Chwile słabości TMNT 2003

50 5 2
                                    


      Prognozy pogody już od dawna były obiecujące, dlatego April wraz z Caesym zdecydowali się na wzięcie chłopaków na rodzinną farmę w North Hampton na ostatnie tygodnie lata. Cała rodzina mutantów uznała że to świetny pomysł zważywszy na ich ostatnie zawirowane przygody. Wszyscy byli niezwykle podekscytowani, zwłaszcza Mikey, który już na dwa dni przed wyjazdem nie mógł się doczekać. W końcu gdy upragniony dzień nadszedł czwórka braci zapakowała się do Schellraicera i wyruszyli w drogę. Mistrz Splinter podziękował za zaproszenie i udał się do swojego starego przyjaciela Dajmio gdyż uważał że ,, młodzież'' potrzebuje chwili wytchnienia od starego szczura. Leonardo oczywiście od razu zaprzeczył, mówiąc że zawsze jest mile widziany, jednak Splinter zapewnił go że chwila odpoczynku bez niego dobrze im zrobi.

Podróż minęła stosunkowo szybko dzięki mocnej stopie Caesego. Donatello przez całą drogę zajęty był majstrowaniem przy nowym wynalazku (srsly czy ten facet kiedykolwiek wysiedzi bez śrubokręta w ręku?), Leonardo był pochłonięty w rozmowie z April, co jakiś czas zwracając uprzejmie (albo przynajmniej starając się) uwagę Caesemu żeby nie jechał tak szybko. Mikey z początku paplał bez końca, ale po groźbach siedzącego obok niego Raphaela uciszył się i był zajęty słuchaniem muzyki trzymając swojego kota Klunka na kolanach. Raphael siedział sam i opierał głowę o szybę obserwując szybko mknący za nią obraz. Gdyby miał być szczery nie czuł się w 100% swobodnie poza miastem, chociaż to nie był pierwszy raz gdy jechali na farmę. Ostatni raz był tam w tę pamiętną zimę, gdy Leo został okrutnie pobity i prawie go stracili. Może właśnie ta myśl powodowała u niego niepokój. Nie chciał wracać do tamtych myśli, były dla niego zbyt bolesne, nawet po tak długim czasie.

    Dom był w takim samym stanie, gdy ostatnio go opuścili. Wyjątek stanowiła warstwa kurzu która pokrywała drewniane meble niczym poranna rosa trawę. Leo dzielił pokój z Raphem a Don z Mikeym. April spała razem z Caesym. Po rozpakowaniu rzeczy domownicy zgromadzili się w kuchni i spożyli późny obiad składający się z kanapek z podróży i ruszyli w stronę rzeki. Słońce grzało i wszyscy zgodzili się że popołudniowa kąpiel w rzece będzie idealna. Mike nie zważając na wołanie Donatella aby nie wbiegał do wody uprzednio jej nie sprawdzając wystartował i z głośnym pluśnięciem wskoczył do rzeki. Don tylko rozmasował dłonią czoło z irytacji. Ten odcinek rzeki był dość płytki a woda leniwie płynęła do przodu.

- No dalej, chodźcie do mnie! – Mike wydzierał się stojąc po kolana w wodzie. Sprawdziwszy stopą stan dna rzeki, Don ostrożnie wchodził głębiej, a tuż za nim Leo. Nie byli jeszcze w połowie gdy zza ich pleców dobiegł głośny ryk Caesego szarżującego w ich stronę.

- Goongalaaa!!! – zanim dwa przerażone żółwie zdążyły cokolwiek zrobić uderzyła w nich ściana wody wywołana gwałtownym skokiem mężczyzny. Mike załapawszy temat przystąpił do ochlapywania swoich dwóch starszych braci ku ich nieszczęściu. Podczas gdy cała czwórka kąpała się głośnie, April siedziała nad brzegiem i obserwowała ich z daleka. Zdjęła swoje sandały i moczyła stopy. Rozejrzała się wokół i zobaczyła, że Raphael siedzi sam nieopodal. Wyglądał na zmartwionego czymś. Postanowiła do niego podejść. Gdy szła w jego kierunku, piasek przyjemnie łaskotał ją między palcami. Raph zauważył ją ale nie zmienił swojej pozycji. Przysiadła się obok. Z początku nie wiedziała jak zacząć, on też nie wykazywał żadnego zainteresowania rozmową.

- Hej, wszystko w porządku? – zapytała po chwili.

- Tak, wszystko ok. No tak, przecież nie powie jej że jest mu źle. To nie w jego stylu. Spróbowała inaczej.

- Czemu nie kąpiesz się z nimi? -mówiąc to spojrzała na chłopaków którzy byli aktualnie pochłonięci próbą utopienia Caesego. Raphael podążył za jej wzrokiem i odpowiedział.

Chwile słabości TMNT 2003Where stories live. Discover now