four

2.7K 154 339
                                    

Dzisiejszego poranka po wielu namowach Joyce, Will wyszedł z domu nie zamieniając ani słowa w Jonathan'em. Ignorował brata, od wczorajszej kolacji, następnie podczas śniadanie, aż do teraz gdy minął chłopaka, nie obdarzając go pożegnalnym wzrokiem. Trzymał fason, by nie dać sie złamać. Obiecał sobie nie zamienić z nim słowa, nie po tym co usłyszał.

W drodze do szkoły Will wstąpił do pobliskiego sklepu, zaopatrując się w wodę i kubek świeżej kawy, bez której trudno byłoby funkcjonować po nieprzespanej nocy. Po opuszczeniu kolacji, Will nie spędził dużo czasu nad bezczynnym gapieniu się w sufit, a zamiast tego zabrał się za pracę domową, zamykając książkę po północy. Z racji tego że cierpiał na bezsenność, miał dużo wolnego czasu w nocy, a ten przeznaczał na rozwijanie pasji nad szkicownikiem, do momentu aż zaśnie z ołówkiem w dłoni i niedokończonym szkicem.

Idąc wzdłuż nierównego chodnika, starał się uważać na dziury, czy błoto po nocnej ulewie. Will nie znosił deszczu, czego rzadko doświadczał w Kalifornii, za to kochał słońce, dzięki czemu jego skóra, utrzymywała karmelowy odcień, komponując się z jasno brązowymi pasmami i zielono brązową mieszanką w tęczówkach. A przez brak słońca opalenizna znikła, zostawiając wyblakłe ślady.

Will lubił swój wygląd, a nawet uważał się za dość atrakcyjną osobę. Wąska talia, krągłe biodra i tyłek opinały materiał spodni, co wiele razy utrudniało zakup ubrań. Wiele razy próbował zmienić swoje ciało, próbował ukryć kompleksy, ale te zawsze wracały gdy odpuszczał. Próbował wielu rzeczy, a nawet zbilansowanej diety i ćwiczeń, a te nigdy nie przyniosły oczekiwanego i szybkiego rezultatu.

Zostawiając myśli daleko w tyle, odrzucił zmartwienia na boczny tor, wracając do teraźniejszości. Jeśli Will miałby być szczery, odrzuciłby każde zmartwienie z swojego życia, pozbywając się wszystkiego i wszystkich co sprawia mu problem. Kochał swoją rodzinę, ale czasami naprawdę wolałby zamknąć się w czterech ścianach, każąc wszystkim spieprzać i zostawić go w spokoju.

Uśmiechnął się pod nosem na samą myśl o ciszy i głębokim wytchnieniu, a przed jego oczami przeleciała znajoma twarz. Munson, przebiegł przez boisko do koszykówki trzymając w lewej ręce gitarę, za to na ramieniu jej pokrowiec.

- Byers! Witam ponownie - chłopak krzyknął głośno, czego Will się spodziewał po wczorajszych występie na stołówce. Zarzucił ramię na barki Will'a prowadząc prosto do wejścia - co słuchać? Jak ci mija drugi dzień?

- W zasadzie to jeszcze go nie zacząłem, ale dzięki za troskę. Po co ci gitara? - wskazał na instrument pokryty czerwoną farbą.

- Zespół ma dziś próbę. Dyrekcja chcę byśmy zagrali na świątecznym balu. Nie chcą wydawać dodatkowych pieniędzy na DJ-a, ponieważ wstawili nowy sprzęt na siłownie. Wpadniesz na próbę? Jest po lekcjach, w sali muzycznej.

- Możliwe, nie mam większych planów. Może kogoś poznam.

- Przedstawię cię całej kapeli. Nie martw się Byers, w moich rękach jesteś bezpieczny.

Munson utulił Will'a ramionami, po czym pobiegł w stronę sali na końcu korytarza, gdzie Will pilnie obserwował jak znika za drzwiami. Małym gestem Byers przyłożył dłonie do rozgrzanych policzków, próbując natychmiast uspokoić swoje rozszalała serce, na skutek delikatnego dotyku. Eddie nie był w typie Will'a, nigdy nie lubił szalonych rockowców, z pokręconym charakterem, ale przekonująca pewność siebie dodawała Munson'owi uroku. Will rumienił się na jego dotyk jak napalona czternastolatka.

It's just sex |BYLER|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz