Satysfakcja

114 8 0
                                    


Draco Malfoy nigdy nie spodziewał się, że tak skończy – jako pokątny sprzedawca prezerwatyw o nieziemskim działaniu.

Początek jego kariery był całkiem niezły.

Minimalne zmniejszenie zasobów skrytki u Gringotta – przez wyrok Wizengamotu w ramach rekompensaty za straty poniesione w wojnie.

Powrót do Hogwartu.

Całkiem nieźle zaliczone egzaminy końcowe.

Praca w Świętym Mungu.

Próby oczyszczenia swojego nazwiska.

Wszystko wydawało się układać. Ludzie powoli zapominali o krzywdach, które im wyrządził. Albo raczej nie zapominali, tylko próbowali wybaczyć.

W teorii nie musiał wcale pracować, wystarczyło jedynie doglądać czy rodzinna firma sobie radzi.

Chciał jednak pomagać ludziom. Zmieniać świat na lepsze.

W pewnym momencie to mu jednak nie wystarczyło. Chciał coś po sobie pozostawić.

Na początku pragnął wynaleźć eliksir na którąś z nieuleczalnych chorób. Okazało się to jednak zbyt pracochłonne, a efekty co najwyżej mizerne.

Potem wpadł na pomysł stworzenia zaklęcie na zmarszczki. Ta idea wpadła mu do głowy, kiedy przeglądał się w lustrze, a na twarzy dostrzegł niewielką skazę. Była to zwykła smuga na powierzchni lustra, ale niestety on o tym nie wiedział. Uznał, że skoro Hermionie Granger udało się wymyślić autorskie zaklęcie, to nie może być aż takie trudne.

I tym razem również się pomylił. Przekonał się o tym nie tylko on, ale też pół kamienicy, w której mieszkał. Nie był to dla niego szczęśliwy dzień. Dużo papierkowej roboty, czyszczenia pamięci mugolom i kilka nagłówków, że Śmierciożercy znów atakują. Bywało lepiej, można by rzec.

Ostateczny pomysł na ratowanie świata właściwie nie należał do niego.

Otrzymał go od swojego najlepszego przyjaciela, który po wypiciu kilku głębszych zaczął swoje pijackie zwierzenia.

Na odchodne ten powiedział mu coś, co na początku wydało się Draconowi absurdalne, a potem, gdy zaczął nad tym rozmyślać, tworzyło więcej pytań niż odpowiedzi.

— Te kobiety to mnie wykończą. Jak nie jedna to druga, rozumiesz? — Blaise próbował przybrać cierpiętniczy wyraz twarzy, ale wyglądał raczej, jakby miał zatwardzenie.

— Rozumiem.

A przynajmniej próbuję, dopowiedział już w myślach. Jego przyjaciel kontynuował, nie zważając na pobłażliwe spojrzenie, jakie rzucił mu blondyn.

— No bo wiesz. Jedna chce ode mnie milion orgazmów i najlepiej jakby każdy z nich był dany w inny sposób. A gdy tuż po niej idę do drugiej, to ta chce tego samego, ale żebym dał coś więcej od siebie, bo jestem już nudny. Próbowałem wszystkiego. Ale po prostu nie jestem w stanie dojść aż tyle razy w tak krótkim czasie. To ponad moje siły.

Draco tego nie skomentował. Nie pochwalał zachowania kumpla, który miał jednocześnie dwie kobiety. Jemu też się to czasem zdarzało, ale tylko w czasach szkolnych. Od tego okresu wydoroślał, zmądrzał i nauczył się, żeby mieć jednocześnie jedną kobietę. One potrafią być zazdrosne, oj potrafią. Do dziś pamiętał, co jedna z nim zrobiła, gdy tylko dowiedziała się o drugiej. Znów było dużo papierkowej roboty. Na szczęście ostatecznie ucierpiało tylko trzech mugoli, z czego jeden wylądował w szpitalu. Do dziś Dracona mdliło na widok krewetek.

Wracając jednak do wspomnianego wieczoru, Blaise na odchodne powiedział Draconowi coś, co zmieniło wszystko.

— Ile ja bym dał, żeby istniała taka prezerwatywa lub eliksir, który pozwala na zapewnienie drugiej osobie wielu przyjemności w łóżku, jednocześnie nie tracąc przy tym własnej energii — powiedział, przechodząc przez kominek.

To rozbudziło myśli Dracona do niespotykanego dotąd stopnia.

A gdyby tak... spróbować stworzyć coś takiego?

I zrobił to.

Jak zawsze nie obyło się to bez szkód materialnych i strat w ludziach. Kto by przypuszczał, że jak się podgrzeje na dużym ogniu skórkę boomslanga i doda odrobiny much siatkoskrzydłych, to całość wybuchnie? Przecież chciał tylko odrobinę przyspieszyć proces tworzenia.

Ostatecznie po wielu próbach udało mu się uwarzyć taki eliksir, że nie sposób było zaprzeczyć jego genialności. Eliksiru – nie Dracona. Chociaż...

Był z siebie dumny. A przede wszystkim z utworzonego przez siebie wywaru. Był w pełni usatysfakcjonowany z otrzymanego efektu. I tak też nazwał ten eliksir – Satysfakcja.

Na początku Draco rozdawał próbki wśród znajomych, ale gdy działanie specyfiku im się spodobało, uznał, że pora wypuścić go na rynek.

Mikstura była jedną z pozycji, jaką można było dostać w aptece Malfoyów.

Nie można było jednak ot tak otrzymać porcji wybitnie cennego wynalazku.

Mogli go nabyć tylko zaufani, którzy przy składaniu zamówienia powiedzieli ustalone hasło. Aby nie było tak łatwo, bo hasło zmieniało się co kilka dni – w zależności od nastroju Dracona Malfoya.

Eliksir nie był jego jedynym wynalazkiem.

Stworzył również prezerwatywy o podobnym działaniu, w razie, gdyby ktoś był uczulony na jeden ze składników eliksiru. Było to też wygodniejsze – mniej trudnych do wyprania plam.

Pewnego dnia, gdy wychodził po dyżurze ze Świętego Munga, natknął się na coś, czego nigdy w życiu się nie spodziewał.

Początkowo – gdy skręcał w boczną uliczkę, aby móc się teleportować do własnego domu – ich nie zauważył.

Otrzeźwił go cichy jęk kobiety, najprawdopodobniej spowodowany przyjemnością.

Otworzył szeroko oczy na to, co rozgrywało się przed tuż przed jego nosem.

Rzucił na siebie zaklęcie kameleona i obserwował jak zahipnotyzowany dwójkę młodych osób, która ewidentnie była w trakcie miłosnego uniesienia.

Początkowo ich nie poznał, lecz po chwili dotarło do niego, że tuż przed sobą miał swoich najlepszych przyjaciół.

Mężczyzna składał pocałunki na kobiecej szyi, na co ona westchnieniami dawała znać, jak bardzo jej się to podoba. Dźwięki te mogły być też wywołane ręką mężczyzny, znajdującej się pod spódnicą i, jak podejrzewał Draco, również pod majtkami owej kobiety, jeżeli w ogóle je na sobie miała.

Westchnienia i jęki stawały się coraz głośniejsze.

Draco musiał przyznać, że bardzo podobał mu się ten widok. I żałował, że ostatnimi czasy sam miał raczej mało czasu na podobne doznania.

Skupił się ponownie na dwójce kochanków.

Mężczyzna sięgał już do rozporka swoich spodni, gdy kobieta go powstrzymała.

— Jak to możliwe? Ledwo kilka godzin temu zrobiliśmy to przecież kilka razy, a ty dalej masz siłę — powiedziała z niedowierzaniem.

— A i owszem. — Uśmiechnął się uwodzicielsko. — Ale o swoich sekretach może powiem ci później.

Brunetka nic więcej nie odrzekła. Dała się ponieść chwili.

Gdy tylko Draco zobaczył, co się szykuje, otrząsnął się z otępienia i uznał, że na niego już najwyższa pora.

Odwrócił się, chcąc odejść, ale w trakcie obrotu zauważył wysuwające się z kieszeni płaszcza mężczyzny pudełeczko.

Dostrzegł na nim logo swojej rodzinnej firmy.

Wtedy wszystko zrozumiał.

Uśmiechnął się pod nosem i opuścił zaułek, zostawiając Hermionę Granger w objęciach Teodora Notta.


SatysfakcjaWhere stories live. Discover now