak nie traktował. Traktował go jako kogoś kompletnie mu obcego, jak pasożyta, który tylko czerpał korzyści ze swojej ofiary, nic od siebie nie dając. Żadnej pierdolonej rzeczy nie dając od siebie. Patrzył na niego tylko swoimi małymi oczkami i tym obrzydliwym uśmiechem, udawanym do szpiku kości; sztucznością przepełnioną jego wypowiedzi do niego skierowane, mógłby wymiotować. Długo i wyniszczająco, poranić sobie gardło, nieomal przerwać przełyk i obserwować jak wymiociny spływają do duńskich kanałów, poprzez naciśnięcie na spłuczkę toaletową.

— Dlaczego masz tak kurewsko płytkie pierdolone łyżki, do kurwy nędzy! — zdenerwował się w końcu, kiedy zmuszony był do przygotowania sobie heroiny po raz trzeci na tej samej łyżce.

— Przepraszam cię Hamlecie, iż moje łyżki nie spełniają wymogów przeciętnego ćpuna walącego w żyłę, albowiem my używamy ich na co dzień do spożywania zup i dań zupopodobnych, i nikt z nas nie przypuszczał, że dane nam będzie gościć konsumentów heroiny na zimnej posadzce łazienki. Boże, pierdol się Hamlet. Załatw lepsze.

AWANGARDA. hamlet one shot; modern auOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz