18+

840 60 11
                                    

Ministerstwo Magii. Jedenaście miesięcy po wojnie.

Hermiona Granger i Harry Potter już po raz dwudziesty w ciągu ostatniego miesiąca znajdowali się na korytarzu prowadzącym do sali rozpraw, w której odbywały się procesy byłych śmierciożerców. W posiedzeniach mogli brać udział wyłącznie członkowie Wizengamotu oraz czarodzieje, którzy otrzymali specjalne upoważnienia.

Większość zwolenników Czarnego Pana zginęła podczas ostatecznego starcia dobra ze złem, które miało miejsce drugiego maja w Hogwarcie. Pozostała garstka, która jakimś cudem ocalała, została wyłapana i postawiona przed sądem, a Złote Trio zostało zobligowane do uczestnictwa we wszystkich procesach.

Hermiona była już tym wszystkim zmęczona. Poza paroma wyjątkami, jak chociażby rozprawa Lucjusza Malfoya, która odbywała się na początku poprzedniego tygodnia, dziewczyna ukrywała się w cieniu, zajmując najbardziej oddalone od centrum wydarzeń miejsce na sali. Ciesząc się, kiedy ta dobiegła końca i mogła wreszcie wrócić do domu.

Jednak dzisiaj nie mogła pozwolić sobie na to, by po raz kolejny schować się w kącie i przeczekać do końca rozprawy. Hermiona była bowiem jednym z trzech świadków, których zeznania miały zaważyć na tym, czy ostatni ze śmierciożerców trafi na resztę swojego młodzieńczego życia do Azkabanu.

— Ron znowu się spóźnia — mruknął Harry, podnosząc wzrok na przyjaciółkę, która stała przy przeciwległej ścianie i stukała nerwowo swoim niskim obcasem o marmurową podłogę.

— Chyba powoli przestaje mnie to już interesować — odpowiedziała oschle.

— Dlaczego? — zapytał, zbliżając się do niej, kładąc swoje dłonie na jej ramionach. — Czy coś się stało? Pokłóciliście się?

— Ostatnio coraz częściej zastanawiam się, w jakim kierunku zmierza nasza relacja — westchnęła. — Odkąd rozpoczęliście kurs aurorski, praktycznie w ogóle się nie dogadujemy. Zamieszkanie pod jednym dachem przed ślubem wcale nie okazało się dobrym pomysłem.

— Może jeszcze wszystko się ułoży? Szkolenie na aurora jest trudnym i wymagającym procesem. Codziennie przechodzimy rygorystyczne testy umiejętności i charakteru. Żyjemy pod naprawdę dużą presją.

— Zdaję sobie z tego sprawę, ale Ron cały czas przynosi pracę do domu. Nieustannie przegląda notatki z kursu i analizuje stare sprawy. Prawie ze sobą nie rozmawiamy, a kiedy próbuję podjąć jakiś temat — przełknęła głośno ślinę — wrzeszczy, że przeszkadzam mu i przeze mnie nie zrealizuje swoich marzeń o zostaniu aurorem. Nie wydaje mi się, że tak powinien wyglądać związek dwojga ludzi, którzy za pół roku biorą ślub.

— Hermiono... — Harry objął ją swoimi ramionami i przytulił ją z całych sił. — Mam z nim pogadać?

— Nie... Muszę poradzić sobie z tym sama, ale dziękuję za chęci.

Harry pogładził przyjaciółkę po plecach, po czym odsunął się od niej i posłał jej pokrzepiający uśmiech. Chwilę później drzwi na końcu korytarza zaskrzypiały, a ich wzrok powędrował w stronę rudowłosego mężczyzny, który zmierzał szybkim krokiem w ich kierunku, ubrany w swoje aurorskie szaty.

— Harry żałuj, że nie było cię na dzisiejszych zajęciach ze śledzenia! — krzyknął podekscytowany. — Dawlish pokazywał nam nowe techniki!

— Ze względu na dzisiejszą rozprawę przesunąłem nam je na jutro. Mówiłem ci o tym wczoraj — powiedział, wzdychając.

— Tak? — zdziwił się. — Zupełnie zapomniałem, ale chętnie pójdę na nie jeszcze raz! Były świetne!

Jak wyczarować smokaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz